Ola:
Szybko chwyciliśmy swoje deski i ruszyliśmy w stronę skate parku. Kiedy do niego dotarliśmy zaczęliśmy jeździć i robić różne triki. Ja próbowałam się trochę popisać, ale no cóż nie wyszło. Jeździliśmy tak dobre parę godzin. Co jakiś czas,albo to Karolina i Leo się całowali, albo Ala i Charlie. Szczerze to byłam trochę zła, że Karolina znalazła sobie szybciej chłopaka ode mnie no, ale cóż trudno się mówi. Po dobrych paru godzinach wróciliśmy do domu...
Karolina:
Bardzo fajnie było w skate parku... No cóż kiedyś trzeba było z niego wyjść. Kiedy staliśmy pod drzwiami od mojego domu zobaczyłam, że na murku siedzi dość wysoki szatyn z walizkami obok. Był ubrany w niebiesko-białą koszulę z krótkim rękawkiem i czarne spodnie. Siedział do na tyłem, więc nie widziałam jego twarzy... Po kilku chwilach wahania ja razem z Leo postanowiliśmy podejść do tajemniczego chłopaka. ^Ahhh te boi dupy...^
Kiedy razem z Leo staliśmy na przeciwko chłopaka... Nie dowierzałam własnym oczom... Tym tajemniczym chłopakiem okazał się mój własny brat Sebastian.
-Sebastian?! Co ty tutaj robisz???
-Karolinka... Czekam na ciebie nie widzisz?
Chłopak szybko wstał z murka i mnie przytulił co ja odwzajemniłam.
-Wytłumaczę ci wszystko jak wejdziemy do domu. Okej?
-Okej.
Szybko weszliśmy do domu i siedliśmy na kanapie. Po czym szatyn zaczął opowiadać.
-Więc tak... Rodzice powiedzieli mi, że tutaj mam skończyć szkołę, ponieważ nie jestem już potrzebny w biurze i po prostu... Wróciłem.
-Rozumiem... To ty idź się rozpakuj, a my spróbujemy zrobić obiad, a Sebastian... Bo jest taka jedna mała sprawa dotycząca jednej rzeczy....
-Boże dziecko co ty znowu zniszczyłaś?
-No bo pamiętasz jak tata zniszczył toster???
-No pamiętam, a co?
-No bo ja z Alą też jeden zniszczyłyśmy...
-Boże dziecko... Ty się bój pana Boga... Ja ci to mówię, bój się pana Boga, bo jak ci dupę przetrzepie to się nie pozbierasz.
-Dobra nie strasz nie strasz, bo się zesrasz.
-Ja idę się rozpakować tylko błagam... Nie zniszczcie kuchni.
Po tych słowach Sebastian wziął walizki i poszedł na górę do swojego pokoju. Byłam bardzo szczęśliwa, że przyjechał. Ja razem z Alą i Olą usiadłyśmy na kanapie i oglądałyśmy TV, a faceci zapierdzielali w kuchni. Po jakiś 30 minutach na naszych talerzach pojawił się obiad, a na obiad była... Pizza... Tsaaa oczywiście z zamrażarki... Za bardzo się nie napracowali. Kiedy skończyliśmy jeść postanowiliśmy, że zagramy w ,,Prawda lub wyzwanie''. Najpierw ja zadałam Charliemu.
-Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie. (Charlie)
-No dobra... No to... Wyjdź przed dom i krzyknij ,,Allah Agbar''
-Uhhh na dobra. (Charlie)
Charlie wstał i wyszedł na zewnątrz. Akurat tak się składało, że przechodziło kilka osób, a Charlie musiał to krzyknąć.
-ALLAH AGBAR!!! (Charlie)
Ja, Ola, Ala, Leo i Sebastian wybuchnęliśmy nie pohamowanym śmiechem, a biedny Charlie płonął ze wstydu, a jakiś dzieciak krzyknął:
-To jest ulica, miejsce publiczne. Tutaj się nie wyznaje religii gnoju!!!
Charlie szybko wrócił do domu. Był cały czerwony jakby tyle co go wyjęto z gorącej wody. Gra się toczyła dalej. Padały dziwne wyzwania oraz pytania. Jednak w końcu nastał wieczór i trzeba było iść spać. Kiedy leżałam już z Leo w łóżku wtuliłam się w jego nagi tors i próbowałam zasnąć. Po dość długiej próbie udało mi się zasnąć, ale jednak nie było dane mi spać, ponieważ Leo zaczął mnie obmacywać i całować.
-Leo proszę cię. Ja chcę spać.
-A ja natomiast chcę ciebie.
-Leo proszę.
-Nie... Ja ma ochotę na ciebie i to jest mi dane... Nie to co tobie sen.
-Bardzo śmieszne, ale na serio Leo ja chcę spać.
Leo złączył nasze usta w namiętnym pocałunku... Tsaaa nie dało się odmówić i oddałam pocałunek. Po dość długim czasie zasnęliśmy.
________________________
Przepraszam,że taki krótki, ale nie mam weny. :(
No to do następnego ❤️😊😘👑
CZYTASZ
Czy to sen... Czy rzeczywistość?! / BAM
FanfictionJak potoczą się losy bohaterów... Czy wszystko znowu będzie tak samo? Czy może jeden ruch zmieni wszystko...A może to tylko głupi nic nie znaczący sen?! Przekonasz się czytając tą książkę!!!