#8 "London, baby"

151 31 16
                                    

Budzą mnie poranne promienie słońca. Otwieram oczy i... to nie jest mój pokój! Podnoszę się i widzę śpiącego Camerona. Telewizor wciąż jest włączony. O cholera!

Biorę swój telefon. Szlag! Rozładowany.

- Cameron - potrząsam chłopakiem by się obudził. Leniwie otwiera oczy i gdy tylko mnie widzi uśmiecha się szeroko.

- Cameron, zasnęliśmy wczoraj. Jest już dziewiąta! Moi starzy mnie zabiją - panikuję.

- Bez przesady przecież nic złego nie zrobiliśmy - lekceważy sytuację.

- Wczoraj zaginął ich młodszy syn, a teraz córka nie wraca na noc. Nie uważasz, że to lekka przesada?

Rzucam bezużytecznym telefonem o łóżko i zaczynam pospiesznie zbierać swoje rzeczy.

Cameron bez słowa bierze mój telefon i podłącza go do ładowarki. Urządzenie od razu się włącza. Podaje mi je. Na ekranie pojawia się kilka powiadomień.

*Masz 16 nieodebranych połączeń*

*Masz 9 wiadomości na poczcie głosowej*

*Masz 10 wiadomości*

Okazuje się, że prawie wszystkie wiadomości są od mamy i taty, jest też kilka od Noah. Pewnie poinformowali go o moim zniknięciu.

Najpierw dzwonie do przyjaciela.

- Anna? - odzywa się zanim zdam cokolwiek powiedzieć. - Dzięki Bogu! Co się dzieje? Twoi rodzice powiedzieli mi, że nie wróciłaś na noc do domu.

- Tak. Zasiedziałam się u kolegi. Ale nie rozumiem dlaczego zadzwonili do ciebie?! - Zaczynam się irytować. - Co ty masz do tego? I tak byś nic nie zrobił.

- Martwią się o ciebie. Ale czekaj, jakiego kolegi?

- Nie twój interes Noah! Muszę kończyć - nie czekając na jego odpowiedź, rozłączam się.

- Coś się stało? - pyta jakby nigdy nic Cameron.

Nie muszę długo czekać, a mój telefon znów zaczyna dzwonić. Widocznie Noah juz zdążył poinformować moich rodziców, że się z nim kontaktowałam.

- Halo?

- Anna! Gdzie ty się podziewasz co się z tobą dzieje?!

- Mamo, spokojnie. Zasiedziałam się trochę u kolegi. Przepraszam. Zaraz będę w domu i na spokojnie porozmawiamy.

- Dobrze - uspokaja się trochę. - W takim razie wracaj. Czekamy wszyscy na ciebie - rozłącza się.

Odwracam się i widzę jak Cameron wpatruje się we mnie z zaciekawieniem.

- No co? - pytam.

- Nic, musisz już iść? - pyta.

- No raczej. I tak mam już kłopoty.

- Odprowadzę cię - proponuje.

- OK. Więc chodźmy.

Jak najszybciej wychodzimy z domu i już po dziesięciu minutach stajemy pod moim domem. Cameron szybko się ze mną żegna i odchodzi.

Wdycham głęboko powietrze i wchodzę do domu.

- Anna! - z kuchni wybiega moja mama i przytula mnie.

Jej reakcja mnie dziwi - mówiąc delikatnie.

- Przepraszam mamo. Byłam u Camerona tak jak wam wczoraj powiedziałam. Oglądaliśmy film i nawet nie zauważyliśmy kiedy zasnęliśmy. Nie chciałam, żebyście się martwili. Przepraszam was - mówię zbyt szybko i chaotycznie.

- OK. Zapomnijmy o tym. Idź na do swojego pokoju i może się przebierz - mówi z dziwnym błyskiem w oku.

Spoglądam na nią z podejrzliwością, ale staram się ignorować jej dziwne zachowanie i idę na górę.

Gdy wchodzę do mojego pokoju oniemieję. Pod oknem stoi odwrócony wysoki chłopak o kasztanowych włosach, które tak dobrze znam. W całym pomieszczeniu roznosi się jego znajomy zapach. NOAH...

Chłopak odwraca się do mnie.

- Co tu tu robisz? - pytam oschle.

- Tak się witasz z przyjacielem? - uśmiecha się ponuro.

Ma rację. Normalnie rzuciłabym się na niego bez zastanowienia. Nie widziałam go przecież tyle czasu. Coś się we mnie zmieniło?

Podchodzi do mnie blisko, bardzo blisko i spogląda w moje oczy.

- Tęskniłem, Ann. Nawet nie wiesz jak bardzo. Dlatego postanowiłem przyjechać. Kiedy przyjechałem twoi rodzice mi powiedzieli, że nie wróciłaś na noc dlatego zacząłem do ciebie wydzwaniać. O to chodzi? Dlatego jesteś na mnie taka zła?

- Przepraszam - mówię po czym rzucam się w jego ramiona. Tak mi go brakowało.

- To ostatni tydzień wakacji. Może poszlibyśmy na miasto? Nigdy nie zwiedzałem Londynu - odzywa się po dłużej chwili ciszy.

- Jasne. Tylko daj mi minutę. Muszę się przebrać i odświeżyć.

- OK. To czekam - mówi po czym siada na łóżku i patrzy jak krzątam się po pokoju.

Po niespełna dwudziestu minutach jestem gotowa do wyjścia

- Mamo, idę z Noah na miasto dobra? - informuję rodzicielkę gdy znajdujemy się już na dole.

- Dobrze, tylko wróć na noc - śmieje się.

Od kiedy moja mama żartuje. Nie poznaję tej kobiety.

- Niech się pani nie martwi. Ja o to zadbam - śmieje się Noah.

Biorę go za rękę i wychodzimy. Szykuje się ciekawy dzień.

***
Dziś trochę krótszy rozdział. Miał być dopiero w sobotę, ale tyle osób prosiło mnie żebym dodała wcześniej, więc na wasze życzenje jest! Mam nadzieję, że się spodobał. Gwiazdki i komentarze mile widziane 😊

Do następnego napisania 😘

Amy

TownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz