Rozdział 14

68 8 23
                                    

- To tutaj. – mocnym szarpnięciem pociągam plastikową klamkę na drzwiach garażu, która z głośnym dźwiękiem rozsuwa do góry klapę, odsłaniając wnętrze. Powiew wiatru i promienie słoneczne wprawiają w ruch tysiące drobinek kurzu. Wydaje się, jakby tańczyły zwariowany taniec, kręcą się, falują, opadają i gwałtownie wznoszą. Niektóre z nich wpadają mi do ust i nosa, przez co muszę kilka razy odkaszlnąć, aby pozbyć się ich z moich płuc. Przez ścianę małych kłębków przebija się kształt dużego, masywnego wozu. Macham ręką, rozpraszając kurz i dopiero teraz wyraźnie widzę, z jaką maszyną mam do czynienia. Duży, srebrny Jeep. Ma potężną maskę, masywne koła i błyszczącą karoserię. Lśni nowością i świeżością, a oprócz dywanu kurzu, nie ma na nim żadnego, innego zabrudzenia. Jest piękny. Nie znam się na samochodach, to fakt, jednak po samym wyglądzie wnioskuję, że jest to jeden z najnowszych modeli, zrobionych na specjalne zamówienie. Na wojnę. Kiedy Alex zauważa samochód, wprost nieruchomieje. W jego oczach pojawiają się małe iskierki podekscytowania i niewiary. Powoli podchodzi do Jeepa, głaszcze maskę, podziwia kolor, budowę. Przypomina mi małe dziecko w sklepie z zabawkami.

- Skoro tak bardzo się podoba, to czyń swoją powinność. – brzęk kluczy, który trzymam w wyciągniętej ręce, wyrywa go z transu. Bierze kluczyki, lekko wsuwa do zamka, przekręca. Samochód klika, otwierając blokady w drzwiach i miga światłami, witając nas. Zupełnie, jakby ożywał po długim śnie oczekiwania na właścicieli. Alex wchodzi do środka i dosłownie wykrzykuje coś o prędkości oraz koniach mechanicznych, a ja pozostawiam go w swoim świecie i kieruję w stronę bagażnika, który od początku mnie kusi. Wkładam rękę pod szczelinę i naciskam, otwierając klamrę. Kiedy zauważam zawartość, zamieniam się w słup soli. Karabiny, pistolety, kastety, puszki z gazem, pudełeczka z nabojami, noże, kamizelki kuloodporne, liny, latarki, haki, lornetki i wiele innych rzeczy uzbrojenia „wpatrują się" we mnie nieruchomo. Skanuję każdą rzecz po kolei, nie dowierzając.

- Alex! Chodź tu szybko. – wołam chłopaka, nie spuszczając wzroku z broni.

- Co tam chcia... O w mordę! - reaguje tak samo, jak ja. Mruga szybko oczami i zbliża się do bagażnika z otwartą buzią. – Takie rzeczy śniły mi się tylko w najskrytszych snach! Bri, kocham twojego ojca. Kiedy go uratujemy musisz powiedzieć mu, żeby podarował mi kilka takich zabawek. – sięga po pierwszy, lepszy karabin i zaczyna się nim bawić.

- Zostaw to! – wyrywam mu broń z rąk i chowam za plecami. – A jak jest naładowany?! Przecież możesz sobie coś zrobić. – patrzę na niego z troską.

- Spokojnie. Nie jest naładowany. Daj, pokażę Ci. - podchodzi do mnie z rozbawieniem.

- Nie. – biorę nogi za pas i chowam się za przodem samochodu. – Nie oddam Ci go.

- Bri, nie zmuszaj mnie. – na jego twarzy pojawia się szarmancki uśmiech.

- Nie zmuszam. Informuję, że go nie dostaniesz. Po prostu się o ciebie troszczę.

- Tak? To sam sobie go wezmę. – rusza w pogoń za mną.

Zaczynamy zabawę w kotka i myszkę. Ścigamy się w około samochodu, śmiejemy, krzyczymy. Kiedy Alex już prawie mnie dosięga, ja daję mu kuksańca w biodro i zwinnie wymykam się z jego rąk. Raz chowam się przed nim za garażem, raz pod samochodem. Co jakiś czas grozi mi osobistym więzieniem, a ja tylko cicho chichoczę w odpowiedzi. Trwa to dobre 15 minut, kiedy wreszcie nie mam siły na dalszy bieg i unoszę ręce w celu przegranej. Alex łapie mnie od tyłu i przyciąga do siebie, zamykając w mocnym uścisku.

- Mam cię. – mówi zadyszanym głosem, a jego ciepły oddech muska moje ucho, przyprawiając moje ciało o falę dreszczy. Delikatnie luzuję mój uścisk z loży, przejmuje karabin i kładzie go na ziemię. Jego ręce lądują na moich biodrach. Czuję kolejny przypływ ciepła i motylki w brzuchu. Mój oddech staje się nierówny i szybki. Stojąc za mną, opiera głowę na moim ramieniu i cicho oddycha. Ciepłe powietrze z jego płuc, ogrzewa mój policzek. Stoimy tak, w ciszy, przyglądając się gruzom domu na przeciwko. Nie wiem ile mija, minuta, dwie, wiem jednak, że mogłabym trwać w jego uścisku przez wieczność. Dopiero jego melodyjny głos przerywa milczenie.

...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz