Rozdział 15- Lubie Cię...

737 50 21
                                    

*Oczami Cole'a*

Gdy wyszliśmy na pokład trochę się przewietrzyć, przyszła do nas Katy.

-Hej chłopaki. Sorki Lloyd, że ubrałam piżamę twojej siostry, no ale wiesz...

-Nie ma sprawy!- Nie pozwolił jej dokończyć.

-A i jeszcze raz dzięki, że mogę spać w pokoju Alice. Jestem zmęczona może pójdę już spać. I wam radze to samo.- Powiedziała czarnowłosa puszczając nam oczko.

Gdy sobie poszła odezwałem się:

-Dalej nie mogę uwierzyć, że pozwalasz jej używać rzeczy Alice. Nie mówiąc już o spaniu w jej łóżku.- Powiedziałem odgarniając włosy.

-Nie bądź taki jak Jay. Błagam.- Poprosił Lloyd.

-No Okej. Idę już spać. Do jutra.- Pomachałem ręką na pożegnanie.

-Pa...

Nastepniego dnia rano...

*Oczami Alice*

Obudziłam się sama w pokoju. Jednak nie miałam szansy uciec bo byłam w takiej samej pozycj w jakiej byłam przed spaniem.

-Emm..... Halo?!- Krzyknęłam ponieważ chciało mi sie pić.

-Nie drzyj się tak. Czego chcesz?- Powiedział chamsko Robert.

-Pić mi się chce.

-To se wstań.

Popatrzyłam sie na niego jak na głupka.

-Żartujesz, prawda?

-Boże, ale ty nie kumata. Już ide po wodę.- Powiedział.

-Dziękuję.- Powiedziałam śmiesznie.

*Oczami Lloyd'a*

Obudziłem się w kiepskim humorze. Nagle do pokoju wleciał Jay.

-KATY ZROBIŁA CI ŚNIADANIE!!! NIE JEDZ TEGO! PEWNIE CIĘ CZYMŚ OTRUJE!-Krzyknął jak nienormalny.

-Te wyluzuj i powiedz na spokojnie o co ci chodzi bo nie rozumiem!-Odparłem.

-Bo Katy zrobiła ci śniadanie.

-I???

-I masz tego nie jeść!

-Czemu?

-Bo to jest pewnie zatrute!

-Ehh przestań dobrze?- Parsknąłem- Wyjdź okej?

-No dobra.- Powiedział bardzo wkurzony na mnie.

Po chwili do pokoju weszła Katy z tacką na której były naleśniki.

-No hej.- Powiedziała z uśmiechem na twarzy....

*Oczami Alice*

Gdy ten gbur łaskawie przyszedł z szklanką wody, poprosiłam żeby dał mi się napić.

-Mam cię napoić?- Zaśmiał się- Chyba se żartujesz.

-To jak mam się inaczej napić do cholery?!

-Ej maleńka nie z takimi słowami do mnie!

-Bo co mi zrobisz?- Powiedziałam z pewnym siebie uśmieszkiem.

Bardzo działałam mu na nerwy dlatego iż z tego powodu podszedł do mnie i uderzył dłonią, w mój czerwony od wcześniejszych uderzeń policzek. Nagle do pokoju wparował Sobrero.

-Czy ty już naprawdę zwariowałeś?! Przecież ci mówiłem, że masz jej nie bić!- Krzyknął naprawdę zdenerwowany.

-Jak ja z nią nie wytrzymuje!

-Ehh... Wyjdź...

Po poleceniu wydanym przez Sombrero Robert wyszedł.

-Prędzej czy później go zmienimy nie martw się.- Powiedział spokojnie i o dziwo z ciepłym uśmiechem na twarzy.

No kurde... Czy oni robią sobie ze mnie jaja?!

-Czemu cię uderzył?- Wrócił do rozmowy.

-Chciałam, żeby dał mi pić. A z racji tego iż jestem związana i sama nic nie zrobię to poprosiłam go żeby mnie w pewnym sensie "nakarmił".

-Ehh... Co za idiota.

Po ostatnich słowach wziął szklankę i dał mi pić.

-Wiesz co?- Powiedziałam.

-Hmm?- Odparł.

-Mimo, że jesteś moim porywaczem to cię polubiłam.- Oznajmiłam z lekkim uśmiechem na twarzy.

Alice głupia jesteś. Lubić swojego porywacza?! Naprawdę kobieto?!

-No widzisz.- Powiedział odwzajemniając uśmiech.- Mam do Ciebie prośbę.

-Tak?

-Jak Robert znowu Cię uderzy albo coś ci zrobi to mnie zawołał albo krzycz. Okej?- Mówiąc to jego miną spoważniał jednak dalej mówił spokojnie.

-Okej- Odparłam.

~~~
Wiem, wiem, wiem! Jestem okropna przepraszam, że nie było rozdziałów Ale miałam dużo nauki i byłam chora. Jak myślicie czy Sombrero czuje coś do Alice? Jutro albo pojutrze na pewno będzie nowy rozdział obiecuje wam!

I Hate You, I Love You ~ Lego Ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz