13. Czy ty rzuciłeś we mnie bananem?

1.2K 99 1
                                    

Przebiegłam leśną drogą ku centrum, minęłam przystanek, z którego pierwszego dnia odebrałam Nialla i Harry'ego, dobiegłam do baru, w którym wczoraj się bawiliśmy i biegłam jeszcze dalej. Pamiętając jednak moje zapomnienie wczoraj, zreflektowałam się w odpowiednim momencie. Zatrzymałam się jakoś po kwadransie biegu i trochę poćwiczyłam, bo zorientowałam się, że zapomniałam tego zrobić przed startem. Miałam już wracać, ale zauważyłam pomost prowadzący w jezioro. Zdjęłam więc buty i zeszłam na piach, a potem po dwóch schodkach na drewnianą ścieżkę. Doszłam do samego brzegu i przysiadłam, spuszczając nogi w dół. Moje stopy lekko muskały przyjemnie chłodną taflę wody, kiedy machałam nimi w powietrzu. Zrobiłam kilka zdjęć, napiłam się i odpoczęłam trochę. 

Nie miałam chęci stamtąd odchodzić, ale w końcu się zebrałam i truchtem ruszyłam w drogę powrotną, całkowicie zatracając się w muzyce płynącej ze słuchawek. Dopóki coś dość boleśnie nie uderzyło mnie w sam środek pleców. Zatrzymałam się i odwróciłam, spuszczając wzrok na ziemię. Tuż za mną na utwardzonej ścieżce leżał banan. 

Co kurwa? 

Rozejrzałam się wokół, poszukując sprawcy tego zdarzenia, bo przecież sam banan nie wleciał mi tak po prostu w plecy. I zobaczyłam. Uśmiechniętego Liama obładowanego siatkami z zakupami, kierującego się w moją stronę. Wyciągnęłam słuchawki z uszu, posyłając mu karcące spojrzenie.

- Czy ty rzuciłeś we mnie bananem? - zapytałam z niedowierzaniem, na co on roześmiał się głośno.

- Nie słyszałaś, jak cie wolałem! - tłumaczył się. - Ciesz się, że wybrałem banana, a nie puszkę piwa.

- Jakbyś ryzykował utratę tak cennego towaru - prychnęłam, z czym chłopak nie mógł się nie zgodzić. Podniosłam owoc z ziemi, a kiedy chwilę później Liam do mnie doszedł, uściskaliśmy się na powitanie. Wzięłam od niego część zakupów, oferując się, że pomogę. W końcu i tak szliśmy w jednym kierunku. Minęłam pole namiotowe kilkanaście o metrów zanim zatrzymałam się przy pomoście.

- Nie przywitałaś się wczoraj - powiedział z wyrzutem.

- Wybacz. Byłam zbyt przejęta informacją, że obecny facet Erin jest przyrodnim bratem jej byłego, z którym właśnie tańczyła na oczach rzeczonego obecnego. Przekazanie jej tej wiadomości w tamtym momencie było dla mnie ważniejsze, niż uściskanie cię - odpowiedziałam, na co się roześmiał.

- Więc jak ci się mieszka z moim bratem? - zagadnął. Czułam w tym jakąś nutkę złośliwości, ale z pewnością nie tę wrogość, która aż biła od Zayna.

- Przynajmniej jeden z was wie o drugim - mruknęłam. Westchnął ciężko.

- Erin prosiła mnie, bym nic mu nie mówił. Chociaż wczoraj dzwonił do mnie z ostrzeżeniem, żebym trzymał się od jego dziewczyny z daleka - przyznał. - Widział nas wczoraj w barze.

- Wiem, byłam wtedy z nim - powiedziałam. Nie udało mi się ukryć niezadowolonego tonu, a chłopak od razu to wyłapał.

- Drey... - westchnął , zapewne szykując jakąś przemowę, którą usprawiedliwiałby siebie i Erin, ale ja nie chciałam tego słuchać.

- Ja nic nie mówię! - przerwałam mu. - Nie osądzam. Jesteście dorośli. Róbcie jak chcecie, tylko nie bądźcie samolubni i miejcie na uwadze to, że poza wami jest ktoś jeszcze, okej?

- Uwierz mi, ostatnie czego chcę to dokopać Zaynowi. Już i tak mnie nie cierpi.

- Tak, coś o tym słyszałam - mruknęłam cicho.

- Chyba każdy, kto o nas wie o tym słyszał - zaśmiał się ponuro.

- Jeśli odbijesz mu dziewczynę, to dobie nie pomożesz - uświadomiłam go. Tak, jakby sam tego jeszcze nie wiedział.

- Przecież wiem! - westchnął bezradnie. - Nie chcę mu jej odbijać. Ale ja wciąż ją kocham. I chociaż ona boi się teraz do tego przyznać to wiem, że ona mnie też. Drey, to jest ta moja jedyna - powiedział pewnie, patrząc na mnie z góry.

- Która obecnie jest z twoim bratem - wytknęłam, na co chłopak pokręcił głową. Chwilę później zatrzymał się przy polu namiotowym.

- Musimy znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. I znajdziemy. Na pewno - powiedział stanowczo.

- Trzymam za was kciuki - odpowiedziałam szczerze. Bo wiedziałam, że jeśli on kocha Erin, a ona jego, tak jak to było przed ich rozstaniem, to moja przyjaciółka z nikim innym nie będzie szczęśliwsza. 

Oddałam Liamowi zakupy, pożegnałam się z nim i ruszyłam w dalszą drogę.

Kiedy wróciłam w domku już nikt nie spał. Przywitałam się z jedzącą śniadanie ekipą i poszłam na górę odświeżyć się po bieganiu. Na korytarzu nie dało się nie usłyszeć krzyków dochodzących z pokoju Zayna i Erin, ale nie zamierzałam wnikać w powód ich kłótni. Przemknęłam najpierw do pokoju, a potem do łazienki. A kiedy wreszcie skończyłam brać mój szybki prysznic i wyszłam na korytarz, krzyki już ucichły. Tak, jak wszystkie i inne hałasy w domu.


Jejuuuu! Weźcie mnie kopnijcie ktoś w dupę, żebym pamiętała o wstawianiu tych rozdziałów wcześniej. I częściej. Plis.

Twisted [z.m. ff] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz