Rozdział XV

84 13 0
                                    

Wróciliśmy razem do domu. Gdy tylko przeszliśmy próg mieszkania, wszyscy zgromadzili się, by nas przywitać. Oprócz Jeffa i Jane. Najpierw podszedł Slender.
- Hej Jack, gratuluję. Nie otuchłeś tam ? Hahaha.
Powiedział żartobliwie.
- Nie. Hahaha.
Zaśmiał się Jack. Ja w tym momencie wzięłam zza pleców czarny wuzek z dzieckiem. Natychmiast podbiegł Ticki Toby.
- Ooo! Jaki słodziak. Dziewczynka czy chłopak?
Pytał rozczulając się nad maluchem.
- Dziewczynka!!!
Odpowiedzieliśmy razem. Zaśmialiśmy się. Wszyscy nas otoczyli, by zobaczyć moją mało... przepraszam naszą małą księżniczkę.
- A nazywa się Naxia.
Odpowiedziałam radośnie. Nagle Naxia zaczęła płakać.
- Przepraszam, ale muszę się zająć malutką.
Ja poszłam do pokoju i zaczęłam uspokajać moją córcię. Przejrzałam się jej bliżej. Była piękna. Miała oczy jak ja, duże i czarne, a usta po tacie. Jedno było dziwne, bo włosy nie miała po nas ponieważ była blądynką. Nie zwróciłam na to uwagi i zaczęłam ją bawić. Gdy Naxia usunęła wyszłam z pokoju i powędrowałam w stronę łazienki. Nagle usłyszałam szepty dochodzące z pokoju Jeffa. Drzwi były uchylone wiec tam zajrzałam. Na krześle siedziała Jane. Dla mnie jest ona podejrzana wiec wzięłam komórkę i zaczęłam nagrywać. Tak na wszelki wypadek. Jane włączyła skype i zaczęła rozmawiać z jakimś mężczyzną. Nie wiem kim on jest, lecz wiedziałam, że nie jest on creepypastą. Zaczeli rozmawiać.
- Hej Jane. I jak sprawa?
- Idzie po naszej myśli. Ta cała Raven nie chodzi z Jeffem wiec on jest wolny i smutny. Pocieszyłam go i zostaliśmy " parą ".
Mówiąc słowo " para " wyglądała jakby miała zaraz z wymiotować.
- Super! Słuchaj. Za trzy dni wieczorem, gdy Jeff będzie spał, weźmiesz nuż, podejdziesz do niego i zemścisz się za śmierć naszego brata.
- Okej. To do zobaczenia.
Rozłączyli się. Szybko wyłączam nagranie i pobiegłam do pokoju cała we łzach. Siedział tam Jack z małą Naxią. Ona płakała, a Jack nie mógł jej uspokoić.
- No nareszcie. Kobieta, ty beczysz a Naxię trzeba nakarmić.
Wykrzyzał to ze złością zaciskając zęby.
- Ty nie wiesz co się stało!
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Jack się uspokoił i ze spokojem odpowiedział.
- No dobrze, mów o co chodzi?
- Bo...bo Jeff jest w niebezpieczeństwie!
On się zaśmiał
- Hahaha. Ale świetny żart!
Ja bardziej się zasmuciłam. Wybiegłam z domu i pobiegłam w moje ulubione miejsce. Jest tam pięknie. Wielkie, niskie drzewo, z którego zwisają liny i nic nie widać. Święci tam tylko lampka przeceniona prze ze mnie. Siedziałam tam i rozmyślałam, co się stanie z Jeffem. Siedziałam tam do wieczora. Pi chwili usłyszałam drzwi.
- Chalo! Raven! Gdzie jesteś !?
Był to głos slendermana. Chyba mnie szukali, wiec zasiłam światło i siedziałam w ciemności, by mnie nie znaleźli. Noc była zimna. Zrobiło mi się słabo. Usłyszałam płacz.
- Raven! Przepraszam wybacz mi!
Powiedział szlochcącym głosem Jack.
- Tu jestem!
Wypowiedziałam te słowa cicho, lecz chyba usłyszał, bo zaczą biec w moją stronę. W tej chwili Zzemdlałam.

Raven & CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz