Rozdział 19

982 91 28
                                    

KONIEC DZIAŁU I.

Nel

Może czasem rzeczywiście warto uwierzyć w dobroć ludzkości? Może nie każdy został doszczętnie zniszczony i pojawiają się ludzie, którzy posiadają duszę, aby pomóc innym?

Niestety, tak nie jest, nie było i nigdy nie będzie. Podstawy biologii - każdy martwi się tylko o siebie samego, bliźni nigdy nie będzie na tyle ważny, co własny tyłek. Można łudzić się o miłość, wierność i obietnicę, jednak każda historia kończy się, jak wszystkie inne. Wszyscy boją się tylko o siebie, reszta nie ma najmniejszego znaczenia.

Może postąpiłam źle, myśląc jedynie o sobie? Może postąpiłam źle, nie próbując nawet zawalczyć o wolność bliskiej osoby?

Wtedy w głowie pojawiała się pewna wizja, wizja przeszłości, która powodowała rozkruszenie się mojego serca niczym rozbity wazon przez młotek. Przeszłość jest moją słabością, moim bólem, moją złością. Ilekroć ktoś próbował przywołać wspomnienia - nie byłam w stanie tego przyjąć do siebie i próbowałam odbiec od problemów. Jednak one wracały za każdym razem i po prostu kumulowały się, aby na końcu zniszczyć wszystko.

Jeśli takie przykre rzeczy przytrafią się słabej osobie, która miała kiedyś rodzinę, którą kochała i stawiała ponad wszystko traci ją, jest w stanie sięgnąć po zemstę. Przeszłość będzie przeszłością, ale przyszłość jest tylko o krok od zapadni, aby trafić do tej przyszłości i rozpocząć kluczowy plan, wystarczy tylko ją przeskoczyć.

Rzuciłam czarną torbę na łóżko, rozpięłam suwak, zaczynając przekładać rzeczy należące do Erys. W ciszy przyglądałam się siostrze, jak wyciąga z szuflad biurka różnego rodzaju bibeloty, które uzbierała tutaj w ciągu tych dwóch lat. Znajdywały się tam mniej więcej kartki papieru, połamane ołówki oraz bransoletka na sznurku, do której doczepiona była jakaś zawieszka. Zmarszczyłam brwi uważnie obserwując ruchy Erys. Szybko ścisnęła bransoletkę w pięści i wcisnęła ją do tylnej kieszeni spodni.

- Ciągle ją masz? - zapytałam cicho. Z rozwartą buzią przyglądałam się siostrze, która właśnie się do mnie odwróciła i zmierzyła nieufnie.

Przez dłuższą chwilę mierzyłyśmy się wzajemnie zdezorientowanymi spojrzeniami, aż w końcu z powrotem sięgnęła do kieszeni, w której chwilę temu ukryła bransoletkę na czarnym sznurku z zawieszką w kształcie czterolistnej koniczynki.

- Nigdy jej nie wyrzuciłam.

- Dlaczego?

- Była ona częścią mnie, częścią nas, która zawsze przypominała mi o mojej rodzinie. Mimo wszystko oznaczała szczęście, zawsze gdzieś się ono pojawiało i było, czasem może w małym stopniu o tym zapominałam, ale gdy spoglądałam na nią pamiętałam, że jeszcze ktoś na mnie czeka i nie myliłam się. - Obracała przedmiot w palcach, dłuższą chwilę się nie odzywając.

Wtedy coś mnie zakuło w sercu. Poczułam, jakby ktoś wbił mi sztylet w sam jego środek. Słowa, zachowanie, a nawet ta bransoletka były bólem, który teraz odczuwałam. Pamiętam dzień, w którym dałyśmy sobie te bransoletki. Byłyśmy małymi dziewczynami z wielkimi planami na przyszłość, chciałyśmy zwiedzić świat, być zawsze przy sobie i móc na sobie polegać w każdej sytuacji. Jednak los chciał inaczej i rozdzieliło nas na okrągłe dwa lata, przez co bardzo się od siebie oddaliłyśmy oraz zmieniłyśmy pod wieloma względami. Ja swoją wyrzuciłam w otchłań oceanu, kiedy dowiedziałam się o śmierci ojca.

Gdy spakowałyśmy nabyte przez Erys rzeczy przez ostatnie dwa lata, mogłyśmy się zgłosić do recepcji w sprawie wypisania z psychiatryka.

Może nie wszystko było idealne. Może tak miało być? Przez wszystkie wydarzenia, które nas spotkały dostałyśmy ważną lekcję, która dała każdej z nas dużo do myślenia. Mimo porażek i niezliczonych upadków nie warto się poddawać, trzeba walczyć do samego końca, pomimo wszelkich trudności. Erys dostała taką lekcję, pokazano jej w jaki sposób należy walczyć o swoje. Może nie jestem zadowolona z faktu, iż Luke pokazał jej tę drogę, wolałam ja to zrobić, jednak ja sama za bardzo się bałam stanąć na wysokości zadania, aby pomóc jej wygrzebać się z tego wszystkiego. Czasem przychodziły chwile słabości, nie potrafiłam pomóc sama sobie, lecz z czasem nauczyłam się do takiego życia, wszystko małymi krokami zaczęło się układać. Nie skończyło się idealnie, będzie ciężko, tak samo Erys jak i mnie. Ale ważne, że mamy siebie. Przynajmniej do czasu...

psychopatka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz