*Sebastian!!!*

118 5 6
                                    

Ola:

Szybko chwyciliśmy swoje deski i ruszyliśmy w stronę skate parku. Kiedy do niego dotarliśmy zaczęliśmy jeździć i robić różne triki. Ja próbowałam się trochę popisać, ale no cóż nie wyszło. Jeździliśmy tak dobre parę godzin. Co jakiś czas,albo to Karolina i Leo się całowali, albo Ala i Charlie. Szczerze to byłam trochę zła, że Karolina znalazła sobie szybciej chłopaka ode mnie no, ale cóż trudno się mówi. Po dobrych paru godzinach wróciliśmy do domu...

Karolina:

Bardzo fajnie było w skate parku... No cóż kiedyś trzeba było z niego wyjść. Kiedy staliśmy pod drzwiami od mojego domu zobaczyłam, że na murku siedzi dość wysoki szatyn z walizkami obok. Był ubrany w niebiesko-białą koszulę z krótkim rękawkiem i czarne spodnie. Siedział do na tyłem, więc nie widziałam jego twarzy... Po kilku chwilach wahania ja razem z Leo postanowiliśmy podejść do tajemniczego chłopaka. ^Ahhh te boi dupy...^

Kiedy razem z Leo staliśmy na przeciwko chłopaka... Nie dowierzałam własnym oczom... Tym tajemniczym chłopakiem okazał się mój własny brat Sebastian.

-Sebastian?! Co ty tutaj robisz???

-Karolinka... Czekam na ciebie nie widzisz?

Chłopak szybko wstał z murka i mnie przytulił co ja odwzajemniłam.

-Wytłumaczę ci wszystko jak wejdziemy do domu. Okej?

-Okej.

Szybko weszliśmy do domu i siedliśmy na kanapie. Po czym szatyn zaczął opowiadać.

-Więc tak... Rodzice powiedzieli mi, że tutaj mam skończyć szkołę, ponieważ nie jestem już potrzebny w biurze i po prostu... Wróciłem.

-Rozumiem... To ty idź się rozpakuj, a my spróbujemy zrobić obiad, a Sebastian... Bo jest taka jedna mała sprawa dotycząca jednej rzeczy....

-Boże dziecko co ty znowu zniszczyłaś?

-No bo pamiętasz jak tata zniszczył toster???

-No pamiętam, a co?

-No bo ja z Alą też jeden zniszczyłyśmy...

-Boże dziecko... Ty się bój pana Boga... Ja ci to mówię, bój się pana Boga, bo jak ci dupę przetrzepie to się nie pozbierasz.

-Dobra nie strasz nie strasz, bo się zesrasz.

-Ja idę się rozpakować tylko błagam... Nie zniszczcie kuchni.

Po tych słowach Sebastian wziął walizki i poszedł na górę do swojego pokoju. Byłam bardzo szczęśliwa, że przyjechał. Ja razem z Alą i Olą usiadłyśmy na kanapie i oglądałyśmy TV, a faceci zapierdzielali w kuchni. Po jakiś 30 minutach na naszych talerzach pojawił się obiad, a na obiad była... Pizza... Tsaaa oczywiście z zamrażarki... Za bardzo się nie napracowali. Kiedy skończyliśmy jeść postanowiliśmy, że zagramy w ,,Prawda lub wyzwanie''. Najpierw ja zadałam Charliemu.

-Prawda czy wyzwanie?

-Wyzwanie. (Charlie)

-No dobra... No to... Wyjdź przed dom i krzyknij ,,Allah Agbar''

-Uhhh na dobra. (Charlie)

Charlie wstał i wyszedł na zewnątrz. Akurat tak się składało, że przechodziło kilka osób, a Charlie musiał to krzyknąć.

-ALLAH AGBAR!!! (Charlie)

Ja, Ola, Ala, Leo i Sebastian wybuchnęliśmy nie pohamowanym śmiechem, a biedny Charlie płonął ze wstydu, a jakiś dzieciak krzyknął:

-To jest ulica, miejsce publiczne. Tutaj się nie wyznaje religii gnoju!!!

Charlie szybko wrócił do domu. Był cały czerwony jakby tyle co go wyjęto z gorącej wody. Gra się toczyła dalej. Padały dziwne wyzwania oraz pytania. Jednak w końcu nastał wieczór i trzeba było iść spać. Kiedy leżałam już z Leo w łóżku wtuliłam się w jego nagi tors i próbowałam zasnąć. Po dość długiej próbie udało mi się zasnąć, ale jednak nie było dane mi spać, ponieważ Leo zaczął mnie obmacywać i całować.

-Leo proszę cię. Ja chcę spać.

-A ja natomiast chcę ciebie.

-Leo proszę.

-Nie... Ja ma ochotę na ciebie i to jest mi dane... Nie to co tobie sen.

-Bardzo śmieszne, ale na serio Leo ja chcę spać.

Leo złączył nasze usta w namiętnym pocałunku... Tsaaa nie dało się odmówić i oddałam pocałunek. Po dość długim czasie zasnęliśmy.

________________________
Przepraszam,że taki krótki, ale nie mam weny. :(
No to do następnego ❤️😊😘👑

Czy to sen... Czy rzeczywistość?! / BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz