7 - Śmierć w płomieniach

421 56 19
                                    

Czujesz to, Zayn?

Głos dochodził do mnie z oddali. Wydawał się stłumiony, jakby ktoś wymawiał słowa zza zamkniętych drzwi.

Poczułem się otumaniony, próby poruszenia się były bezskuteczne. Wszystko, co widziałem, było ciemnością. Nic więcej, jedynie wszechogarniająca czerń.

Każdy wysiłek kończył się tym samym - niczym. Każda pojedyncza próba była zduszana w zarodku.

Zayn, czujesz?

Wziąłem głęboki oddech i poczułem. Swąd spalenizny, który wypełnił moje nozdrza, był ostry i drażniący, a ja czując go zacząłem panikować.

Miałem wrażenie, że robi się coraz bardziej gorąco, a ja wciąż nie mogłem się poruszyć, ani nawet otworzyć oczy. Co, jeśli mój dom płonie?

Zayn, wstawaj!

Chciałem wstać, naprawdę próbowałem zrobić cokolwiek.
Jednak to nie przynosiło efektów, a jedynie z każdą chwilą rosła we mnie irytacja i przerażenie.

Słyszałem kaszel - ciężki i duszący, a wtedy poczułem ruch, jakbym to ja się ruszał, ale sam nie mogłem wprawić w ruch żadnej kończyny. Do czasu, kiedy udało mi się uchylić powieki.

Byłem ciągnięty szkolnym korytarzem i widziałem drzwi prowadzące na salę gimnastyczną, skąd wydobywał się gęsty, czarny dym. Za szybą szalały płomienie, które zdawały się pochłaniać wszystko w środku niczym piekło, paląc i niszcząc.

- Zayn, do cholery, musimy uciekać! - Wykrzyczała znów ta sama osoba, a ja z całych sił spróbowałem skojarzyć ten głos.

Ciągnął mnie, trzymając rękoma pod pachami, zaplecione na mojej klatce piersiowej. Dym go dusił, wiem to, wiem też, jak wiele wysiłku kosztowało go ciągnięcie mnie. Jak bardzo zależało mu na mnie, że taszczył mnie nieprzytomnego, zamiast uciec i ratować siebie? I co tak właściwie się stało, że znalazłem się tutaj, w takiej a nie innej sytuacji, nic nie pamiętając?

- Błagam, Zee, nie możesz mi tego zrobić - powiedział znów chłopak, opadając na tyłek, a moje oczy ponownie zamknęły się ze zmęczenia. - Nie możesz mnie zostawić, nie możesz umrzeć. - Wziął drżący oddech, zakaszlał i zaczął mówić dalej, wyraźnie łamiącym się głosem. - Przepraszam, że cię w to wciągnąłem, tak okropnie przepraszam. Gdybym tylko wiedział, nie przyszlibyśmy tutaj. Tak bardzo, bardzo cię potrzebuję, Zayn. Ja...

Reszta słów przestała do mnie dochodzić, kiedy znów popadłem w odrętwienie, jednak teraz pod moimi zamkniętymi powiekami pojawiły się przewijające obrazy różnych scen. A ja po prostu wiedziałem, że to moje wspomnienia, które właśnie wracały po swojej chwilowej nieobecności. Bolała mnie głowa od wszystkich dziwnych zdarzeń na raz, ale z całych sił ignorowałem to uczucie, starając się odnaleźć ostatnie wspomnienie, które powinno rozjaśnić mi całą sytuację, w jakiej chwilowo się znajdowałem. A ono, jak na zawołanie, pojawiło się w mojej głowie.

Po znalezieniu ludzkich zębów nad jeziorem, Niall stwierdził, że powinien pokazać mi coś jeszcze, skoro już zaczął wszystko przede mną odkrywać. W tym celu udaliśmy się do szkoły, ja kompletnie nie wiedząc, po co, jednak Horan był przekonany co do swojej racji.

Udało nam się przemknąć do środka, unikając nocnego stróża, co było dziecinnie proste, ponieważ facet zwyczajnie spał, ale nie dziwiłem mu się. Dochodziła czwarta nad ranem, kiedy znaleźliśmy się w szkole. A kiedy weszliśmy na salę gimnastyczną, zewsząd zaświeciły się światła.

Początkowo myślałem, że mężczyzna obudził się i przyłapał nas na gorącym uczynku - nic bardziej mylnego. Na trybunach stał do nas tyłem wysoki - jak wtedy mniemałem - mężczyzna. Był ubrany całkowicie na czarno, z kapturem naciągniętym na głowę i dłońmi skrytymi w kieszeniach. A kiedy obrócił się przodem do nas, nie było widać jego twarzy, mimo świetnego oświetlenia. Po prostu zamiast niej była tam czysta czerń; zwyczajna pustka.

Zjawa | √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz