Rozdzial 4

87 4 0
                                    

Dzisiejszy dzien zapowiadal sie swietnie . Byla sabota . Caly dzien dla mnie . Jak codzienien zszedlem na dol moja mama powiedziala
-Hej . Jedziemy dzisiaj do lasu .
-Co ? Nie . Prosze
-Nie . Jedziemy i koniec
-Okej-baknalem
Las znajdowal sie niopodal domu. Generalnie to moze jakies 2km . Wiec poszlismy z buta. Moja mama nieodzywala sie do mnie przez cala droge .
-Jestes na mnie zla ?-spytalem z zaciekawieniem
-Nie ...-uciela
Wtedy zobaczylem ze mama niosla koszyk . Chyba planowala piknik . Gdy doszlismy zapytala
-Teraz chcesz isc na grzyby czy najpierw piknik ?
-Grzyby-powiedzialem
W lesie bylo cieplo . Nie padalo co sie zadko zdarzalo . Poszedlem pod male choinki by zobaczyc jakies maslaki ale nic nie bylo .
Moja mama oczywiscie znalazla 9 podgrzybkow i 4 maslaki . Ja nic . Podszedlem do mojego 1 grzyba byl nim stary , paskudny borowik gdy juz mialem wracac potknalem sie . Zaczalem sie zsuwac ze zbocza na sam dol . Gdy dolecialem na sam dol  zlapala mnie Isabell
-Jak ty to zrobilas ?
-Zlapalam cie.
-Dzieki ale ja jestem troche ciezszy niz ty.
-Musiales sie uderzyc w glowe poczas spadania.
-No tak-Sklamalem
-Dzieki
-Nie ma za co .
-Dobra ide na gore.
-Do zobaczenie
-Narazie-odpowiedziala.
Moja mama okazala sie byc nie daleko . Strasznie mnie okrzyczala ale bylo warto .
Gdy juz wrocilismy zaczynalo sie sciemniac . Poszedlem do swojego pokoju i zasnalem na ,,American Pie" . Nie moglem przestac myslec o Isabell.

Dzień Z Wampirami 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz