Rozdział 18- Historia Katy.

696 44 37
                                    

*Oczami Katy*

-Katy słuchaj, jeżeli jest to dla Ciebie bolesne, nie musisz mi opowiadać-Powiedział łapiąc mnie za dłoń.

-Nie, i tak wtedy nie płakałam.

-No dobrze-Odparł wzdychając.

-A więc tak: Wszystko miało miejsce 15 lipca w moje 7 urodziny. Po mojej imprezie, kiedy moja jedyna przyjaciółka poszła do domu, rodzice dali mi do tąd jak najlepszy prezent na świecie, a był to naszyjnik czarnego *alicorna, którego teraz mam na sobie. Mama powiedziała, że znalazła go w ciemnej uliczce A na naszyjnik padało migające światło lampy. Było późno więc poszłam spać, ale niestety była pełnia, a kiedy ona jest nie umiem zasnąć. Leżałam tak sobie bardzo długi czas, gdy nagle usłyszałam krzyki moich rodziców z dołu. Chciałam natychmiast tam pobiec i zobaczyć co się stało, ale na mojej drodze stanął czarny alicorn, był taki sam jak ten na naszyjniku. Zakryłam oczy i czekałam na najgorsze, na śmierć... Jednak nie uroniłam ani jednej łzy. Czekałam tak przez kilka minut i w końcu otworzyłam oczy. Zobaczyłam jak ten "konik" zbliżył się do mnie i przychylił ku mnie głowę. Pogłaskałam go i po chwili zrozumiałam, że mogę się z nim porozumiewać natychmiast powiedział:

-"Szybko padnij na podłogę i zacznij krzyczeć jakbym obdzierał Cię ze skóry."

-"Co?!"

-"Rób co mówię!"

-"Emm, okej?"

Ale miałam lekko otwarte żeby zobaczyć co się dzieje. Po chwili do pokoju wszedł jakiś cień... Sombrero... Powiedział do alicorna:

-"Dobra robota, ale mam przeczucie, że się jeszcze spotkamy"

-"A ja mam nadzieję, że nie"- Parsknął.

-"Nie rozumiem Cię stary. Nara!"

Najwidoczniej nie znał jego mowy. Kiedy Sombrero wyszedł wstałam z podłogi a alicorna nie było. Zeszłam szybko na dół zobaczyć co się stało z rodzicami. Leżeli na ziemi, ale nigdzie nie było krwi. Wyglądało to jakby umarli ze starości albo z jakiejś choroby więc nie było po co wzywać policji bo i tak nikt by mi nie uwierzył.

-I to koniec mojej historii.

-Czekaj, czekaj. A ty nie płakałaś po śmierci rodziców?- Zapytał zdziwiony Lloyd.

-Ehh... Od urodzenia nigdy nie płakałam. Nawet nie umiałam. Mama mi powiedziała, że po urodzeniu nie płakałam. A było to nie możliwe. Oznaczało to, że dziecko po pewnym czasie umrze. A jak widzisz ciągle tu jestem.

Po chwili zaczęłam mówić dalej:

-Zawsze byłam pomijana i nikt nie chciał się ze mną zaprzyjaźnić. Nawet rodzice nie obdarzali mnie dużą miłością. Przez całe życie każdy się mnie boi. Nikt nigdy nie powiedział, że mnie kocha- Zaczęłam cicho płakać.

Pierwszy raz uroniłam łzy. Po chwili Lloyd usiadł koło mnie i czule przytulił.

-To niemożliwe! Pierwszy raz zaczęłam płakać i ktoś inny niż rodzice mnie przytulił! Nawet moja przyjaciółka bała się mnie.

-A wiesz co?- Powiedział po cichu Lloyd.

-Co?- Szepnęłam.

-Mówiłaś, że nikt nigdy nie powiedział ci, że Cię kocha, tak?

-No tak, pewnie przez to, że......

Nagle w połowie mojej wypowiedzi Lloyd przerwał mi pocałunkiem. Nie spodziewanym pocałunkiem... Pocałunek był długi i bardzo czuły.

-Kocham Cię- Szepnął- Czy zostaniesz moją dziewczyną?

-No nie wiem...

-Ale jak to?

-Ha mam Cię! Oczywiście, że chce. Tylko wiesz, nie mówmy o tym ninją.

-Ale kiedyś się i tak domyślą albo dowiedzą.

-Wiem, dlatego będę się z nimi powoli zaprzyjaźniać bo gdybyś powiedział teraz Jay'owi to zeszedł by na zawał- Powiedziałam śmiejąc się.

-Wiesz co... - powiedział złym głosem.

-Coś powiedziałam nie tak?- Powiedziałam załamanym głosem.

Zaraz czy ja się właśnie załamałam? Poczułam to pierwszy raz.

-Masz rację- Krzyknął. (XD~dopisek autorek)

-Ej boli Cię jeszcze?- Zapytałam troskliwie.

-Mam złamaną rękę i nogę więc chyba tak.- Powiedział śmiesznie. (XD again~dop. Autorek)

-To ja zaraz wrócę

*Alicorny- To jednorożce i pegazy w jednym. Mogą być ciemności i jasności

~~~
Hej, hej! Tutaj panda i kicia! Rozdział przywędrował do was prosto z naszej ukochanej(czyt. Okropnej) szkoły! Jej xD To my kończymy! Papa!

I Hate You, I Love You ~ Lego Ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz