Rozdział 32

3.7K 242 30
                                    

Czułam się wykończona psychicznie i fizycznie. Nawet krótka drzemka, jaką sobie zafundowałam, wtulona w Henriego, ani trochę mi nie pomogła. Byłam kompletnie wykończona i chyba nic nie było w stanie tego zmienić.

Kiedy obudziłam się, wiedziałam, że straciliśmy masę czasu. Słońce, które dopiero co wstało, teraz wisiało wysoko na niebie. Prawie pół dnia przeszło nam koło nosa. Demony pewnie wciąż były na naszym tropie i przeze mnie zapewne znajdowały się bliżej niż dalej. Byłam na siebie zła za tę chwilę słabości. Powinnam była się od razu pozbierać, a nie użalać nad sobą. Chociaż w tamtym momencie wykonanie najmniejszego ruchu graniczyło z cudem. Przeżyłam i zobaczyłam rzeczy, które odbiły się na mnie.

Wciąż czułam obecność demonów na polanie i to dziwnie uczucie, które towarzyszyło mi, kiedy odbierali mi wszystkie potrzebne emocje i zostawiali te, które jedynie mnie osłabiały. Zacisnęła zęby ze złości. Już odpoczęłam i teraz przyszła pora, żeby wrócić do motelu i wyjaśnić sprawę mojemu bratu i Abby. Na pewno oboje byli wściekli i zamartwiali się o nas. W końcu zniknęliśmy na prawie cały dzień.

Wściekle się rumieniąc, odsunęłam się od Henriego, budząc go przy tym. Otworzył oczy i utkwił we mnie spojrzenie dwóch chmurnych tęczowe. Zignorowałam je, tak samo, jak dziwne uczucie rozchodzące się po mojej klatce piersiowej i wstałam.

— Musimy wracać. Straciliśmy prawie cały dzień. Nie możemy dłużej zwlekać, jeśli chcemy, żeby demony nas nie dogoniły — rzuciłam, nawet na niego nie patrząc. Dziwnie się czułam, będąc świadomą, że spałam przytulona do Henriego. Chłopak nie wyglądał na takiego, który marzy o tym, żeby robić za cudzą poduszkę. Zwłaszcza za poduszkę kogoś takiego, jak ja — osoby, której nie ufał.

Bez słowa ruszyliśmy w drogę powrotną. Cały czas mieliśmy się na baczności w razie wypadku, gdyby ostały się jakieś demony. Nie miałam ochoty na kolejne spotkanie z moimi fałszywymi rodzicami. Miałam świadomość, że demony mogły nas zaatakować, kiedy spaliśmy, a skoro tego nie zrobiły, to oznaczało, że więcej ich nie było. Nie zmienia to jednak faktu, że woleliśmy dmuchać na zimnie i w razie czego być przygotowanym na wszystkie ewentualności.

Drogę przebyliśmy dość szybko, a ścieżka, którą wybraliśmy, zdawała się nas prowadzić najszybszą drogę do motelu. Może to Istoty Neutrale się nad nami zlitowały. A może mieliśmy szczęście.

Nie spodziewała się zastać na parkingu Calluma rwącego sobie włosy z głowy i spanikowaną Abby chodzącą w kółko. Rozumiałam, że mogli się o nas martwić, ale żeby aż tak?

Moja przyjaciółka pierwsza nas zobaczyła. Stanęła jak wryta, a po chwili puściła się pędem i zmiażdżyła mnie w niedźwiedzim uścisku. Znacznie brakowało mi powietrza, ale nie chciałam odmówić jej uścisku.

— Wszystko w porządku — uspokoiłam ją. — Jesteśmy cali i zdrowi.

Odsunęła się na długość ramion i spojrzała na mnie ze złością.

— W porządku?! Czy wyście oszaleli!? Zniknęliście bez słowa na pół dnia i teraz wracacie jak gdyby nigdy nic? Myślałam, że wyjdę z siebie, kiedy zobaczyłam, że wasz pokój jest pusty, a po was nie było ani śladu! Nie wierzę, że byliście tak lekkomyślni, żeby sobie wyjść i nie zostawić nawet głupiej wiadomości, żebyśmy się nie martwili!

Stałam w osłupieniu i patrzyłam na nią ze zdziwieniem. Słuchając jej wyrzutów, spostrzegłam swój błąd. Rzeczywiście, mogłam zostawić im jaką wiadomość. Z drugiej jednak strony nie wiedziałam, że wizyta w lesie aż tak się przeciągnie. Myślałam, że zajmie nam to chwilę i od razu wrócimy, a nikt nie zauważy naszej nieobecności. Do tego nie planowałam potyczki z demonami.

Wilczyca Początek✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz