Kolejny miesiąc zleciał w moich oczach o wiele za szybko. Spędzałem trochę czasu z mamą, trochę w samotności ucząc się do szkoły, czasem wychodziliśmy gdzieś większą grupą, ale zdecydowanie najwięcej czasu upłynęło mi przy Rei i Niallu.
Spędzaliśmy z blondynem całe popołudnie grając na automatach w barze u Grace.
Czasem zjawiała się tam Reinald, marudząc, jak to marnujemy cały swój wolny czas nie robiąc zupełnie nic. Oczywiście, tylko wtedy, kiedy nie wykopywała któregoś z nas by zagrać, co wypominaliśmy jej przy każdej możliwej okazji, na co okropnie się złościła.Dni zaczęły robić się chłodniejsze, choć słońce dawało z siebie wszystko wiatr całkiem dobrze przeszkadzał. Częściej padało, ale nie zdarzyła się ani jedna burza. Liście na drzewie obok mojego domu zaczęły zmieniać kolory, a niektóre z nich, już totalnie zbuntowane zaczęły opadać na ziemię.
Jesień nadchodziła nie ubłagalnie, zabierając ze sobą gorąc lata i każąc nam zakładać na siebie cieplejsze ubrania. Wszystko wciąż szło swoim spokojnym, miarowym rytmem, a ja miałem wrażenie, że lepiej mi się oddycha. Miałem również wrażenie, że Aprench jest moim domem od zawsze, wspomnienia z Londynu zdawały się zacierać w moim umyśle, jakbym tylko zmyślił sobie tamto życie.
Jednak to w żadnym stopniu mi nie przeszkadzało. To miejsce jakby mnie pochłaniało, ale życie tutaj było lepsze. Chodzenie do szkoły, nauka, wszystko było przyjemnymi czynnościami.
Jednego popołudnia po szkole znów wybraliśmy się z Niallem do Grace. Kobieta była wysoką, chudą blondynką o szarych oczach, które zawsze emanowały ciepłem i życzliwością, jaką okazywała swoim klientom.
Usiedliśmy przy jednym stoliku, stojącym przy szybie wychodzącej na główną ulicę. Deszcz lekko kropił, a szare chmury kłębiły się na niebie, skutecznie odcinając dopływ słońca.Zajadałem się kawałkiem kurczaka z frytkami, a na przeciw mnie siedział Niall, który trzymał w dłoniach szklankę z wodą i patrzył na ulicę. Wydawał się zamyślony bardziej niż zwykle, jego twarz nie wyrażała zwyczajowej radości, a pustkę.
- Niall? - Odezwałem się po zjedzeniu prawie połowy obiadu. Chłopak spojrzał na mnie, przechylił głowę lekko na lewo i uśmiechnął się do mnie zachęcająco. - Jak myślisz... Zaproszenie Rei na randkę będzie dobrym pomysłem?
Horan zaczerpnął gwałtownie powietrza i zaczął kaszleć, jednak po chwili przestał i spojrzał na mnie sceptycznie, wzdychając przy tym ciężko.
- Chcesz zaprosić Reinald na randkę? - Spytał cicho z nutką niedowierzanie w głosie. ][
- Czyli to jednak nie jest taki dobry pomysł? - Zmarszczyłem brwi i przygryzłem wargę. Nie chciałem się ośmieszać, ale jednak miałem wrażenie, że Rei lubi mnie trochę bardziej niż jak tylko zwykłego kolegę ze szkoły.
Spędzaliśmy mnóstwo czasu wspólnie, ciągle się poznając, jednak uwielbiałem jej obecność i osobę, uroczy uśmiech i zadarty nosek. Kochałem patrzeć w jej duże, orzechowe oczy - były ciemne i magnetyzujące, w jakiś sposób wciąż mnie przyciągały.
Było także coś wspaniałego w jej sposobie bycia. Niska, zamiast chodzić wciąż podskakiwała i nie potrafiła usiedzieć w jednym miejscu nic nie robiąc. Była typową kobietą czynu, ale wciąż zachowywała się jak dziecko, które ciągle poznaje świat. Potrafiła przez okrągłą minutę zachwycać się kroplą deszczu, która właśnie kapnęła na czubek jej nosa. Nie można było przy niej posiedzieć i pomyśleć, tak, jak lubię i zastanawiałem się, czy gdyby mieszkała ze mną wciąż byłaby hałaśliwa. Lubiłem ciszę.
Była bardzo podobna do Nialla, jednak chłopak miał większe poszanowanie dla drugiej osoby, w takim sensie, że najpierw pytał, na co ochotę mieli inni, zamiast od razu proponować swoje pomysły. Poza tym, miałem wrażenie, że akurat jemu mogę powiedzieć wszystko, że pomoże mi rozwiązać każdy problem, jaki napotkam. I cóż, przebywając z nim można było milczeć, ponieważ czuł, jeśli druga osoba tego potrzebowała. Rei zwykle cichła gdy czymś się zachwycała, bądź sama o czymś głęboko rozmyślała.
- Myślę, że się ucieszy - powiedział Horan po chwili, wykrzywiając usta w niepewnym uśmiechu, który nieco mnie zmartwił. - Jestem pewien, że się ucieszy, Rei szczerze cię uwielbia.
Ucieszyłem się, słysząc te słowa i dokończyłem swoje danie, po chwili zdając sobie sprawę, że na dworze szaleje ulewa, zalewając ulice falami deszczu. Westchnąłem ciężko i przeniosłem wzrok na Nialla, który uważnie mnie obserwował.
- To co - odezwałem się, zawierając ręce - może przed pójściem do domu jeszcze raz zagramy?
- Przestań się tak stresować - zaśmiał się Finley, gdy staliśmy na korytarzu przed salą od zajęć plastycznych, na które chodziłem jedynie z Rei.
Spojrzawszy na niego pokiwałem gorączkowo głową, wycierając o spodnie swoje spocone dłonie.
Zamierzałem dokończyć dziś szkic Reinald, który później zamiarowałem dać jej, pytając przy tym czy pójdzie że mną na randkę.Już dzień wcześniej rozmawiałem z Grace, która obiecała pomóc przygotować mi swój bar na tę okazję, więc gdy tylko Davens się zgodzi, mam lecieć tam po lekcjach. Byłem tym wszystkim podekscytowany, ale jednocześnie przerażony myślą o tym, że mogłaby mnie odrzucić.
Jednak dlaczego miałaby to zrobić, skoro wszyscy byli święcie przekonani, że jest we mnie zauroczona.
Przeczesałem włosy palcami i posłałem rozbawionemu Finley'owi zestresowany uśmiech. Pokazał mi jedynie kciuk w górę, kiedy zadzwonił dzwonek a ja wszedłem do sali i zająłem swoje zwyczajowe miejsce na przeciwko Rei.
Na zajęciach plastycznych, na tym etapie, siedzieliśmy przed sztalugami, ułożeni w okrąg. Zajmowałem się dokańczaniem szkicu Reinald, zerkając od czasu do czasu na dziewczynę, która siedziała tam tak, jakby mi pozowała.
Rysowałem węglem, stosując światłocień i rozmycie krawędzi. Na kartce widniała Rei z rozrzuconymi wokół głowy włosami, leżąc na trawie z zamkniętymi oczami i delikatnym uśmiechem zdobiącym jej uroczą twarz. Wyglądała jak śniący anioł, a ja byłem zauroczony swoim dziełem, które odzwierciedlało jak piękna i naturalna jest dziewczyna na szkicu.
- Zayn - Evie szturchnęła mnie swoim pędzlem, kiedy poprawiałem palcem rozmycie na brzegu swojego dzieła. Spojrzawszy na nią, uniosłem brwi dostrzegając zaniepokojenie wymalowane na jej bladej twarzy. - Pomożesz mi?
Spojrzałem na jej obraz i zamarłem. To była zwykła błękitna kula z odpryskami, otoczona abstrakcyjnymi kolorowymi wzorami. Nie wiedziałem, co to tak naprawdę jest, jednak według mnie było to wszystkim. Wszechświatem, nami, życiem, śmiercią, nieskończonością.
- J-jak mam ci pomóc? - Spytałem niepewnie, poprawiając się na swoim krześle. - To wygląda jak przemyślane dzieło jakiegoś malarza.
- Naprawdę? - Evie uśmiechnęła się szeroko. - Malowałam jak czuję, kompletnie nie myśląc.
- Właśnie to jest najlepsze - przyznałem szczerze, spoglądając jeszcze raz na jej obraz. - Wtedy obrazy są prawdziwe, przemawiają do ciebie.
Po chwili rozbrzmiał dzwonek, a ja zgarnąłem swój rysunek, mając nadzieję, że jest tak idealny, jak mam wrażenie, że jest i posprzątałem swoje stanowisko pracy. Wstałem i westchnąłem, kiedy stres znów ogarnął moje ciało.
- Rei! - Zawołałem dziewczynę i podszedłem do niej, kiedy odgarniała włosy z twarzy. Uśmiechnęła się do mnie, zbierając swoją torbę. - Mam coś dla ciebie.
Serce waliło mi w piersi niemiłosiernie, kiedy wyciągnąłem w jej stronę rysunek. Miałem ochotę zamknąć oczy, ale obserwowałem reakcję Reinald, której oczy rozświetliły się jasnym blaskiem.
- Reinald, czy pójdziesz ze mną na randkę?
CZYTASZ
Zjawa | √
FanfictionNiall był osobą, którą w szkole wszyscy uwielbiali. Zabawny, głośny, przyjazny i szczery do bólu. Zayn, nowy uczeń, polubił Nialla bardziej niż inni. Chciał poznać go bliżej, jednak Niall nigdy nie zapraszał kolegów do domu. Wiedzieli, gdzie miesz...