10 - Dziwne wydarzenia

400 50 11
                                    

Tydzień.

Od tygodnia leżałem w szpitalu, głównie na brzuchu, przez wzgląd na ciężko poranione plecy, a Niall spędzał każdą chwilę przy moim łóżku, wkradając się nawet po godzinach odwiedzin.

Ciągle krzyczał na mnie, że nie powinienem był tego robić, bo teraz przez to cierpię, ale byłem z siebie dumny. Z decyzji, by go chronić, ponieważ dzięki temu siedział tu cały i zdrowy, a mnie nie stało się nic strasznego. Cóż, pomijając pierwsze trzy dni, kiedy tylko spałem przez ilość leków przeciwbólowych, ponieważ bez nich rany szczypały i paliły żywym ogniem, a na oddziale słychać było mój krzyk. Dodatkowo szarpanie się prowadziło do tego, że rany co chwilę krwawiły, ale to i tak było bez znaczenia.

Ja żyłem. Niall żył. Aisha nie miała tyle szczęścia i jeden z odłamków szkła po prostu poderżnął jej gardło. Nie wiedziałem, jak źle było z resztą, ale nikt oprócz mnie nie krzyczał, choć wszyscy, łącznie z Rei i Rhysem byli w szpitalu.

Atak przecież skierowany był we mnie i lekarz stwierdził, że to cud, że żyję, ponieważ po przyjeździe do szpitala wyglądałem podobno jak szklany jeż, a jeden z odłamków praktycznie dotykał kości kręgosłupa i kolejnym cudem było to, że go nie uszkodził.
Mama naprawdę nie lubiła lekarza za jego lekki, żartobliwy stosunek do całej sprawy, podczas gdy ona dramatyzowała na każdym kroku.

Niall także nie był spokojny. Ciągle denerwował się na mnie za to, że narażałem życie, by ratować jego. Lecz co zrobiłbym, gdyby coś mu się stało?

- Przestań - mruknąłem przy kolejnym wykładzie, ale gdyby on zrobił coś takiego, pewnie zachowywałbym się tak samo.

Horan założył ręce na biodra i ciężko westchnął, spoglądając za okno. Wyglądał tak idealnie w świetle zachodzącego słońca, że uśmiechnąłem się sam do siebie, podziwiając jak piękny jest. Miałem ochotę wstać i zwyczajnie go pocałować, tym razem długo nie odrywając ust. Był wszystkim, czego pragnąłem, czego kiedykolwiek potrzebowałem.

Znów dziwiłem się, jak bardzo go pokochałem. To było coś niemożliwego do wyjaśnienia słowami - trzeba było to poczuć, żeby zrozumieć, jak silnym uczuciem darzyłem tego chłopca.

Niall usiadł na krześle obok mojego łóżka i ujął moją dłoń w swoje, gładząc ją przy tym kciukami.

- Ko... - urwałem, a moje serce przyspieszyło na myśl o tym, że właśnie prawie powiedziałem, że go kocham. - Koniecznie powinieneś przyciąć włosy - wymyśliłem na biegu, chrząkając cicho. Horan zaśmiał się i pokiwał głową.

- Dla ciebie wszystko - odpowiedział z uśmiechem, zabierając jedną rękę, by potarmosić moje włosy. - Ty też koniecznie musisz swoje skrócić. - Powiedział z rozbawieniem, akcentując słowo koniecznie, przez co zmarszczyłem nos.

- Spadaj - mruknąłem, przymykając powieki. Jego obecność była tak przyjemna i komfortowa, że niemal rozpływałem się w tej niewygodnej pozycji.

- Kochasz, jak się z tobą droczę - odpowiedział, wciąż będąc rozbawionym.

Miałem ochotę, znów, powiedzieć że kocham jego całego, ale ugryzłem się w język, wydając siebie jedynie trochę ironiczne "jasne".

Wróciłem do domu po kolejnym tygodniu, który zleciał znośnie tylko przez obecność Nialla. Dziś oficjalnie wracaliśmy do szkoły o gdy szykowałem się rano, ze stresu okropnie pociły mi się dłonie. Szkoła oznaczała kolejne niebezpieczeństwa czyhające za każdym rogiem, a chwilowo miałem tego wszystkiego po dziurki w nosie. Chciałem odpocząć, a przecież na początku Aprench wydawało mi się przyjemnym, cichym i spokojnym miasteczkiem. Czy życie zawsze musiało być tak mylące?

Zjawa | √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz