#4 "Nikt nawet nie zapyta czego JA chcę!"

200 34 6
                                    

Zostają ostatnie drzwi. Domyślam się, że za nimi znajduje się mój pokój. Biorę głęboki wdech i naciskam klamkę.

Wchodzę do środka i to co widzę sprawia, że oniemieję z wrażenia. Mój nowy pokój łudząco przypomina ten w Rhossili. Te same meble, to samo ustawienie. Wszystko! Brakuje tylko moich osobistych rzeczy.

- No i jak? - słyszę za sobą głos mojej mamy.

- Nie wiem co powiedzieć - mówię, rzucając się na łóżko.

- Staraliśmy się z tatą, żebyś czuła się tu jak w domu.

- Dziękuję. To na pewno pomoże mi się tu chociaż trochę zaaklimatyzować - przytulam moją rodzicielkę. 

Jest zaskoczona moim gestem, ale odwzajemnia uścisk. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz przytulałam się do mojej mamy.

Tata przynosi wszystkie moje walizki, a ja zabieram się za ich rozpakowywanie. Kiedy otwieram szufladę biurka, by włożyć do niej piórnik i kilka książek, moją uwagę przykuwa ulotka leżąca na jej dnie. Biorę ją i przeglądam. Na pierwszej stronie widnieje logo K&CC (Kensington and Chelsea College). Czy ja się przewidziałam?

Kończę rozpakowywanie i postanawiam pójść i porozmawiać z rodzicami o ulotce, którą przed chwilą znalazłam. Żałuję, że wcześniej nie interesowałam się  rzeczami, które będą  związane z życiem tutaj, a rodzice nawet nie próbowali poinformować mnie o czymkolwiek.

- Co to jest? - pytam moich rodziców rzucając ulotkę K&CC na stolik, przy którym siedzą. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że chyba za ostro to zabrzmiało.

- O! Gdzie to znalazłaś - pyta mama. - Wszędzie jej szukałam.

- W szufladzie w moim biurku. Ale czy to ważne? Zapytałam was co to jest?

- To jest ulotka szkoły, do której będziesz chodzić od września - informuje mnie mama.

- Jak to? - obruszam się.

- No a co w tym dziwnego? - tata włącza się do rozmowy.

- Może to, że nic mi o tym nie powiedzieliście?!

- A co mieliśmy Ci mówić? - pyta mama.

- A co jeśli ja nie chce iść akurat do tej szkoły?!

- Ale ty nie masz tu nic do gadania - rzuca obojętnie tata i zabiera się do czytania gazety.

- Dokładnie. Tata ma rację - wtóruje mu mama.

- Ugh! - wściekam się i wracam do swojego pokoju.

Zawsze tak jest! Zawsze! Nigdy nie pytają mnie o zdanie. Tak jakby moje życie i moje decyzje zależały tylko i wyłącznie od nich. Ludzie, mam już szesnaście lat jak byście nie zauważyli!

Tak było z przeprowadzką tutaj, tak jest ze szkołą i z wieloma innymi rzeczami! Czasem po prostu mam ochotę rzucić to wszystko i uciec jak najdalej od nich.

Wchodzę do mojego pokoju, biorę z szafki swój telefon i kładę się na łóżku. Wchodzę na Facebooka.

*Noah jest dostepny/a*

Anna: Hej.

Noah: No hejka, młoda. Jak tam?

Anna: Jakaś totalna masakra!

Noah: Co się stało?

Anna: Moi rodzice się stali. Jak zwykle. I jak zwykle próbują kierować moim życiem. Ale to się chyba już nigdy nie zmieni.

Noah: Co tym razem zrobili?

Anna: Nie uwierzysz. Właśnie się dowiedziałam, że będę chodzić do K&CC. Nawet nie raczyli mnie o tym wcześniej poinformować,  nie mówiąc już o zapytaniu mnie w ogóle o zdanie!

Noah: Fakt. Trochę słabo...

Anna: Delikatnie powiedziane...

Noah: Ale popatrz na to z innej strony. K&CC to doskonała i prestiżowa szkoła. Tyle możliwości.

Anna: Ugh! Zaczynasz gadać jak moi starzy. Tu już nie chodzi jaka to szkoła, tylko o sam fakt, że w ogóle nie liczą się z moim zdaniem!!!!

Noah: OK, OK, nie denerwuj się już tak. Rozumiem. Ale nie wiem co mam teraz zrobić by ci pomóc. A chciałbym wiedzieć, wierz mi ;(

Anna: Wiem, Noah. Niestety nic nie możesz z tym zrobić, ale przynajmniej komuś o tym powiedziałam i teraz czuję się odrobinę lepiej.

Noah: Zawsze do usług :* No ale opowiadaj jak tam jest? Pokój chociaż jest cały różowy i na ścianach są jednorożce z tęczą? *.*

Anna: Hahahahaha, nie! Ale wygląda  zupełnie jak mój stary pokój. Przynajmniej tą jedną rzeczą mnie zaskoczyli. Chociaż odrobinę czuje się tu jak w domu.

Noah: Czyli nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Anna: To przysłowie nie ma sensu w obecnej sytuacji, hahahahaha.

Noah: Oj cicho! Chciałem zabłysnąć intelektem, hahahaha.

Anna: Tym razem Ci się nie udało, heh.

Noah: No trudno. Dobra, muszę na razie kończyć, napiszę jutro. Kolorowych snów :*

Anna: Pa :*

Wzdycham i odkładam telefon na szafkę nocną.

Wstaję z łóżka i podchodzę do szafy by wyjąć z niej moją piżamie.  Następnie idę do łazienki by się umyć przed snem.

Kiedy kończę moją wieczorną toaletę, przechodzę obok pokoju mojego braciszka.

Zaglądam do środka i widzę Leona, który leży już w łóżku, ale w rączkach ma jeszcze swoje figurki, które toczą zacięta walkę ze sobą.

- Hej szkrabie. Ty przypadkiem nie powinieneś już spać? - mówię z udawaną powagą.

- Jeszcze chwilka. Nie chce mi się spać, Ania - odpowiada z żalem maluch. - Chcesz się ze mną pobawić? - pyta z nadzieją w tych swoich malutkich, błyszczących oczkach.

- No pewnie! Zawsze - uśmiecham się  i kładę się koło niego na łóżku.
Podaje mi jedną ze swoich figurek i zaczynamy zacięta bitwę. Śmiejemy się przy tym dużo i wygłupiamy. Nasza zabawa trwa w najlepsze dopóki do pokoju nie wkraczają rodzice rozkazując, mi żebym wróciła do swojego pokoju.

Oddaję Leonowi jego figurkę, całuję go w czoło na dobranoc i wychodzę z jego pokoju nie zaszczycając moich rodziców nawet przelotym spojrzeniem. Niech sobie nie myślą, że wszystko jest w porządku! 

Nie chcę mi się jeszcze spać, dlatego chwyta mój wysłużony egzemplarz Hobbita i pogrążam się w cudownej lekturze. Wkrótce powieki odmawiają mi posłuszeństwa i nawet nie spostrzegam się kiedy zasypiam.

***

Hej wszystkim,
A więc tak jak obiecałam na prośbę kilku osób (czytelników) dodaję rozdział wcześniej niż miałam zaplanowane. Ale nie martwcie się w sobotę planowo tez zamierzam opublikować kolejna część 😀 
Tradycyjnie dziękuję Wam za wszystkie komentarze i gwiazdki, bo ku mojej radości jest ich z każdą chwilą co raz więcej 😁

Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i... do następnego

Amy :*

TownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz