53. Myśl sobie co chcesz.

1.1K 101 38
                                    

Siedziałam na plaży jeszcze długo. Może godzinę, może więcej. Najpierw płakałam, ciągle myśląc o tym, że zawiodłam Zayna i że go zraniłam. O tym, co on sam powiedział i o tym, jak bezwartościowa się teraz czułam. Kiedy już skończyłam płakać, dalej siedziałam, by całkowicie się uspokoić i by zaczerwienienie zniknęło z mojej twarzy. A później siedziałam jeszcze trochę, nie mając odwagi wrócić do domu.

Ale w końcu się zebrałam. Z sercem w gardle z obawy przed spotkaniem z Zaynem wróciłam pod dom i niepewnie weszłam do środka. Robiąc jak najmniej hałasu od razu poszłam do swojego pokoju, gdzie na łóżku spała Maya. Musiała mieć bardzo płytki sen, bo obudziłam ją wyjęciem walizki z szafy.

- Co ty, już się pakujesz? - zdziwiła się, jedna szybko zmieniła ton. - Drey, co się stało? - zapytała zmartwiona, kiedy podniosłam głowę znad walizki i zobaczyła moją twarz. Pewnie makijaż rozjechał mi się na pół twarzy. - Rozmowa nie poszła?

Nie byłam w stanie nic powiedzieć, bo wiedziałam, że znowu się rozryczę, dlatego jedynie pokiwałam głową dając znać, że ma rację.

- Chcesz o tym porozmawiać? - Znowu zapytała, ale znowu pokręciłam głową. - Mogę ci jakoś pomóc? - Ponownie sytuacja się powtórzyła. - A z pakowaniem? - Tym razem w odpowiedzi pokiwałam. Dziewczyna zwlekła się z łóżka i podeszła do mnie, by wziąć mój plecak. Ścisnęła mnie przy tym lekko za rękę i w ciszy zabrałyśmy się za pakowanie moich rzeczy.

Zrobiłyśmy to szybko, w razie gdyby rodzice niedługo najechali. Gdzieś w trakcie, kiedy Maya zabierała mój ręcznik z balustrady balkonu wypatrzyła, że Zayn poszedł w stronę miasta. Idealnie byłoby, gdyby właśnie teraz pojawiła się mama i Pedro.

Niestety, szczęście mi nie sprzyjało. Mama napisała, że będą dopiero po dwudziestej. Cudownie. Ale najważniejsze było, że Zayn wyszedł z domu i nie musiałam bać się, że na niego przypadkiem wpadnę. Nie zniosłabym kolejnego krzywego spojrzenia od niego, ani kolejnych bolesnych słów.

Leżąc na łóżku myślałam o tym, dlaczego aż tak bardzo mnie to zabolało. Czemu nie potrafiłam się bronić. Czemu tak bardzo przejęłam się tym wszystkim. Dwa tygodnie temu w ogóle nie gadałam z gościem i byłoby mi zupełnie obojętne, czy Erin puszcza go kantem, czy nie... No dobra, to by mnie obeszło i namawiałabym ją do powiedzenia Zaynowi prawdy, bo nikt nie zasługuje na bycie zdradzanym. Ale nie mieszałabym się w to w żaden sposób, poza ewentualnym zapewnianiem jej alibi, gdyby tego potrzebowała. A teraz? Ryczałam, bo zawaliłam, spartaczyłam zaufanie, jakim mnie obdarzył, naszą relację, jakkolwiek by ją nazwać i zraniłam go.

Kurwa, Drey, nie trzeba było się w ogóle w to pakować.

Podeszłam do okna, słysząc warkot samochodu. Miałam nadzieję, że to rodzice jednak przyjechali wcześniej, ale niestety to byli tylko Tomlinsonowie z Niallem. I Harrym, który wyszedł z bagażnika.

- Jak on się tam, cholera zmieścił? - Maya, która oderwała się od swojego telefonu i przyglądała się wszystkiemu stojąc obok mnie, aż przekrzywiła głowę, jakby to miało pomóc zrozumieć jej ten fenomen.

- Chodź, zejdziemy do nich. - Szturchnęłam ją w biodro i wyszłam z pokoju, od razu idąc do kuchni, w której po chwili pojawili się wszyscy, z siatkami pełnymi zakupów.

Wystarczyło, że zapytałam jak było, a oni zaczęli mówić praktycznie wszyscy na raz, opowiadając o wszystkich akcjach i odpałach, jakie robili w wesołym miasteczku. Ciężko było to wszytko zrozumieć, ale wyłapałam kwintesencję ich opowieści. Było zajebiście i bawili się jak dzieciaki w Disneylandzie.

- No, a wy co robiliście, nudziarze? - zapytał Lou, rozwalając się na kanapie w salonie.

- Raz gdzieś wyszedł i myśli, że jest najbardziej rozrywkową osobą na świecie - mruknęła Lottie, zwalając nogi brata na ziemię, by móc usiąść.

Twisted [z.m. ff] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz