Rozdział 26

4K 266 14
                                    

Punktualnie o ósmej spotkaliśmy się w bibliotece. Każdy miał ze sobą plecak wypełniony potrzebnymi rzeczami, w tym prowiantem. Po mimice twarzy przyjaciół poznałam, że są podekscytowani i jednoczenie przestraszeni czekającą nas misją.

Adam powierzył nam wszystkie informacje potrzebne do znalezienia jaskini. Wyjaśnił, że powinniśmy uważać, bo dla nieprzyjaciół są tam przygotowane pułapki. Na pocieszenie dodał, że skoro demonom udało się tam dostać, my nie będziemy mieli z tym najmniejszego problemu.

— A czym tam mamy się dostać? — zapytała Abby, kiedy wysłuchaliśmy długiego kazania przywódcy.

Oczy Adama zabłysły.

— Tak się składa, że mam coś odpowiedniego — powiedział z chytrym uśmiechem.

Tym czymś były motory. Okazało się, że w Budynku Głównym był podziemny garaż, o którym nie wiedziałam, a w którym stały te i inne środki transportu. Wyprowadziliśmy motory z podziemia i zatrzymaliśmy się przed Drzewem Myśli. To właśnie przez jego tunele mieliśmy dostać się do miejsca, gdzie była Jaskinia Alf.

Pakowałam właśnie plecak do bagażnika, kiedy koło mnie stanął Adam. Miał poważną minę i widać było, że jest spięty.

— Wszystko okej? — zapytałam, zamykając bagażnik i opierając się o motor.

Podrapał się po głowie i przestąpił z nogi na nogę.

— Taak — mruknął, przeciągając sylaby. Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej telefon. Podał mi go. — Dzwoń, gdybyś potrzebowała pomocy. Wpisałem swój numer jako alarmowy. — Pokiwałam głową, chowając aparat w kieszeni skórzanej kurtki, którą miałam na sobie. — I uważaj na siebie — dodał troskliwym tonem. — Nie chciałbym stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby.

— Nie stracisz — zapewniłam. Uścisnęłam go mocno, za nim wskoczyłam na motor i odpaliłam go. Silnik zamruczał.

— Uważajcie na siebie — rzucił Adam do reszty.

Wierzba zaskrzypiała, otwierając przed nami ciemny korytarz. Przełknęłam ślinę wraz z uczuciem niepokoju, które nagle się pojawiło. Callum ruszył pierwszy, znikając w tunelu. Zaraz za nim pojechała Abby. Zapięłam kask na głowie i ruszyłam w ich ślady. Za sobą słyszałam motor Henriego. Kilka sekund później przejście zamknęło się za nami ze zgrzytem, pogrążając tunel w ciemnościach.

Jechaliśmy przez dobrą godzinę jak nie więcej. Tunel był ciasny i mokry, przez co czasem ślizgało mi się przednie koło. Nie mogłam osiągnąć pełnej prędkości, gdyż uniemożliwiał mi to brak miejsca. Ręce zaczęły mnie boleć od ściskania kierownicy, a plecy od pochylania się. Miałam straszną ochotę zatrzymać motor i rozprostować kości, ale wiedziałam, że to niemożliwe. Nie mieliśmy czasu na takie przyjemności.

Rzuciłam okiem za siebie, upewniając się, że Henri wciąż za mną jedzie. Przez całą drogę utrzymywał odpowiednią odległość i jechał ze stałą prędkością, jaką narzucił nam Callum, który prowadził. Żałowałam, że Adam nie mógł pojechać z nami. Na pewno nie uśmiechało mu się samemu siedzieć w obozie i panować nad wszystkim. Niestety, jako nasz przywódca miał takie zadanie i nie mógł na to nic poradzić.

Pomacałam kieszenie kurtki, aby upewnić się, że telefon, który od niego dostałam, wciąż był na miejscu. Nie chciałam stracić z nim kontaktu w szczególności, że nie wiedzieliśmy, gdzie mieściła się Jaskinia Alf.

To pytanie odbijało się w mojej głowie przez całą podróż. Zastanawiałam się, dlaczego trwa ona tak długo. Czy oznaczało to, że jaskinia była aż tak oddalona od obozu? W dodatku znajdowała się na pustyni. Gdzie w takim razie była ta pustynia? Oprócz korzeni zwisających z góry tunelu nie widziałam nic, co przypominałoby pustynię. Zero piasku.

Wilczyca Początek✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz