Rozdział 6

1.3K 122 10
                                    

Luke

Zamykając za sobą drzwi niewielkiego busu, westchnąłem przeciągle. Jeszcze nic nie zacząłem, jeszcze nigdzie nie wszedłem, a już miałem dość. Gdy pomyślałem,  w jak w głębokiej dupie jestem, miałem ochotę się załamać. Uniosłem głowę, przymrużając oczy oraz dłonią tworząc daszek nad nimi, przyglądając się staremu budynkowi. Na mojej twarzy malował się wyraźny grymas i niezadowolenie, miałem wręcz ochotę zwymiotować. Odruch wymiotny odszedł kiedy na swojej dłoni poczułem delikatny dotyk. Spuściłem wzrok w tamtym kierunku, napotykając pocieszający wzrok brunetki.

- Będzie dobrze. - Ścisnęła moją dłoń, próbując dodać w ten sposób otuchy. Uśmiechnęła się przyjaźnie, poklepując mnie po ramieniu.

- Chciałbym być tej myśli - sapnąłem wracając do oglądania starej budy. Skupionym spojrzeniem analizowałem cały ośrodek, starając się zapamiętać jak najwięcej, gdy McKenzie pociągnęła rękaw mojej koszuli, znów na nią spojrzałem, rzucając w jej stronę pytające spojrzenie.

- Uważaj na siebie - poprosiła cicho, bacznie oglądając moją reakcję. - Żeby ci jakiś świr krzywdy nie zrobił. Nie wiesz do czego oni są zdolni.

- Dzięki za pocieszenie - mruknąłem ironicznie. Mac wywróciła oczami, a kąciki jej ust minimalnie uniosły się ku górze. - Leć już do tego centrum, zwiń mi tam coś fajnego. - Puściłem jej oczko, puszczając jej rękę i ruszając w stronę wejścia do ośrodka.

- Chciałbyś!

- A no chciałbym. - Odwróciłem się ostatni raz, szczerząc się w jej kierunku. Ona jedynie pokręciła z dezaprobatą głową, wsiadając z powrotem do busa. Gdy pojazd odjechał, stanąłem przodem do wielkich drzwi frontowych wypuszczając powietrze ze świstem. Wziąłem jeszcze głęboki oddech kładąc dłoń na klamce. - Raz się żyje - szepnąłem do siebie, popychając drewnianą powierzchnię. Przytrzymałem je, czekając aż reszta ludzi ze szkoły wejdzie do środka. Puściłem je, a one same się zamknęły robiąc dużo hałasu. Wzruszyłem delikatnie ramionami, kierując się w stronę siedzącej za wysokim biurkiem pofarbowanej na bordowo kobiety. Odchrząknąłem znacznie, zyskując jej uwagę, ułożyłem dłonie na kontuarze, zaczynając mówić:

- Dzień dobry. Razem ze znajomymi zostaliśmy zapisani na prace społeczne ze sąsiedniego liceum.

- Tak, witam. Uprzedzano nas o waszym przybyciu. - Kąciki jej ust uformowały się coś na kształt uśmiechu. Znad okularów uważnie świdrowała wzrokiem po całej naszej grupie, by wrócić do rozłożonych na blacie kartek. - Podzielimy was na sześcioosobowe grupy i każda będzie miała swoje piętro. Odpowiada wam? - Wzruszyłem ramionami, przytakując, bo w sumie innej opcji nie miałem jak dostosowanie się do zasad pracowników. - Poczekajcie tutaj. - Gestem ręka dała nam do zrozumienia, że mamy się nie ruszać.

Oparłem się plecami o blat, wypuszczając głośno powietrze z płuc. Świdrując wzrokiem po wnętrzu tego budynku miałem ochotę zwrócić wczorajszy lunch. Momentalnie wszystko podeszło do gardła, a ciałem wstrząsnął zimny dreszcz. Sam wygląd tej budy wzbudzał respekt, fakt, że ludzie tutaj pracowali, a nawet przesiadywali, sprawiał, że miałem ochotę zakopać się pod ziemią. Podziwiałem tych ludzi, ponieważ ja miałbym problem spędzić tutaj tyle, ile oni musieli. Starałem się wyrzucić z głowy bolesną prawdę, która była taka, że sam tak skończyłem. Ale w końcu, ja pomogę im przez pewien okres czasu, a oni? Oni muszą marnować swoje życie w tym ośrodku, nie mogą zakończyć tego, kiedy tylko chcą, sami wybrali sobie taki zawód to teraz muszą cierpieć, ale czy podejmując w nim pracę czuli obrzydzenie?

Małą plakietkę z wydrukowanym moim imieniem i nazwiskiem przypiąłem na dole koszuli. Westchnąłem, patrząc na zwisający kawałek tektury. Siedzę tu około pół godziny, a już mam dość. Chcę jak najszybciej odbębnić to, co mam i wyjść, wrócić do swoje przyjemnego życia i zapomnieć, że te dwa tygodnie w ogóle miały miejsce. Skupić się na treningach, prywatnym życiu, trochę na nauce, w związku z końcowymi egzaminami, które czekają mnie już w niedalekiej przyszłości i wieść swoje dawno życie. Spokój i harmonia.

psychopatka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz