Jechaliśmy w ciszy otoczeni ciężkim zapachem stajni i potu. Z radia unosiła się cicha muzyka. Torba z brudnymi końskimi ubraniami leżała między moimi stopami. Przebrałam się przed wyjściem. Pas bezpieczeństwa wbijał się w moją klatkę piersiową. Siedziałam na swoich dłoniach z głową opart o chłodną szybę.
Nikodem wystukiwał rytm piosenki na kierownicy. Skręcał delikatnie. Wyczuwałam, jak przed zmianą pasa wychylał się by spojrzeć w lusterko, jak zmieniał bieg. Cały czas miał na sobie bryczesy.
Zatrzymaliśmy się na światłach.
- Mam nadzieję, że nie musisz być tam przed czwartą - mruknął.
- Nic się nie stanie, jak się trochę spóźnię.
Podjechaliśmy trochę do przodu i znowu się zatrzymaliśmy.
- Kto ustalała te światła? - warknął pod nosem i uderzył w kierownicę. - Po co w ogóle jeździsz do centrum? - spytał włączając drogowskaz.
Popatrzyłam na niego i z powrotem oparłam głowę o szybę. Przemilczałam jego pytanie i wcisnęłam ręce mocniej w siedzenie.
- Cokolwiek to jest, nie możesz tego przełożyć na inny dzień? Albo chociaż inną godzinę? Coś poza czasem, gdy wszyscy wracają do domów?
- Niestety, nie ma takiej możliwości.
Wrócił do wystukiwania rytmu na kolanach.
Światło się zmieniło.
- Widziałaś to?! Przejechały tylko... Raz, dwa, trzy... Tylko cztery samochody! A za nami stoi jeszcze pół miasta!
- Nie, nie widziałam - stłumiłam chichot.
- W takim razie masz szczęście. Nie musisz się denerwować tym jednym wielkim korkiem, w którym stoimy.
Przez kolejne minuty posuwaliśmy się żółwim tempem do przodu. Nikodem cały czas mruczał jakieś obelgi pod nosem lub wykrzykiwał niecenzuralne zdania.
- Czy to bardzo ważne? To na co teraz jedziesz? - spytał po jakimś czasie.
- Bardzo - odpowiedziałam szczerze. Grupa wsparcia byłą jedną z niewielu rzeczy, które jako tako trzymały mnie w przysłowiowej kupie.
Myślał przez chwilę.
- W takim razie się trzymaj.
Światło zmieniło się na zielone. Nikodem ruszył z piskiem opon. Cały czas dociskał pedał gazu. Samochód przyspieszał. W pewnym momencie poczułam, jak wciska mnie w fotel. Samochodem zarzucało kiedy chłopak wyprzedzał innych kierowców.
Strach przed nieuniknionym zaczął wypierać logiczne myśli uformowane w zdania. Dłonie zaciskały się w pięści, a nogi drżały. Zamknęłam oczy i zagryzłam wargi.
- Nikodemie, proszę cię, zwolnij.
Mój głos trząsł się od emocji
- Wyluzuj, zaraz będziemy na miejscu.
Silnik się buntował, łzy przerażenia ciekły po policzkach.
Zapach piwa unosił się w całym samochodzie.
Wspomnienia zaczęły wracać. Odpychałam je jak tylko mogłam, ale obrazy przeszłości były silniejsze.
- Błagam, wcale mi się tak nie spieszy - zawyłam.
CZYTASZ
Nie muszę widzieć
RomantizmJeszcze półtorej roku temu Sauda była prawie niczym niewyróżniającą się dziewczyną. Była cudownie zakochana w swoim przyjacielu, który nie miał szansy na stanie się kimś więcej. Miała książki, na które zawsze mogła liczyć. Pianino, które wysłuchało...