Odsunęliśmy się od siebie, a spoglądając w oczy Nialla widziałem najczystszy rodzaj szczęścia, jaki kiedykolwiek wcześniej zdarzyło mi się spotkać. Może zbyt mało przeżyłem, lecz to było najpiękniejszym widokiem w moim życiu. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale rozproszył nas dźwięk pękającego szkła.
Odwróciliśmy się w stronę ściany na której wisiało pięć luster. Ich powierzchnie pokryte były pajęczynkami, a odłamki zaczęły spadać, roztrzaskując się w drobny mak na podłodze, lub zostając na umywalkach czy rurach.
Potem zaczęło się robić coraz dziwniej, a ja patrzyłem na to jak zahipnotyzowany, kiedy ze wszystkich kranów zaczęła wypływać woda największym strumieniem, jaki mógł istnieć, chlapiąc na wszystko dookoła i po chwili wylewając się z umywalek.
Niall ścisnął moją dłoń tak bardzo, że to prawie bolało, ale nie miałem mu tego za złe. Próbował zwrócić na siebie moją uwagę, która za bardzo skupiona była na tych dziwnych wydarzeniach. Byłem także pewien, że coś do mnie mówił, ale nie mogłem oderwać wzroku od szkła i wody, które w mojej głowie tworzyły magiczną, uroczą mieszankę. Chłopak trząsł moim ramieniem, kiedy światła zaczęły migać, a jedno zerwało się do połowy wisząc kilkadziesiąt centymetrów nad podłogą, niebezpiecznie zwiastując, że za moment może spać całkowicie, kiedy huśtało się obok nas. A przecież nikt nie pragnie zostać porażonym przez prąd.
- Zayn, do cholery! - Słowa, które w końcu usłyszałem zdawały się docierać do mnie jakby zza ściany, ale postanowiłem się ich uczepić. Próbowałem znaleźć w nich ucieczkę dla umysłu z tej dziwnej pułapki, jaka została na niego założona, ale to było ciężkie i zawiłe.
I wtedy pomyślałem sobie, że przecież ból otrzeźwia umysł, więc całą swoją siłą próbowałem poruszyć ręką, mimo okropnego odrętwienia kończyn. Złapałem mały kawałek szkła i ścisnąłem w dłoni, patrząc na spływającą po niej krew, ale ten bodziec wystarczył, żebym się otrząsnął, zanim woda sięgnie prądu i zginiemy.
- Chodźmy - odwróciliśmy się razem z Niallem do wyjścia i w przerażeniu cofnęliśmy gwałtownie o krok.
Ponieważ stała tam zjawa.
Z czarnej dziury w kapturze, gdzie znajdować powinna się twarz, bił chłód tak przenikliwy, że miałem wrażenie że czuję go w kościach. Wpatrując się w to miejsce dłuższą chwilę potrafiłem wyobrazić sobie twarz tak wielu osób, ale gdy pojawiła się jedna upadłem na podłogę, nie potrafiąc tego pojąć.
- Mogę być każdym, mogę być nikim.
- Nie możesz być mną.
Oddychałem płytko, woda moczyła moją skórę i czułem pod nią szkło, które raniło moje dłonie, ale starałem się nie zwracać na to uwagi. Spojrzałem jedynie na Nialla, który spoglądał to na mnie, to na zjawę, jakby uwierzył, że nią jestem, tylko dlatego, że duch teraz przybrał mój wygląd, a jego oczy wyrażały jedynie smutek i ból, więc przeniosłem wzrok na zjawę.
- Nie możesz być mną - powtórzyłem, tym razem z pewnością, a nie strachem i podniosłem się, ignorując krew kapiącą do wody. - Ponieważ to iluzja. Wszystko tutaj jest iluzją. I wiesz co jest najzabawniejsze? Ty też nie jesteś prawdziwy.
- Sprawdź swoją teorię, Zayn - zaśmiał się, jakby opowiadał naprawdę dobry dowcip, a nie pieprzył bzdury. Byłem pewien. Ten jeden raz strach odszedł, a ja byłem pewien.
- Nie możesz być mną, bo przecież zbyt bardzo się boisz. Boisz się, że ktoś odkryje kim jesteś, ujawni twoją tożsamość, więc nie pokazałbyś jej nam. I nie możesz być mną, bo ja jestem tutaj. Żywy i prawdziwy.
CZYTASZ
Zjawa | √
FanfictionNiall był osobą, którą w szkole wszyscy uwielbiali. Zabawny, głośny, przyjazny i szczery do bólu. Zayn, nowy uczeń, polubił Nialla bardziej niż inni. Chciał poznać go bliżej, jednak Niall nigdy nie zapraszał kolegów do domu. Wiedzieli, gdzie miesz...