- Musimy iść. – Alex bierze mnie za rękę i próbuje podnieść do góry. – No chodź Bri, proszę.
- Dopóki nie zabiorą jej ciała, ja nigdzie się nie ruszam. – wyrywam rękę chłopakowi. – Nigdzie nie idę.
- Boże... – chłopak wzdycha z zażenowaniem. – Dziewczyno zrozum, że jeżeli tutaj zostaniemy nas też rozstrzelą. Chcesz zostać zabita, czy pomścić swoją matkę na polu bitwy? Zdecyduj się. „Czasami warto uciec, aby potem powrócić z dwa razy większą siłą."
- Powiedziałam, nigdzie nie idę.
- A więc nie mam innego wyboru. – chłopak podchodzi do mnie, bierze pod pachy i odciąga od ciała.
- Zostaw mnie! Nic o mnie nie wiesz! Ja muszę z nią zostać! Zostaw mnie! – wymachuję nogami i wyprężam w każdą stronę, aby wyrwać się z uścisku chłopaka. Wbijam mu paznokcie w ręce, drapię po policzkach i kopię po nogach. Nic z tego. Miałam być silna, a nie mogę poradzić sobie nawet z Alex'em. Zrezygnowana rozluźniam mięśnie i poddaję się mocnym ramionom chłopaka. Ten po kilku minutach drogi ostrożnie stawia mnie na ziemi.
- Teraz pójdziesz ze mną? – wyciąga do mnie rękę.
Stoimy kilkadziesiąt metrów od miejsca śmierci mojej matki. Spoglądam w tamtą stronę i widzę, jak pierwsze promienie wschodzącego słońca, oświetlają jesienny dywan z liści na trawie. Ledwie zauważalne ciało kobiety wygląda, jak mała wróżka śpiąca w swoim małym łożu. Nagle widok zasłaniają dwie, duże sylwetki mężczyzn w kominiarkach. Podchodzą do trupa swojego kolegi, mówiąc coś pod nosem. Kiedy podnoszą głowę nasze wzroki się krzyżują i po chwili mężczyźni ruszają pędem w naszą stronę.
1,5 roku wcześniej
- Mam dość. – opadam bezwładnie na łóżko.
Zerkam na telefon. „21:34" Po tym, jak wraz z Alex'em wymyliśmy wszystkie naczynia, dostałyśmy niemałą pochwałę od dyrektora. Trochę się zdziwiłam, ponieważ to tylko... talerze. Po inspekcji kazał nam iść szybko spać. Alex postanowił, że mnie odprowadzi i tak odprowadzał mnie przez dobre pół godziny. Nie powiem, fajny z niego chłopak, jednak dalej uważam go za debila.
Podchodzę do szafy, wyciągam białą, przezroczystą koszulę nocną, kosmetyczkę i wychodzę do łazienki. Kiedy otwieram drewniane drzwi, wita mnie gorąca, zaparowana sauna. Po lewej stronie ustawione są cztery kabiny z prysznicami, a po drugiej trzy umywalki z lusterkami. W jednej z kabin, dalej leci woda. Słyszę, jak osoba w środku nuci cicho piosenkę pod nosem. Niesłyszalnie wchodzę do jednej z kabin, gdzie wita mnie mała półeczka na kosmetyki oraz buty, i dwa wieszaczki na ubrania. Ściągam mundur, wysokie, ciężkie glany kładę na półeczce i naga wchodzę do kabiny. Odkręcam kurek. Z końcówki prysznica zamiast ciepłej wody, wita mnie lodowata, jak lód ciecz.
- Aaaa! – przekręcam kurek gwałtownie w lewo i nagle moje ciało pokrywa się gorącym wrzątkiem.- Nosz kurwa, no. – zakręcam zrezygnowana kurek.
Śpiewanie z sąsiedniej kabiny ucichło, tak samo jak i dźwięk lecącej wody. Przez kilka sekund stałam, wsłuchując się w denerwującą ciszę.
- Ehm... Ktoś tu jest? – odezwał się nagle dziewczęcy głos.
- Tak, nie przejmuj się za chwilę wychodzę. Nie chciałam Ci przeszkadzać. – odpowiadam tajemniczemu głosowi.
Słyszę głośny trzask drzwi i szybki chód, zbliżający się w moją stronę. Nagle drzwi otwierają się na oścież, a w nich stoi całkiem naga Su.