Właśnie spełnił się jeden z moich największych koszmarów. Może nie był aż tak przerażający, jak mogłoby się wydawać, ale i tak było źle. Utknęłam na jakiejś polanie w środku lasu z Henrim, z dala od obozowiczów, którzy mogliby przeszkodzić chłopakowi w pokazywaniu mi, czym jest Dar Wilka, a prawdę mówiąc, nie mieliby w czym nam przeszkadzać, ponieważ Henri siedział kilkanaście metrów ode mnie. Kompletnie nie wyrażał zainteresowanie tym, co powinien zrobić. Nawet nie udawał, że coś próbuje zdziałać. Nic.
Zdenerwowana, stukałam butem w pień drzewa, a dźwięk pustki unosił się w powietrzu. Henri wciąż nie zwracał na mnie uwagi, a sam kazał mi tu przyjść. Żałowałam, że to nie John został wybrany do tego zadania. Byłoby o wiele prościej. On przynajmniej wiedziałby, co zrobić. Starałby się ze wszystkich sił mi pomóc.
Na myśl o Johnie na moje policzki wpłynął rumieniec. Zbliżyliśmy się do siebie i to bardzo. Przy nim czułam się bezpieczniejsza, bardziej pewna siebie i swoich umiejętności. Wciąż byliśmy przyjaciółmi, ale bliższymi. A może nawet kimś więcej. Ta myśl rozpalała mnie i przypominała mi, że kiedy tylko skończę z Henrim, będę mogła pójść właśnie do Johna. Może będzie w stanie mi pomóc.
— No dobra — powiedział gwałtownie Henri, wstając. — Żadne z nas się do tego nie pali, ale trudno. Miejmy to już za sobą.
Byłam zdziwiona jego nagłą zamianą, ale nawet się ucieszyłam, bo poszedł mi z tym na rękę. Im szybciej skończymy, tym lepiej.
— To proste — tłumaczył. — Wystarczy, że skupisz się na przemianie i już.
— Tylko tyle? — zdziwiłam się. — Nic poza tym?
Pokręcił głową i westchnął z niezadowoleniem.
— Prościej ci tego nie wytłumaczę, bo w tym nie ma nic trudnego. Więc proszę — wycedził przez zęby — nie marnuj mojego czasu i spróbuj.
Warknęłam cicho w odpowiedzi. Liczyłam na bardziej pomocną radę, ale jak widać nie stać go na nic pożytecznego. Zamiast zacząć rzucać w Henriego obelgami, zacisnęłam zęby i przymknęłam oczy.
Pomyśleć o przemianie i już. Pomyśleć o przemianie i już. Pomyśleć o prze...
Przeszedł mnie dreszcz. Otworzyłam oczy z nadzieją, że może mi się udało i zmieniłam się w wilka, ale nic się nie stało. Wciąż byłam sobą, a przede mną stał wściekły Henri uwiązany pnączami roślin.
— Miałaś się przemienić, a nie wzywać żywioł! — krzyknął.
— Przepraszam, ja nie chciałam. — Zaczęłam panikować i machać rękami, jakbym chciała odgonić rośliny. One jednak, zamiast puścić, mocniej ścisnęły chłopaka. — Nie, nie, nie... — jęczałam.
— Zrób coś! — wykrztusił Henri. Zaczynało brakować mu powietrza, a jego twarz przybiera czerwony kolor.
— Na dalej — powiedziałam szeptem, kierując dłonie w stronę rośliny. — Proszę.
Pnącza puściły, po czym opadły na ziemię, w której po chwili zniknęły. Razem z Henrim odetchnęliśmy z ulgą. Chciałam go przeprosić, ale powstrzymał mnie, unosząc rękę.
— Nic nie mów — rzucił. — To nie ma sensu.
— Ma! — krzyknęłam. — Spróbuję jeszcze raz i może mi się uda! — W moim głosie pobrzmiewała nuta depresji.
— Nie, to nic nie da — zaprzeczył gwałtownie, patrząc na mnie błyszczącymi ze złości oczyma. — Nie potrafisz zapanować nad żywiołem, a tym bardziej nie potrafisz się przemienić. To nie ma sensu! Nie uda ci się, a ja nie zamierzam ryzykować życiem, bo jakiejś debilnej radzie zachciało się mieć królika doświadczalnego.
CZYTASZ
Wilczyca Początek✔
Про оборотнейLuna z pozoru jest zwykłą nastolatką. W dzień chodzi do szkoły, spotyka się z przyjaciółmi. W nocy zaś męczą ją koszmary przeszłości, która jest owiana tajemnicą. W dniu trzynastej rocznicy pożaru, w którym zginęła jej rodzina, dowiaduje się...