-Kochanie wstawaj!- krzyknęła moja mama z dołu.
Pewnie była w kuchni i robila śniadanie.
-*Zieew* Mamo jeszcze pięć minut!- Krzyknęłam zaspanym głosem. Nic nie da rady wyciągnąć mnie dzisiaj z łóżka!
-Zrobiłam naleśniki!
Cholipka.... Mama wyciągnęła swoją tajną broń. Przecież ona wie jak bardzo uwielbiam naleśniki. Nagle do mojego pokoju wyparował Lucky. Mój pies. Zaczął lizać mnie po twarzy!
-Już stop! Zostaw mnie!!!- Dławiłam się ze śmiechu powietrzem.
Miałam straszne gilgotki. Nawet lizanie po twarzy było dla mnie jak gilgotanie.
Kiedy wyczołgalam sie z łóżka, wyciągnęłam z szafy jakieś ubrania. Ubrałam się w to:
Pomalowałam rzęsy i zeszłam na dół.-Cześć mamo. Cześć tato- przywitałam się z rodzicami i pocałowałam ich w policzek.
Mama nałożyła mi naleśniki i mi je podała. Naleśniki były polane syropem czekoladowym. Po prostu niebo w gębie. Moi rodzice zjedli to samo co ja. Mama naprawdę ma talent do gotowania. Jeżeli można taki mieć hehe....
Po śniadanku poszłam umyć zęby. Po chwili usłyszałam mój zwonek z telefonu. Zobaczyłam napis "Jess". Odebrałam.
-Halo?
-Hej szczurku. O której mam po Ciebie przyjść?
-Hmm... Nie wiem może o 7:35?
-Ołkej. Zapoznam Cię z kimś.
-*przełknięcie śliny* Jess!!! JEŚLI TO JAKIS CHŁOPAK TO CIE ZABIJE!
-Wow... Ty potrafisz krzyczeć?
-Eeee prze...prze..przepraszam...W tym momencie się rozpłakałam i rozłączyłam. Usiadłam pod ścianą schowałam twarz w rękach i zaczęłam szlochać. Na szczęście, nie umiałam głośno więc moi rodzice tego nie słyszeli. Czemu ja taka jestem?! Jak podniose na kogoś głos zaczynam płakać! Dlaczego?!
Jessica dzwoniła z dwieście razy. Później po prostu włączyłam telefon. Była 7:25 postanowiłam już wyjść, żeby nie spotkać się z moją przyjaciółką.
Gdy wyszłam zaczęłam rozmyślać nad moimi urodzinami.
-"O cholercia. Ale ja głupia.... Przecież moje urodziny są jutro i rodzice dzisiaj jadą po konia!!!!"- Moje myśli nie chciały opuścić konia.-Jezu-W tym momencie przybilam sobie facepalma.
- Przecież lekcje mam dopiero na 10- Powiedziałam na głos, jednak tak cicho jak zawsze mówię.Usiadłam na pobliskiej ławce i odleciałam myślami gdzie indziej. Moja wada było to, że czasami odpływam gdzieś myślami i tego nie kontroluje. Po chwili wyciągnęłam jakiś zeszyt i zaczęłam pisać. Pisałam swoją piosenkę dałam jej tytuł "I hate you i love you". Miałam nawet tekst który miał śpiewać chłopak.... Tsaa tylko kto to zaśpiewa...
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie męski głos.
-Hej
Otworzyłam gwałtownie oczy i prawie spadłam z ławki gdyby nie on. (Tak potrafie spaść z ławki dzieki mojej niezdarności) Złapał mnie w pasie i powiedział:
-Spokojnie nic Ci przecież nie zrobię- Powiedział spokojnie z przyjacielskim uśmiechem.
Miał on bląd włosy i piękne niebieskie oczy. Skądś go kojarzyłam Ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd....
-Hhheej-Tak się bałam, że zaczęłam się jąkać- heh jjjaaasss jasne. Ja chhyba ccie skądś kokokojarze- mój głos się trochę uspokoił.
-Jestem Lloyd. A ty?- Miał taki spokojny głos. Poczułam się przy nim bezpiecznie.
-Alice- Usmiechnęłam się uroczo.
-Masz śliczny uśmiech- Powiedział
Po tych słowach rumieńce widniały na moich polikach
-Może gdzieś pójdziemy?-Zapytał
-A szkoła?-Odparłam ze zdziwieniem.
Na te słowa on się głośno roześmiał.
-Przecież dzisiaj jest sobota-Mówił z wielkim uśmiechem na twarzy.
Ja również się zaśmiałam Ale nie powiem, zrobiło mi się głupio.
- To jak idziemy gdzieś?- Zapytał po nownie.
-Jasne!-Odparłam z wielkim uśmiechem na twarzy.
~~~
Hej, hej mam nadzieję, że wam się spodobało jak myślicie kim dla naszej Alice będzie Lloyd? Tego przekonacie się w następnych rozdziałach. Pa pa😘
CZYTASZ
I Hate You, I Love You ~ Lego Ninjago
FanfictionAlice ma 14 lat. Jest jedynaczką, noo tak jakby jedynaczką. Jej rodzice to Maria i Piotr. Dziewczyna za niedługo będzie miała 15 lat. Jednak nie wiedziała że jej urodziny bardzo dużo zmienią w jej życiu.