Jak się okazało, dwa tygodnie do rozpoczęcia szkoły minęły mi jak z bicza strzelił.
Spacerowałem kilka razy po miasteczku, zwiedzając sklepy i przechadzając się po osiedlach mieszkalnych. Mój dom znajdował się po drugiej stronie miasteczka, nie w najbardziej zaludnionym miejscu, co było całkiem przyjemne, ponieważ tam czułem się jak na odludziu, zaś tu co chwila spotykałem jakąś osobę.
Na przeciw nas mieszkała pewna rodzina - jak przekazała mi mama, nazywali się Horan. I tam zamieszkiwał ten roześmiany, głośny chłopak, którego widziałem w dniu przyjazdu, jednak tylko wtedy.
Pierwszy dzień szkoły był dziwny i budził we mnie mieszane uczucia. Nie był już tak gorący, a w powietrzu można było wyczuć zbliżający się deszcz, więc ubrałem na siebie czarne rurki, trampki za kostkę i szary t-shirt. Na wierzch narzuciłem dżinsową kurtkę, która pewnie przemoknie, jeśli rzeczywiście zacznie padać, ale nie bardzo mnie to wtedy interesowało.
Szkoła była starym, lekko sypiącym się budynkiem. Szara, nudna i smutna, jak całe miasteczko, a po przekroczeniu progu okazuje się, że nie różni się za wiele wewnątrz.
Starałem się patrzeć na to nie tak tragicznie, ale wszystko zdawało się być przeciwko mnie. Westchnąłem, poprawiłem plecak na ramieniu i ruszyłem w stronę sali, gdzie miała odbyć się moja pierwsza lekcja.
Jednak zdążyłem zrobić jedynie jeden krok, kiedy jak spod ziemi pojawiła się przede mną niska szatynka o dużych, orzechowych oczach, smukłym, aczkolwiek lekko zadartym nosku pokrytym piegami i wąskim wargom, którym zdawało się brakować krwi.
- Jestem Rei - powiedziała, wyciągając dłoń w moją stronę. Musiała zadzierać głowę do góry, by na mnie patrzeć.
- Zayn. Miło cię poznać - uśmiechnąłem się trochę niezręcznie, jednak ten mały gest wystarczył, by uszczęśliwić Rei.
- Jesteś nowy w mieście, nawet nie wiesz, jak każdy chce cię poznać - zaczęła paplać, a ja po chwili wyłączyłem się i przestałem słuchać.
Ciekawiło mnie, jak wygląda szkoła tutaj. Czy ludzie też dzielą się na grupy, jedni uważając za lepszych od drugich?
Miałem nadzieję, że nie. Wydawało mi się, że każdy zna tutaj każdego, a majątek nie definiuje nikogo.Rei miała na sobie fiołkową koszulkę na krótki rękawek i dżinsową sukienkę na szelki, a do tego czarne lakierki na płaskim obcasie. Na jej nagich kolanach mogłem dostrzec sińce i przetarcia, a dłonie, którymi zawzięcie gestykulowała przypominały dłonie osoby, która pracuje nimi codziennie przynajmniej po kilka godzin.
Rozglądając się po ludziach przechadzających się korytarzem dostrzegłem, że większość tutejszych nastolatków była ubrana w podobnym stylu. Koszulki, jakieś stare kurtki i szerokie dżinsy. Dziewczynę wyróżniały jednak błyszczące lakierki i byłem pewien, że jest z tego powodu niezmiernie dumna.
Rei nie wyróżniała się urodą. Wszyscy tutaj byli do siebie podobni. Ciemne włosy i ciemne oczy przeważały, zdarzyło mi się zauważyć tylko kilka osób, które odstawały od reszty, jednak nie było tutaj "odmieńców". Jedyne kolczyki, jakie mieli, to te w uszach. Żadnego piercingu na twarzy, żadnych tatuaży, kolorowych włosów. Dziewcząt, które chodziły za dużo na solarium, na siłę farbowały włosy na czerń, lub rozjaśniały do platynowego blondu. Zbyt odważnych stylizacji.
Zaczynało mi się tutaj podobać, choć na bardzo chciałem to przyznać nawet przed samym sobą. Jednak byłem pewien, że tutaj będę mógł być sobą, a ludzie i tak mnie zaakceptują. Nie będę musiał nikogo udawać.
- Zaynie? Słuchasz mnie w ogóle? - Szatynka zatrzymała się, zwinęła swoje małe dłonie w piąstki i oparła je na swoich biodrach, patrząc na mnie karcącym wzrokiem. Podrapałem się po karku i pokręciłem głową na boki, zaś dziewczyna jedynie westchnęła.
CZYTASZ
Zjawa | √
FanfictionNiall był osobą, którą w szkole wszyscy uwielbiali. Zabawny, głośny, przyjazny i szczery do bólu. Zayn, nowy uczeń, polubił Nialla bardziej niż inni. Chciał poznać go bliżej, jednak Niall nigdy nie zapraszał kolegów do domu. Wiedzieli, gdzie miesz...