Rano budzi mnie głośny grzmot i deszcz dudniący o szyby. Ech..., londyńska pogoda.
To sprawia, że nie mam najmniejszej ochoty wychodzić dziś z łóżka. Biorę książkę do ręki. Deszczowa pogoda jest idealna na czytanie.
Mija godzina, może dwie, w każdym razie nie patrzę na zegarek, ale w końcu ulewa ustaje, a zza chmur wyłania się blade słońce. Kończę czytanie książki i postanawiam wyjść i poznać trochę miasto.
Nigdy nie byłam w Londynie, a teraz tu mieszkam. Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Biorę swój telefon i odblokowuję go. Na ekranie głównym widnieje godzina. Dopiero szósta?
Wybieram ubrania z szafy i idę do łazienki. W domu jest bardzo cicho. Zaglądam do pokoju Leona i widzę mojego młodszego braciszka śpiącego smacznie w swoim łóżeczku. Zamykam jak najciszej drzwi, a następnie wchodzę do pokoju rodziców. Oni również nadal śpią. Nie chcę ich obudzić dlatego skradam się na palcach do łazienki.
Myję się i zmieniam piżamę na ubrania, które wzięłam ze swojego pokoju. Nie maluję się jak inne dziewczyny w moim wieku. Ja uważam, że makijaż w wieku szesnastu lat sprzyja tylko niszczeniu młodej i zdrowej skóry. Dzięki Bogu ja nie mam wielkich problemów z moją skórą i rzadko kiedy pojawiają się na niej nie lubiane pryszcze.
Kończę moją poranną toaletę i wracam do pokoju. Pakuje do małej torebki telefon, portfel i inne drobiazgi, które mogą mi się przydać i schodzę po schodach do kuchni.
Biorę z lodówki mleko i nasypuję do miski płatki. Szybko zjadam śniadanie i wychodzę z domu. Ale zanim to zrobię piszę jeszcze kartkę do rodziców, że idę na miasto i wrócę gdzieś po południu, a następnie zostawiam ją na wyspie kuchennej.
Idę na stację metra, gdzie wykupuję sobie kartę abonamentową, by za każdym razem nie musieć kupować jednorazowego biletu i wpłacam na nią czterdzieści funtów. Pani przy kasie jest bardzo miła. Wręcza mi plan londyńskiego metra i informuje jak najszybciej dotrzeć do centrum. Dziękuję jej i podążam do bramek.
Idę podziemnymi tunelami do stacji metra. Zanim się obejrzę siedzę juz w środku. Jakiś chłopak przygląda mi się z zaciekawieniem. Nie powiem, jest bardzo przystojny. Mam wrażenie, że jego brązowe oczy dokładnie mnie prześwietlają. Jego kasztanowa włosy ułożone są w nieładzie, ale to tylko dodaje mu uroku.
Postanawiam go zignorować i biorę do ręki telefon. Przeglądam portale społecznościowe, wszystko byle nie zwracać uwagi na natarczywego nieznajomego.
Wreszcie dojeżdżam na miejsce i jak najszybciej opuszczam metro. Ale nie potrafię się powstrzymać żeby nie spojrzeć ostatni raz na nieznajomego. Kiedy to robię posyła mi uroczy uśmiech. Zawstydzona pospiesznie odwracam wzrok i czuję jak na moje policzki wkrada się rumieniec.
Wychodzę z podziemi londyńskiego metra i trafiam na Piccadilly Circus. Wiele razy widziałam zdjęcia stąd, ale to nie to samo co zobaczyć to na żywo. Tylu ludzi, tyle różnych kultur i narodowości, to takie... niesamowite.
Stoję na chodniku i obserwuję wszystko i wszystkich. Może przyjazd tutaj nie był takim złym pomysłem? Nie! Anna, był okropnym pomysłem! Zostawiłaś Noah, dziadków i morze, które tak kochasz.
Otrząsam się z transu i podążam przed siebie. Idę wzdłuż Regent Street, aż docieram do Oxford Street. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tylu sklepów w jednym miejscu. Wszystkie te wystawy przyciągają mój wzrok. Człowiek nie wie gdzie zajrzeć najpierw. Podążam ulicą i co jakiś czas przystaję tylko by obejrzeć dokładniej jakąś wystawę.
Kiedy dochodzę do ogromnej księgarni po prostu nie potrafię się powstrzymać przed wejściem do środka. Budynek ma aż cztery piętra, a na każdym z nich są książki! Czy ja umarłam i trafiłam do raju? A może to mi się śni? Bo jeśli tak to błagam, niech nikt mnie nie budzi.
Już ponad godzinę chodzę po ogromnej księgarni i w moich rękach znajduje się już kilka tytułów wartych mojej uwagi, które zamierzam kupić. W końcu stwierdzam, że więcej książek nie zmieszczę w mojej torebce, ani nie udźwignę, więc idę do kasy i płacę za nie.
Wychodzę z księgarni i idę w stronę Hyde Parku. Dotarcie na miejsce zajmuje mi niecałe dwadzieścia minut. Znajduję wolną przestrzeń i siadam na trawie. Wyjmuję jedną ze świeżo zakupionych książek i zaczynam ją czytać.
- No proszę. Kolejny raz cię widzę. To nie może być przypadek - odzywa się ktoś.
Podnoszę wzrok z nad książki i widzę chłopaka, tego samego który obserwował mnie w metrze.
- Może mnie śledziłeś - odpowiadam próbując ukryć śmiech. Chłopak wydaje się naprawdę miły, a jego głos jest taki niesamowity.
- Ja uważam, że to przeznaczenie - mówi z szyderczym uśmiechem.
Śmieję się, ale nic nie odpowiadam.
- Cameron - przedstawia się i podaje mi rękę.
- Anna.
- Miło mi cię poznać, Anno - siada koło mnie na trawie. - Twój akcent podpowiada mi, że nie jesteś stąd.
- Dobrze ci podpowiada.
- Więc skąd przyjechałaś?
- Zgadnij - uśmiecham się.
- Walia?
- Bingo. A ty? Ty też chyba nie jesteś rodowitym Anglikiem?
- Tak. Pochodzę ze Stanów. Przeprowadziłem się tu rok temu do mojego ojca.
- Gdzie się uczysz? - pytam.
- Studiuję Historię Sztuki na University of London. A ty?
- Zaczynam naukę w Kensington and Chelsea College - odpowiadam.
- Aha... Czekaj. To ile ty masz lat?
- Szesnaście, a co?
- Naprawdę? Sądziłem, że co najmniej osiemnaście. Łał!
Śmieję się. Chyba mogę to traktować jako komplement. Prawda?
Długo rozmawiam z Cameronem. Wypytuje mnie o przeróżne rzeczy związane z moim życiem, a ja nie pozostaję mu dłużna. Nawet nie spostrzegam jak szybko mija czas. Naszą fascynującą rozmowę przerywa moja zaniepokojona mama, która dzwoni do mnie z pretensjami.
- Gdzie ty się podziewasz?! Jest już szósta!
- Spokojnie mamo. Niedługo będę w domu.
- Masz godzinę - rzuca i rozłącza się bez żadnego słowa pożegnania.
- Przepraszam Cię Cameron, ale muszę już wracać do domu.
- Jasne. Nie ma sprawy. A gdzie tak w ogóle mieszkasz? - pyta.
- Na Holland Park w Royal Borough of Kensington and Chelsea.
- Ja mieszkam na Phillimore Place. To niedaleko. Mogę jechać z tobą - proponuje.
Zgadzam się i idziemy razem w stronę najbliższej stacji metra.
***
Hej kochani,
Więc jest i kolejny rozdział. Akcja wreszcie zaczyna się trochę rozkręcać :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Koniecznie podzielcie się swoimi odczuciami w komentarzach :)
Mam do Was pytanie. Czy chcielibyście, żebym dodała do mojego opowiadania obsadę? Nie chcę robić z tego typowego fanfiction, ale może fajnie by było, żeby jakieś znane osoby "grały" w tej książce? Co Wy na to?
Do następnej soboty.
Amy :*
CZYTASZ
Town
Teen FictionSzesnastoletnia Anna mieszka w Rhossili, małym, malowniczym miasteczku u wybrzeży Walii. Uważa, że wszystko co najważniejsze w życiu ma przy sobie; kochającą rodzinę i wymarzonego przyjaciela Noah. Kiedy dowiaduje się, że będzie musiała wyjechać wra...