#14 "Trzeba zacząć na nowo"

68 5 0
                                    

- No to co, idziemy? - pytam Camerona, gdy kończy jeść śniadanie przygotowane przez moją mamę.

- Tak. Gotowa?

- Już od dziesięciu minut! - śmieję się.

- Więc chodźmy. Dziękuję pani za pyszne śniadanie - mówi Cameron.

Mama uśmiecha się do niego serdecznie, a następnie całuje mnie w policzek na pożegnanie. Wychodzimy z domu. Łapię Camerona pod ramię i ruszamy w drogę. Denerwuję się trochę, nawet bardzo. Mój oddech przyspiesza, zaczynam częściej przełykać ślinę, a mój wzrok staje się rozbiegany. Cameron zauważa mój stres.

- Nie przejmuj się. Dasz radę. Nowa szkoła to nic strasznego - pociesza mnie.

- Taaa, łatwo ci mówić - wywracam oczami. Cameron śmieje się.

- Będzie dobrze - całuje mnie w czoło. 

Przytulam się do niego i znów ruszamy w drogę. Żartujemy, śmiejemy się i wygłupiamy. Nagle przed oczami miga mi JEGO twarz. Jakiś chłopak przechodzi koło mnie. Dałabym głowę, że to NOAH! Odwracam się, ale znajomy nieznajomy znika za zakrętem.

- Co jest? - pyta Cameron.

Kręcę głową. To nie mógł być on. Mam jakieś przewidzenia. Tak, to na pewno to. Moje dziwne urojenia.

- Nic takiego - uśmiecham się do niego.

Cameron zostawia mnie przy drzwiach głównych mojej nowej szkoły, a sam pędzi na uniwersytet. Kilka głębszych oddechów i stawiam krok na pierwszym schodku. Później drugi i kolejne.

Wchodzę do budynku przez ogromne szklane drzwi. W środku panuje harmider. Wszyscy szukają klasy, w której mają kolejną lekcję.

Sięgam do swojej torby by wyjąć z niej mój plan. Pierwszą lekcją jest historia w sali 1034 z panem Smith'em. Przeciskam się przez tłum uczniów, którzy są tak samo zagubieni jak ja. Udaje mi się znaleźć plan budynku szkoły. Jak się okazuje sala, której szukam znajduje się na trzecim piętrze, więc kieruję się w stronę ogromnych schodów na końcu korytarza. Po drodze zauważam wiele interesujących osób. Dwie dziewczyny po prawej stronie siedzą przy ścianie i grają na gitarach. Parę metrów dalej jakiś chłopak szkicuje coś w dużym bloku, jeszcze inna dziewczyna siedząca nieopodal czyta książkę. Tyle różnych osobowości.

Wchodzę po schodach. Już na drugim piętrze dostaję zadyszki, a zostało mi jeszcze parędziesiąt schodów. Nie mogę się poddać. Wspinam się na kolejne i wreszcie udaje mi się wejść na trzecie piętro. Skręcam w lewo i idę wzdłuż korytarza przyglądając się uważnie plakietkom na drzwiach. Sala numer 1022, 1024, 1026... 1034! Bingo!

Wchodzę do pustej klasy. Przy biurku siedzi starszy nauczyciel w okularach połówkach. Czyta coś bardziej uważnie. Nawet nie zauważył mojego przyjścia.

- Uhmm... - nauczyciel zwraca na mnie uwagę.

- Oh, przepraszam moja droga nie zauważyłem Cię. Kim jesteś?

- Melanie. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w tej szkole.

- Ach tak! Melanie! Słyszałem o tobie. Więc witam w naszej szkole!

- Dziękuję.

- Czy na początku lekcji chciałabyś się przedstawić klasie czy raczej wolisz pominąć ten etap?

- Raczej wolałabym to pominąć.

- W takim razie możesz wyjść jeszcze na przerwę. Gdy zadzwoni dzwonek zapraszam z powrotem - pan Smith uśmiecha się do mnie serdecznie.

- Dobrze.

Wychodzę z sali i rozglądam się po korytarzu. Nikogo tu nie znam. Ludzie zdają się mnie nie zauważać, co z jednej strony jest mi na rękę. Z biegiem czasu pod klasą zaczyna zbierać się coraz więcej osób.

Jedni ściskają się na powitanie, inni przychodzą grupami i przystają by porozmawiać. Przyglądam się wszystkim i każdemu z osobna.

W pewnej chwili w tłumie znowu zauważam tego samego chłopaka, tak łudząco przypominającego Noah. Czym prędzej przeciskam się między uczniami i biegnę za znajomym nieznajomym.

Udaje mi się go dogonić. Łapię go za rękę, ale gdy się odwraca jestem pewna, że to nie mój Noah. Co ja gadam?! Oczywiście, że to nie mój Noah! Mojego Noah już... nie ma.

- Prze- prze- przepraszam. Pomyliłam cię z kimś innym.

- Nie ma sprawy. Jestem Eric. - mówi nieznajomy.

- Anna.

- Miło Cię poznać Anno. To twój pierwszy dzień w szkole? Nie widziałem cię tu wcześniej.

- Tak. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień.

- Tak w środku semestru?

- Niestety.

- Dlaczego.

Dzwonek ratuje mnie przed ciekawością nowego znajomego, obwieszczając wszytkim uczniom, że powinni udać się do swoich klas.

Żegnam Eric'a i wracam pod sale 1034.

Wszyscy uczniowie wchodzą do sali, a ja podążam za nimi. Każdy zajmuje swoje miejsce, a ja stoję nie wiedząc co ze sobą zrobić. Gdzie mam usiąść?

Kiedy wszyscy już siedzą na swoich miejscach zauważam ostatnie wolne krzesło przy ławce, przy której siedzi, jakaś blondynka? Przy okazji rozglądam się po klasie i zauważam Erica w jednej z ławek. Nie sądziłam,  że on należy do mojej nowej klasy.

Nie jest nam dane zamienić więcej ani słowa, ponieważ pan Smith zaczyna lekcję historii. Omawiamy właśnie czasy Karola Wielkiego. Na szczęście nie sprawia mi to najmniejszego problemu. W zeszłym roku byłam laureatką konkursu historycznego.

Kiedy lekcja dobiega końca i dzwoni upragniony dzwonek wszyscy czym prędzej wybiegają z sali. Ja natomiast spokojnie pakuje książki do plecaka.

- O! Znów się spotykamy - śmieje się Eric, gdy podchodzi do mnie.

- Najwidoczniej.

Eric przygląda się moim poczynaniom.

- Co się tak patrzysz - pytam.

- Emm... chciałem ci zaproponować oprowadzenie po szkole. W końcu to twój pierwszy dzień i nie chcę żebyś się zgubiła. Ale wiesz to nie jest zobowiązująca propozycja.

- Bardzo chętnie - uśmiecham się do chłopaka i wychodzimy razem z klasy.


***
No i wróciłam! Po naprawdę długiej nieobecności. Bardzo Was za nią przepraszam. Mam nadzieje, że jeszcze ktoś tu jest i czyta to. Oczywiście pojawia się nowy bohater.Co sądzicie o Ericu? Jak myślicie,  jest potencjalnym chłopakiem dla Anny? Koniecznie dajcie znać w komentarzach i zostawcie gwiazdkę, jeśli się Wam spodobało. Zmieniłam też numerację rozdziałów. Planuję ok 35  rozdziałów, także mam nadzieję, że będzie się działo :DDD Buziaki xoxo

Amy

TownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz