Tajemnica 11

2.1K 138 45
                                    

To będzie najdłuższy rozdział ever. PRZECZYTAJ NOTATKĘ NA DOLE BO WAŻNE!

.Rose.

Otworzyłam swoje oczy. Znajdowałam się w moim pokoju, usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Jedyne co utkwiło się w mojej pamięci to biała postać i gra na czas. Teraz wiedziałam, że będę musiała wrócić do "starej roboty".

Z.P.W trzeciej osoby (czy tam narratora) 

Krople deszczu odbijały się od rynien spadając prosto na betonową drogę. Rose poruszała się niespokojnie, czując, że ktoś ją obserwuje. Rozglądała się co chwila na boki sprawdzając czy aby na pewno jest bezpieczna, mimo iż czuła wzrastający niepokój to wiedziała, że musi wypełnić swoją misję. Jej nogi jakby same kierowały ją pomiędzy krętymi uliczkami, już nie raz kazano jej ruszać do tego miejsca. W końcu jednak zatrzymała się nie mogąc znieść uczucia obserwacji, jeszcze raz obejrzała się za siebie i na boki, jednak nikogo nie zobaczyła. Drżący oddech opuścił jej usta, to uczucie wywiercało w niej dziurę, która rosła i rosła nie chcąc przestać. Nie wiele myśląc ruszyła w dalszą drogę. Na pewno mi się wydaje – pomyślała i dalej szła trzymając mocno swoją torbę. Nie wiedziała dokładnie ile jeszcze zostało jej czasu do dotarcia na miejsce, jednak nie za bardzo się tym przejmowała.Jedyną rzeczą o której mogła w tej chwili myśleć to to, że musi zapamiętać kombinację słowną dla pana Edwarda. Wiedziała,że to nie jest łatwe zadanie. Pan Edward był człowiekiem skomplikowanym, który wymyślił swoją własną kombinację zdań i słów przez co kiedy z kimś rozmawiał, był uważany za wariata.Jednak mimo to był on także niedocenianym geniuszem, który cierpi na guza mózgu. Obie te rzeczy jakby nie pasowały do siebie, jedna kto tylko wisienka na torcie w porównaniu z całym panem Edwardem.Ciągłe historie o nim i o jego niezwykłej maszynie wprawiały w zakłopotanie, nikt nie wiedział o co dokładnie chodzi, ale jednak uwielbiano o tym mówić. Kuzyn Rose zawsze powtarzał, że ludzie kochają plotki i nie mogą bez nich żyć.

Rose przystanęła.Podniosła swój wzrok i przyjrzała się dokładniej staremu zamkowi, nienawidziła tego miejsca. Uważała, że brakuje w nim miłości i kobiecej ręki. Pan Edward był samotny, jedynym jego towarzystwem był stary już kot i sterta zakurzonych książek.Stopy Rose poniosły ją pod ciężkie, drewniane drzwi. Ostrożnie podniosła dłoń i zapukał trzy razy, czekała cierpliwie chociaż deszcz odrobinę ją irytował. Po kilku chwilach w drzwiach stanął lokaj pana Edwarda, Rose nie musiała nic mówić by ją wpuszczono.Pan Edward ufał Rose chociaż dobrze wiedział, że nie powinien nikomu ufać. Rose zdjęła zmoknięty płaszcz i kapelusz po czym powiesiła je obok starego obrazu i zardzewiałej już strzelby. Po raz setny rozejrzała się po znanym jej pomieszczeniu, wszędzie drewniane ozdoby i martwe, wypchane zwierzęta. Skrzywiła się na ten widok ,jednak jak zwykle nie odezwała się i ruszyła do salonu.Pewnym krokiem podeszła do kanapy przy kominku i usiadła czekając cierpliwie na pana Edwarda. Oczy Rose wpatrzone były w ogień,wydawało jej się, że wykonuje on specjalny taniec dla niej. Taniec ten był niezrozumiały, ale na swój spokój piękny i niebezpieczny. Miał on wyrażać, że mimo iż jest piękny to potrafi w jednej chwili wszystko zniszczyć, spalić doszczętnie pozostawiając tylko popiół. Dzikie oczy Rose były tak zafascynowane ogniem w kominku, że nie zauważyły siadającego tuż obok niej pana Edwarda. Oczy ich oboje były wpatrzone w ogień, pan Edward jednak nie chciał by Rose zabierała mu jego cenny czas

-W co ty fiolet może? /Masz dla mnie moją paczkę?-zachrypnięty głos wybudził Rose z transu. Leniwym wzrokiem spojrzała na pana Edwarda i z lekkim opóźnieniem kiwnęła głową. Sięgnęła po swoją torbę i wyjęła z niej małą paczkę, którą wręczyła w pomarszczone ręce mężczyzny. Widziała jak jego oczy zabłysły pełnią żądzy,Rose wiedziała co jest w paczce i to ją przerażało. Wolała zapomnieć o tym jednak wiedziała, że to nie jest takie łatwe i tak szybko o tym nie zapomni. Zmęczona przetarła swoje oczy dłonią i spojrzała na pana Edwarda, który teraz czekał na hasło. Rose jakby oprzytomniała na chwilę i kiedy chciała zacząć ujrzała czyjąś postać za oknem. Postać kiedy zorientowała się, że została zauważona wycofała się w cień. Rose zmarszczyła brwi,zaniepokoiła ją ta sytuacja, ponieważ ktoś mógł ją śledzić i teraz chciał podsłuchać rozmowę. Pan Edward widząc zdenerwowanie Rose, odwrócił się patrząc teraz w okno. Po chwili jednak spojrzał z powrotem na Rose, która jedynie pokręciła głową

-Rower krew czy Gnom rower RYGOL / To nic takiego. Hasło to 57390-Rose ostrożnie podała hasło ciągle zerkając za okno, sytuacja sprzed chwili nie dawała jej spokoju. Zdenerwowanie wypełniało ją całą, bała się, że może zniszczyć misję oraz, że ta postać może jej coś zrobić kiedy będzie wracała. Postanowiła wyrzucić to ze swojej głowy i nie zamartwiać się tym, po raz kolejny spojrzała na pana Edwarda. Był on spokojny, otwierał bardzo ostrożnie paczkę jakby bał się, że uszkodzi „skarb" w niej zawarty. Kiedy ściągnął papier jego oczom ukazało się małe, ciemnobrązowe pudełeczko z miejscem na wpisanie szyfru. Oczy ich obojgu zaświeciły się, całkowicie nie zwracali uwagi, że lokaj pana Edwarda bacznie ich obserwuje. Ręce Edwarda delikatnie drgały kiedy dotykał miejsce szyfru, w skupieniu zaczął wpisywać cyfry, uważając, żeby niczego nie uszkodzić.Pudełeczko było zbyt cenne i jedna rysa mogła sprawić, że cały świat pana Edwarda upadnie. Rose nie do końca rozumiała o co w tym wszystkim chodziło, wiedziała tylko co znajduje się w skrzynce i,że jest to ważna rzecz dla pana Edwarda. Kiedy pan Edward miał otwierać pudełko usłyszeli skrzypienie schodów. Po schodach zszedł młody chłopak, miał może 17 lat i smętny, ale poważny wyraz twarzy. Spojrzał się na towarzystwo i z westchnięciem skierował się w stronę nieznaną Rose. Mimo iż bywała tu często,to jednak siedziała tylko w salonie lub biurze pana Edwarda. Rose zmarszczyła brwi ponieważ nigdy nie widziała żeby Patryk wychodził ze swojego pokoju, zawsze w nim siedział i jak to mówił jego dziadek ''uczył się''. Rose jednak postanowiła nie zwracać uwagi na wnuka pana Edwarda, swój wzrok ponownie skierowała na skrzynkę. Twarz pana Edwarda wykrzywiła się w grymasie, spojrzał on na Rose zmęczonym spojrzeniem i rzekł

-Koło worek zimno / Musisz już iść-ciało Rose spięło się. Ciągle w głowie miała obraz postaci, bała się wyjść. Przełknęła gule w swoim gardle i leniwie wstała podążając do korytarzu. Odwiesiła swój płaszcz i kapelusz nakładając je na siebie i z grymasem na ustach opuściła dom pana Edwarda.  Kiedy tak szła do domu czuła za sobą czyjąś obecność, po raz kolejny tego dnia odwróciła się i nikogo ani niczego nie zobaczyła. To tylko twoja wyobraźnia - wmawiała sobie i dalej szła w deszczu do swojego cichego, spokojnego domu. Jednak zatrzymała się i z niewiadomych przyczyn, z jej ust wyszły te słowa

-Wygram z tobą tą grę-cichy chichot rozległ się za nią. Po jej plecach przeszły ciarki lecz nie przejmowała się tym, wiedziała, że on nic jej nie zrobi. Ponieważ gdyby jej coś zrobił, nie było by zabawy a ona jest najważniejsza, nieprawdaż? Rose przełknęła ślinę i powoli odwróciła się, jednak nikogo nie było. Zła warknęła ciąg przekleństw w stronę Offendermana i nie wiele myśląc biegiem rzuciła się w stronę pobliskiego lasu.



^^^^^^^^^

BA DA BUMS! Kolejny (i najdłuższy) rozdział! Oł jeee... ma on 1144 słów! Pisałam go dwa dni *bije się dumnie w pierś*, mam nadzieje, że wam się podoba (bo mi bardzo)! KOMENTUJCIE i Gwiazdkujcie <3

A tak przy okazji : Dla koleżanki Off to sprey na komary ... brawo, w końcu ktoś w komentarzach mnie rozbawił ;) A teraz wyzwanie dla was! Jeżeli ktoś w komentarzu napisze coś takiego co mnie rozbawi to zrobię : a) w tym opowiadaniu co chce lub b) napisze nowe opowiadanie o kim on/ona tylko chce 

Offenderman | Love is war |ZAWIESZONE I POPRAWIANE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz