Przekroczywszy próg knajpy, od razu skierowałem się do baru, gdzie zająłem jeden ze stołków i położyłem głowę na dłoniach, które to zajęły miejsce na blacie.
Usłyszałem kroki, a po chwili poczułem delikatną dłoń na moim ramieniu, lekko je ściskającą.- Nie zgodziła się - wymamrotałem do podłogi.
- Nie gadaj! - W głosie Nialla słychać było niedowierzanie, jednak miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa.
Podniosłem głowę i spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem, po czym westchnąłem.
- Powiedziała, że bardzo chce, ale nie może. Rozumiesz coś z tego?
- Nic a nic - odpowiedział cicho, siadając obok mnie. Grace podałae mi szklankę wody z lodem, którą z wdzięcznością przyjąłem. Upiwszy łyk, rozejrzałem się po barze, dostrzegając przy naszym stoliku Rhysa. Wykazałem kiwnięciem w jego stronę, by następnie razem z blondynem skierować się do stolika, przy którym siedział.
- Cześć - przywitałem się cicho, czego nie było słychać przez wykrzykującego to samo nade mną Nialla. Uśmiechnąłem się tylko i zająłem miejsce, mając nadzieję, że towarzystwo poprawi choć trochę mój parszywy humor. Nie co dzień dostaje się przecież kosza od kogoś, na kim naprawdę nam zależy.
Kiedy wieczorem nadal siedzieliśmy przy stoliku, zajadając się pizzą upieczoną przez Grace, przy końcówce zauważyłem, że Niall zjadł bardzo mały kawałek i zaraz po tym zniknął na dłuższą chwilę w łazience. Gdy wrócił, przyglądałem mu się kilka minut, obserwując jego podkrążone oczy i lekko zapadnięte policzki. Wtedy to pierwszy raz przez myśl przeszło mi, że chłopak się głodzi. Może także wymiotuje po każdym posiłku. Nigdy nie widziałem, by Niall coś jadł - dziś właściwie był pierwszy dzień, kiedy to nie pił tylko wody. Jak mogłem być tak beznadziejnym przyjacielem, by nie zauważyć tego wcześniej? Był chudy, jeśli nie powiedzieć wychudzony, wyglądał krucho i bezbronnie. Kolejny raz widziałem w nim kogoś innego - nie tego chłopaka pełnego energii i radości, a jedynie zagubioną duszę.
To okropnie mnie zaniepokoiło, ale zdałem sobie sprawę, jak mało wiem o Niallu Horanie. Nigdy nie przekroczył progu mojego domu, ani też nigdy nie zaprosił mnie do siebie, co było nadzwyczaj dziwne, ponieważ spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu.
Rhys zaczął opowiadać jakąś historię związaną z wędkarstwem, która w żadnym, nawet najmniejszym stopniu mnie nie interesowała i przyznam szczerze, że nie próbowałem słuchać przez choćby krótką chwilę, gdyż to zupełnie nie miało sensu. Skupiłem się więc na obserwowaniu blondyna, który uważnie słuchał Rhysa, niemal spijając słowa z jego ust. Był cudowny dla każdego, czasami wplatając w wypowiedź drugiej osoby wesołe komentarze, bądź spostrzeżenia, choć on również nie miał zielonego pojęcia o wędkarstwie.
Obserwowanie Nialla można było porównać do patrzenia na zachód słońca - niby nic nadzwyczajnego, bo przecież zachodzi ono co wieczór, a jednak widok ten jest piękny i magiczny, niekiedy zapierający dech w piersi. Był idealny.
Jednak jestem święcie przekonany, że sam tak nie uważał. Zawsze radosny, ale ja wiedziałem, czułem, że kryje się za tym mrok w jego duszy i rodzaj bólu, którego nigdy nie doświadczyłem. Bólu, który z całego serca pragnąłem od niego zabrać.Wiedziałem także, że mi ufa. Pokazuje się w momentach słabości, całkowitej rozsypki, co było dla mnie nie lada wyróżnieniem. Chciałem być przy nim. Być dla niego. Dawać mu pewność, że ma przy sobie osobę, która go potrzebuje, wspiera, wierzy w niego. Bez Nialla moje życie nie byłoby takie samo, a nawet jestem w stanie powiedzieć, że byłoby puste. Myśl o straceniu blondyna była jak rozdzierający serce sztylet pełen gorzkiej trucizny - sprawiała okropny ból, którego nie chciałem doświadczać.
CZYTASZ
Zjawa | √
FanfictionNiall był osobą, którą w szkole wszyscy uwielbiali. Zabawny, głośny, przyjazny i szczery do bólu. Zayn, nowy uczeń, polubił Nialla bardziej niż inni. Chciał poznać go bliżej, jednak Niall nigdy nie zapraszał kolegów do domu. Wiedzieli, gdzie miesz...