Rozdział 48

2.5K 183 30
                                    

Jaskinia, w której się znalazłam, była ogromna. W pierwszej chwili pomyślałam, że to wielka sala, ale wciąż byłam pod ziemią, więc to określenie nie za bardzo mi pasowało. Sklepienie znajdowało się bardzo wysoko, oświetlone przez spore ilości kryształów. Podłoga wykonana z ciemnego kamienia wyglądała na świeżo umytą, ale szczerze w to wątpiłam. Znajdowałam się w końcu w siedzibie demonów, oni nie dbali o estetykę.

Nie spodziewałam się takiego widoku, jednak nic z tych rzeczy mnie nie zaskoczyło.

Żadne sufity, podłogi, samo otwierające się wrota czy też jeszcze większa ilość wrót znajdująca się w jaskini. Najbardziej zaskoczyła mnie znajoma postać. Osoba, której śmierć widziałam na własne oczy i opłakiwałam jej stratę. Stała kilkanaście kroków ode mnie, uśmiechając się lekko, jakbyśmy widzieli się wczoraj.

— Już myślałem, że mnie nie odwiedzisz — powiedział.

— John? — jęknęłam, czując uścisk w klatce. Wciąż myślałam, że mam jakieś omamy, że wcale nie widzę mojego zmarłego przyjaciela tuż przed moim nosem.

Chłopak zakołysał się na piętach.

— Tęskniłaś? — zaśmiał się. — Oczywiście, że tak. W końcu byliśmy blisko przed... cóż — wzruszył ramionami — przed moją śmiercią.

Nadal wyglądał tak, jak go zapamiętałam, jednak coś się zmieniło. Dostrzegałam w nim swego rodzaju mrok, którego wcześniej nie byłam w stanie zobaczyć. Jakiś płomyk zła tlił się w jego oczach i wcale mi się to nie spodobało. Stojący przede mną człowiek mimo tego, że był mi znajomy, w tym momencie stał się dla mnie obcy.

John uśmiechał się cały czas, przyglądając się mojemu zachowaniu. Nie wiem, czy liczył na jakąś inną rekcję, ale w tym momencie czułam się zagubiona i oszukana. Nie spodziewałam się go tutaj zastać. Nawet o tym nie pomyślałam, w końcu był martwy. Pogodziłam się, że odszedł, a teraz to.

Miałam mętlik w głowie.

— Zaskoczona? — zapytał z uśmiechem. — A może zawiedziona? Liczyłem, że przywitasz mnie z otwartymi ramionami.

— Byłeś martwy — tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrztusić.

Ze śmiechem pokręcił głową.

— Ani przez chwilę nie byłem martwy. To wszystko było na pokaz.

— Ale... dlaczego?

Wciąż stałam w miejscu, czekając na odpowiedź Johna, kiedy ten zaczął się przechadzać. Powolnym krokiem obszedł mnie dookoła, uparcie milcząc. Kiedy zatrzymał się za mną, wstrzymałam oddech. Poczułam bijące od niego gorąco i zapragnęłam jak najszybciej uciec, lecz moje nogi ani drgnęły. Zupełnie tak, jakby były wrośnięte w podłogę.

— Bo widzisz, Luna — szepnął mi do ucha, tak że zadrżałam — miałem dość. Musiałem uciec od tej bezsilności.

— O czym ty mówisz? — oburzyłam się. — Chciałeś uciec od nas, wilkołaków, swojego dziedzictwa? Za jaką cenę? Co takiego dały ci demony, że współpracujesz z nimi?

Niespodziewanie John złapał za moje włosy i pociągnął mnie do tyłu. Krzyknęłam z bólu.

— Nic nie rozumiesz! — syknął rozwścieczony.

Puścił mnie i pchnął do przodu, aż upadłam na kolana. Podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć.

— To mi wyjaśnij.

Chłopak wznowił swój spacer, a ja w tym czasie sięgnęłam po sztylet, ale nie znalazłam go przy pasku. Musiał mi go zabrać, kiedy do mnie podszedł i odwrócił moją uwagę.

Wilczyca Początek✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz