#7 "Mój bohater"

169 31 11
                                    

Następnego dnia rozpoczynamy poszukiwania Leona od samego rana.

Razem z mamą i tatą przepytujemy wszystkich sąsiadów, czy widzieli coś związanego z tym zdarzeniem, ale ku naszej rozpaczy nikt nic nie widział i nikt nic nie słyszał.

O piętnastej wracam do domu. Moje nogi są obolałe, a głowa pęka od natłoku myśli.

Spoglądam na swój telefon.

*Masz trzy wiadomości od Cameron*

12.37
Cameron: Hej Ann. To jak z naszym wyjściem?

13.52
Cameron: Aniu, odpowiesz mi?

15.09
Cameron: Zrobiłem coś nie tak?

Anna: Przepraszam Cię Cameron. Po prostu mam w obecnej chwili dużo na głowie :(

Cameron: Co się stało????

Anna: Mój młodszy brat Leon wczoraj zaginął. Cały dzień go szukałam z rodzicami, ale nic to nie dało. Żadnych śladów :"(

Cameron: Musimy się jak najszybciej spotkać!

Anna: Ale Cameron...

Cameron: Nie ma gadania Anno. To bardzo o ważne. Za ile możesz u mnie być?

Anna: Ok. Będę za 10 min. Podaj mi adres.

Cameron podaje mi dokładny adres swojego mieszkania i nie myśląc wiele od razu wybiegam z domu.

Po kilku minutach jestem na miejscu. Pukam do drzwi. Otwiera mi uśmiechnięty Cameron.

- Co było tak ważne, że nie mogło zaczekać - pytam, zapominając nawet o powitaniu.

- Cześć - mówi przeciągając specjalnie "e".

- Przepraszam, ale nie mam czasu. Jestem zdenerwowana, martwię się o niego.

- Chodź - mówi kładąc mi swoją rękę na plecach i zapraszając do środka.

Spoglądam na niego niepewnie, ale wchodzę do domu.

Cameron łapie mnie za rękę i prowadzi przez długi korytarz. Następnie wchodzimy po wysokich krętych schodach.

Wchodzimy do pokoju znajdującego się na końcu długiego korytarza na piętrze. Nie zdążam nawet rozejrzeć się po pomieszczeniu, bo moja uwagę przykuwa mały chłopczyk siedzący na łóżku i bawiący się klockami.

- Leon! - krzyczę i podbiegam do mojego brata.

Przytulam go najmocniej jak potrafię i łzy zaczynają spływać po moich policzkach.

- Tak się o ciebie martwiliśmy maluchu - łkam. - Jak to się stało? - pytam Camerona.

- Lepiej będzie jak on ci wszystko wytłumaczy - mówi, spoglądać na Leona.

Chcę jak najszybciej odprowadzić  Leona do domu. Nie chcę, żeby rodzice się dłużej o niego martwili.

- Jeszcze raz Ci dziękuję Cameron - mówię stojąc juz na progu drzwi.

- Nie ma za co - uśmiecha się do mnie mierząc przy okazji włosy małego. - Może mogłabyś odprowadzić małego do domu i przyjść tu jeszcze? Możemy wtedy pogadać, obejrzeć jakiś film - proponuje.

- Tak, dobry pomysł.

- W takim razie do zobaczenia - rozpromienia się i daje mi buziaka w policzek.

Zaskakuje mnie to i jedyne na co potrafię się zdobyć to głupkowaty śmiech i moje czerwone policzki. Żałosne.

Wracamy z Leonem do domu. Maluch przez całą drogę się nie odzywa. W końcu nie wytrzymuje tej ciszy i pytam:

- To może w końcu opowiesz mi jak to się stało ze nie wróciłeś do domu na noc? Ja jestem od ciebie o wiele starsza i mi nigdy się to nie zdarzyło. To nie fair! - mówię z udawaną irytacja na co maluch się śmieje. - Bardzo się o ciebie martwiliśmy z rodzicami.

- Przepraszam Aniu. Ja naprawdę nie  chciałem. No bo wczoraj jak się bawiłem przed naszym domkiem to przyszedł do mnie taki śliczny piesek. Zacząłem go głaskać, a on się do mnie łasił. Nagle nie wiem dlaczego zaczął biec, a ja za nim, bo nie chciałem go zgubić. Bardzo go polubiłem wiesz? Ale nie dogoniłem go. Zostawił mnie. A myślałem ze możemy zostać przyjaciółmi - w jego oczach wzbierają się łzy, a mi się chce śmiać z powodu słów mojego młodszego brata. - No i jak uciekł to zobaczyłem, że nie wiem gdzie jestem. Chodziłem długo szukając naszego domku aż w końcu wpadłem na Camerona. Zapytał się mnie gdzie mieszkam, ale nie pamiętałem adresu, więc powiedział, że jest już za późno, żeby szukać mojego domu i żebym poszedł z nim do  jego domu, a następnego dnia mieliśmy szukać mojego domku.

- Boże, dziecko. A pomyślałeś, że gdyby to nie był Cameron tylko jakiś pan czy pani,  którzy chcieliby ci zrobić krzywdę?! Proszę cię, nie rób tak więcej.

- Przepraszam Aniu - szlocha.

- No już dobrze - przytulam go. - Najważniejsze, że nic ci nie jest. Chodź do domu, bo rodzice pewnie nadal odchodzą od zmysłów.

Urządzamy sobie wyścigi kto pierwszy dobiegnie do domu. Oczywiście Leon wygrywa niewielką przewagą,  bo nie chce go tracić ani na chwilę z oczu.

- Mamo, tato! Jesteście? - krzyczę, gdy wchodzimy do domu.

Rodzice wychodzą z salonu i od razu na ich twarz wkrada się zaskoczenie. Szybko podbiegają do swojego synka i zaczynają go ściskać i całować.

- W takim razie Leon wszystko Wam opowie jak to było,  a ja idę, bo się umówiłam z kolegą - mówię, a mama kiwa tylko głową zbyt zaaferowana cudownym odnalezieniem jej syna.

Wymyka się jak najszybciej z domu i wracam do Camerona.

Zanim zdążę dobrze zapukać do jego drzwi, one się otwierają i w progu widzę rozpromienionego Camerona.

Zaprasza mnie grzecznie do środka,  zabiera moją dżinsową kurtkę i wiesza ją na wieszaku, a następnie prowadzi mnie do swojego pokoju.

Siadamy na ogromnym łóżku. Cameron bierze pilota i włącza telewizor wiszący na przeciwległej ścianie pokoju.

- Jeszcze raz ci dziękuję, że zająłeś się moim bratem. Kiedy pomyślę sobie, że mógł go wtedy zaczepić jakiś pedofil, uhg... - wzdrygam się.

- Jeszcze raz nie ma za co - śmieje się chłopak. - To co masz ochotę obejrzeć?

- Obojętne. Nie mam dzisiaj jakiś szczególnych wymagań. Ty coś wybierz.

Cameron wybiera 21 Jump Street. Szczerze mówiąc nigdy nie oglądałam tego filmu, ale okazuje się genialny. Ciągle się śmiejemy z tekstów bohaterów. Przy okazji rozmawiamy o różnych rzeczach nie związanych z filmem.

W końcu moje powieki stają się ciężkie i nawet nie daje rady spostrzec jak usypiam oparta o ramię Camerona.

***

Uuuuu, Anna zostanie na noc u Camerona. Jak myślicie co się stanie? *.*

Komentujcie i gwiazdkujcie.

Dziękuję i do napisania w następną sobotę :*

Amy




TownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz