- No to... jedźcie ostrożnie i koniecznie zadzwońcie jak dotrzecie na miejsce - mówi babcia biorąc na ręce mojego sześcioletniego brata. Przytulaja go na pożegnanie, a maluch odwzajemnia uścisk i daje jej całusa w policzek.
Do mnie podchodzi dziadek.
- Nie martw się skarbie. Będzie dobrze. Dasz sobie radę. Jesteś dzielną kobietą. - szepcze mi do ucha i przytula mnie.
- Dziękuję dziadku. Postaram się - mówię przytulając się do niego jeszcze mocniej.
On jak nikt inny mnie rozumie. Zawsze mogłam mu powiedzieć o wszystkim. Potrafiliśmy godzinami rozmawiać o wszystkim i o niczym za razem. Tego również będzie mi brakować - naszych długich rozmów tych bezsensownych i tych naprawdę ważnych. Mało brakuje, żebym znowu zaczęła płakać, ale na szczęście udaje mi się powstrzymać.
Następna jest babcia. Uśmiecha się do serdecznie i wyciąga do mnie swoje ręce na znak, żebym ją ostatni raz przytuliła. Od razu rzucam się w jej ramiona.
- Będę za tobą tęsknić babciu - mówię.
- Och skarbie, ja też będę bardzo za tobą tęsknić, ale nie martw się, dasz sobie radę - pociesza mnie.
Uśmiecham się do niej. Dziadkowie żegnają się z moimi rodzicami, a ja podchodzę do Noah, który stoi przy samochodzie i przygląda się mojej rodzinie. Nie potrafię nic powiedzieć. On chyba też ma z tym problem. Po prostu przytula mnie, tak jak zwykle. Jakbyśmy się nie żegnali, tylko zaraz mieli iść na plażę, żeby podziwiać ocean i spędzić kolejny normalny dzień. Wiele bym dała, żeby tak było, ale rzeczywistość jak zwykle mnie rozczarowuje.
- Pamiętaj, że cię kocham - szepcze mi do ucha.
Teraz już nie potrafię powstrzymać łez. One same spływają po mojej twarzy. Jeszcze bardziej się do niego przytulam i zaciskam dłonie na jego koszulce. Trwamy w takim stanie dopóki mój tata nam nie przeszkadza. Informując, że musimy już jechać, więc wyswobadzam się z objęć mojego przyjaciela i po raz ostatni spoglądam w jego błękitne oczy.
- Tęsknię za tobą - mówi uśmiechając się do mnie.
Odwzajemniam uśmiech, ale z moich oczu nadal płyną łzy. Wsiadam do samochodu.
- Czemu płaczesz Ania? - pyta mój braciszek.
Wzruszam tylko ramionami i pospiesznie wycieram łzy. Spoglądam przez okno samochodu. Tata rusza, a ja cały czas patrzę na Noah, który stoi razem z moimi dziadkami. Machają nam. Kiedy znikają mi z oczu, odwracam się i siadam normalnie w fotelu.
Sięgam do mojego plecaka, żeby wyjąć mój telefon, ale moją uwagę przykuwa drobny pakunek który wypada, gdy otwieram zamek.
Zdejmuję folię ozdobną i otwieram pudełko. Na samym wierzchu leży liścik.
Mam nadzieje, że o mnie nie zapomnisz. Noah
Zaglądam ponownie do pudełka i wyjmuję z niego mały album i iPod'a. W albumie znajdują się nasze wspólne zdjęcia zrobione polaroidem Noah. Pod każdym zdjęciem jest napisana dokładna data wykonania każdego zdjęcia i krótki komentarz. Rany, zbierał to przez tyle lat... Wzruszam się na ten gest i znów zaczynam płakać, ale tym razem ze szczęścia.
Następnie włączam iPod'a. System pokazuje jedną wgraną playlistę. Naciskam przycisk "play" i pogrążam się w cudownym głosie Tom'a Odell'a - mojego ukochanego piosenkarza. Oczywiście, że wiedział - śmieję się na tą myśl.
Nasza podróż trwa ponad cztery godziny, dlatego zdążam przesłuchać moją playlistę co najmniej pięć razy i co najmniej pięćdziesiąt razy przejrzeć album wspominając każdą wspólną chwilę spędzoną z Noah w ciągu ostatnich 13 lat.
Nigdy nie zapomnę jak się poznaliśmy. Miałam wtedy trzy lata. Bawiłam się w małej piaskownicy na jedynym placu zabaw w Rhossili. Lepiłam zamek z pisku. W pewnej chwili podszedł do mnie chłopczyk o niebieskich oczach i kasztanowych włosach. Nigdy też nie zapomnę jego bluzki w krokodyle. Na mojej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech na to wspomnienie.
- Mogę się z tobą pobawić? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam wyniośle, tak jak tylko potrafi trzy latka.
- Dlaczego? - posmutniał
- Bo cię nie znam.
- Jestem Noah - przedstawił się. - A ty jak się nazywasz?
- Mam na imię Ania - podałam mu rączkę.
- To mogę się z tobą pobawić Aniu?
- No dobrze, możesz - jego twarz rozpromienił uroczy uśmiech.
Siedzieliśmy w tej piaskownicy do późnego wieczora. Od tego czasu spotykaliśmy się na tym placu zabaw codziennie. Później plac zabaw zamieniliśmy na plażę. Tam co rano i co wieczór spotykaliśmy się by podziwiać wędrówkę słońca. Dzisiejszego ranka był nasz ostatni raz. Nie wiem kiedy znowu będziemy mieli okazje na taki sposób spędzania wspólnego czasu.
Z zamyślenia wyrywają mnie rodzice, którzy informują mnie, że jesteśmy już na miejscu.
Wcześniej nawet nie interesowałam się tym gdzie będziemy mieszkać, chyba byłam zbyt zajęta użalaniem się nad sobą i wymyślaniem co zrobić, żeby zostać w Rhossili, więc gdy znajdujemy się w samym centrum Londynu, w dzielnicy Royal Borough of Kensington and Chelsea, zaczynam się poważnie zastanawiać czy moi rodzice byli szczerzy wobec mnie w kwestii swojej pracy. Nie chce mi się wierzyć, że dwójka chemików zarabia tyle, że stać ich na życie w jednej z najbogatszych dzielnic Londynu.
Docieramy na ulicę Holland Park, wzdłuż której stoją białe dwupiętrowe, szeregowe domy. Tata parkuje przed numerem 6A. Wszyscy wysiadamy z samochodu. Leon jako pierwszy biegnie do bramki i wchodzi na podwórko. Za nim podążają rodzice, a ja wlokę się za nimi niczym skazaniec. Nadal nie chcę tu być.
Kiedy rodzice otwierają drzwi i zapraszają mnie, żebym jako pierwsza weszła do nowego domu z niechęcią przystaję na ich propozycję. Wchodzę do środka i to co widzę sprawia, że nie mogę wykrztusić ani słowa.
Ten dom wygląda jak pałac!
Podłoga wyłożona lśniącymi kafelkami prowadzi do marmurowych schodów z pięknymi mahoniowymi poręczami. Wchodzę nie pewnie do środka. Rozglądam się uważnie wokoło.
- Podoba się wam? - pytają rodzice.
- Jest super! - krzyczy Leoś.
Ja nie potrafię wykrztusić ani słowa. Po prostu przytakuję kiwając głową.
- No to biegnijcie zobaczyć swoje pokoje - mówi mama.
Wchodzę powoli po schodach sunąc ręką po idealnie gładkiej powierzchni poręczy.
Na piętrze znajdują się cztery pary drzwi. Zaglądam do pierwszych z nich i wchodzę do łazienki.
Następnie trafiam do sypialni rodziców, która jest po prostu niesamowita.
Później znajduję królestwo Leona. Po wszystkich ścianach "skaczą" dinozaury - mój brat kocha dinozaury.
Zostają ostatnie drzwi. Domyślam się, że za nimi znajduje się mój pokój. Biorę głęboki wdech i naciskam klamkę.
***
Hej kochani,
Nie wiem jak wyszedł ten rozdział. Mam wrażenie, że jest jakiś taki nudny. Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach co wy o tym myślicie.
Dziękuję wam za kolejne 100 wyświetleń i 40 gwiazdek dla mojego opowiadania. Komentarzy też jest co niemiara. Nie mogę się uwierzyć, że naprawdę ktoś chce czytać to opowiadanie. Jeszcze raz bardzo, bardzo Wam dziękuję <3 <3 i do następnej soboty :)
CZYTASZ
Town
Teen FictionSzesnastoletnia Anna mieszka w Rhossili, małym, malowniczym miasteczku u wybrzeży Walii. Uważa, że wszystko co najważniejsze w życiu ma przy sobie; kochającą rodzinę i wymarzonego przyjaciela Noah. Kiedy dowiaduje się, że będzie musiała wyjechać wra...