Rozdział 34

479 50 4
                                    

Na wszelkie sposoby, w każdą możliwą stronę rozrywały go emocje, od których nie mógł się uwolnić, co sprawiało, że tracił wszelkie nadzieje. Ciągle powtarzał Aylar, aby to właśnie ona nigdy nie zostawiała marzeń za plecami tylko kroczyła dumnie przed siebie, trzymając w garści nadzieję, która za każdym razem wymykała się z jej uścisku. 

Tym razem role się odwróciły, wpatrzony w złamaną dziewczynę czuł, jak ulatniają się z niego wszelkie pragnienia i cele. Był bezradny, nie wiedział jak ma postąpić, aby podnieść Aylar na duchu i rozświetlić w niej na nowo wiarę.

Jeszcze dzisiaj rano był pewny, że wszystko jest w należytym porządku i będzie już tak do samego końca. Tliła się w nim mała iskierka nadziei na spokojne i błogie życie u boku dziewczyny, która na zawsze zmieniła jego punkt patrzenia na każdego człowieka.

Nauczył się, że nie można od tak spojrzeć na zewnętrzną stronę swojego bliźniego, trzeba dać sobie czasu i zagłębić się w jego wnętrze, a coś może mile zaskoczyć.

Może nie każdy człowiek jest zły? - pomyślał, kiedy udało mu się zajrzeć do wnętrza Aylar i zrozumieć sens całego cierpienia, i dlaczego ukrzywdziła innych.

Chciała się tylko bronić, odepchnąć od siebie przyjaciół i wyeliminować wroga. Została sama, ale co z tego? Zaznała spokoju.

- To jeszcze nie koniec - odpowiedział, kiedy widział zaczerwienione oczy Aylar i jej bladą twarz. Życie powoli ulatniało się z niej, a ona nawet się tym nie przejmowała.

- To koniec, pogódź się z tym. - odrzekła, schodząc z wentylatora.

Chciała zejść z dachu i znaleźć się jak najdalej od Luke'a, by móc w spokoju wymazać swoją osobę z tego świata. Nie miała już siły by walczyć, bo nie było na jej barki, a tym bardziej psychikę, która wielokrotnie przechodziła podobne sytuacje. Po upływie takiego odstępu czasu nauczyła się, że zaprzątanie sobie głowy nadzieją jest dla idiotów, a mimo to kolejny raz pozwoliła sobie ją wmówić.

Kretynka - powtarzała za każdym razem kiedy tylko rozumiała w jakie wielkie gówno dała się wciągnąć.

Poprawiła kilkoma ruchami grzywkę, która nachodziła jej na oczy, westchnęła głośno podchodząc do murka.

Luke ciągle ją obserwował i doskonale widział jej poczynania. Jak tylko zobaczył Aylar zbliżającą się do krawędzi budynku serce podskoczyło mu aż do gardła. Wiedział, co jej chodziło po głowie i musiał jak najszybciej zareagować, aby nie zrobiła największego błędu na świecie.

Podbiegł do niej, kiedy postawiła stopę na murku i złapał za ramię mocno szarpiąc. Stopa ześlizgnęła się ze słupka, a Luke razem z Aylar polecieli do tyłu. Pociągnięcie było na tyle mocne, że obydwoje stracili równowagę i runęli na ziemię. Na szczęście dziewczyna wylądowała na chłopaku, amortyzując upadek w kwestii Aylar.

- Nie możesz dać mi spokoju?! - wydarła się na niego, kiedy próbowała wstać, a Luke zaplótł ramiona wokół jej talii i przytrzymując tak, aby nie mogła się ruszyć.

- Nie, bo nie rozumiesz chyba konsekwencji tego, co zamierzasz zrobić!

- Gówno mnie to obchodzi! Wszystko mnie już gówno obchodzi!

- To niech na nowo zacznie obchodzić, bo to, co ci chodzi po głowie jest najbardziej kretyńskim posunięciem, jaki byś mogła zrobić!

- To daj mi najzwyczajniej w świecie odejść i nie będziesz miał problemu ze mną! - przestała się szarpać i w tym momencie po prostu leżała na Luke'u i wpatrywała się w niebo pokryte chmurami. - Będziesz miał po prostu spokój - dodała cicho.

psychopatka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz