19. Właśnie tak poznaje prawdziwych przyjaciół.

1.1K 95 9
                                    

Cały kolejny dzień spędziłam razem z Niallem poza domem na objazdowej wycieczce. Próbowaliśmy wyciągnąć też pozostałych, ale każdy z nich miał jakieś swoje plany. Przynajmniej tak twierdzili, ale najprawdopodobniej tymi planami było zwykłe nic nie robienie. Trudno. Ich wybór i ich strata. Wzięliśmy samochód Zayna, którego chłopak uprzejmie nam użyczył i zrobiliśmy objazd po wszystkich pobliskich atrakcjach i zabytkach, które wyszukałam z samego ranka. Bawiliśmy się przy tym naprawdę świetnie, a do tego zobaczyliśmy kilka naprawdę ciekawych miejsc. Byliśmy w trasie prawie cały dzień i do domu wróciliśmy dopiero po dziewiętnastej, głodni jak wilki, bo w tym czasie zjedliśmy tylko jakieś mało sycące zapiekanki na mieście i paczkę ciastek. Na szczęście grill już się palił na tarasie, przysmaki się piekły, a towarzystwo było trochę wprawione alkoholem. I mówiąc "trochę" mam na myśli "całkiem nieźle" w przypadku niektórych. A mówiąc "niektórych" mam na myśli zwłaszcza "Louis i Steven".

- Dajcie mi jakiś kawałek mięsa, bo za chwilę umrę z głodu! - zawołałam, zajmując jedno z wolnych miejsc obok Harry'ego. Chłopak podał mi talerz, widelec i szklankę, które stały na parapecie za nim, a Niall otworzył nam obojgu po piwie. 

- Zrobiłam te szaszłyki, które tak uwielbiasz. - Prawie się zakrztusiłam napojem, kiedy usłyszałam głos Erin. Zdziwiłam się, że jest w domu tak wcześnie. Na szczęście nikt nie odczytał tak mojej reakcji. Każdy się zaśmiał, myśląc że tak mnie zaskoczyła wieść na temat mojego ulubionego przysmaku. - Zaraz będą gotowe.

- Super! - powiedziałam, starając się ukryć moje zaskoczenie jej obecnością, chociaż ona zdążyła to zauważyć, ale jedyne co zrobiła, to uśmiechnęła się do mnie. - Hazz, jak po randce? - zagadnęłam siedzącego obok mnie chłopaka. Miał się dziś spotkać z tą dziewczyną, którą poznał na naszej pierwszej imprezie tutaj. I już po samym jego uśmiechu widziałam, że się udała. - Okej, nie musisz nic więcej dodawać - zaśmiałam się, a on mi zawtórował, obejmując mnie ramieniem.

Chwilę później na moim talerzu wylądowały dwa szaszłyki, dzięki operującemu przy grillu Stevenowi, nadzorowanemu przez Lottie.

- Po znajomości - mrugnął do mnie. 

I już kiedy miałam zabrać się za pałaszowanie, przerażony Louis wybiegł na taras.

- Tragedia! - krzyknął, oddychając ciężko, jakby właśnie przebiegł maraton. Chłopaki spojrzeli na niego bardziej z zainteresowaniem niż strachem, chociaż wyglądał, jakby coś naprawdę było nie tak.

- Co się stało? - Przestraszona Lottie spojrzała na brata. Wydawało mi się, że nawet trochę zbladła.

- ALKOHOL SIĘ SKOŃCZYŁ! - zawył głośno i opadł na kolana w dramatycznym i pełnym rozpaczy geście, wciskając sobie pięści w oczy. Lottie odetchnęła, mrucząc pod nosem obelgi w stronę chłopaka, jego głupoty i dziecinności, Emily wyglądała na w ogóle niewzruszoną całą akcją, podobnie jak stojący przy grillu Steve i Erin. Za to Harry z przerażenia otworzył szeroko oczy, zakrywając dłonią usta, a Niall podszedł do Louisa, klękając obok niego. Obaj się uścisnęli i trwali tak w tym objęciu, jakby naprawdę przed chwilą zdarzyła się jakaś tragedia. Zayn, który właśnie wyszedł z domu na zewnątrz, zatrzymał się przy nich pochylając się i dołączając do uścisku.

- Wybaczcie, że przerywam wam ten żałobny nastrój... - odezwałam się ostrożnie. - Ale czy nie można po prostu pojechać do sklepu? - zaproponowałam nieśmiało. Bałam się, by nieodpowiedni dobór słów nie doprowadził do jeszcze większej histerii, bądź jakiejś innej dziwnej reakcji. - No bo przecież w pobliżu chyba są jakieś sklepy zaopatrzone w alkohol, prawda?

- Jesteśmy wszyscy pijani! - jęknął rozpaczliwie Louis. - Nikt nie może kierować!!

- Nie wszyscy - zaprzeczyłam. - Przecież ja i Niall...

- Niall opróżnił już swoją butelkę - wtrącił Harry. CO?! Jesteśmy tu od jakichś, no nie wiem, pięciu minut? Westchnęłam ciężko, odsuwając od siebie swoją butelkę z piwem.

- Wypiłam ledwie dwa łyki. Mogę pojechać do sklepu, jeśli dostanę auto - zaoferowałam się. Cała żałobna trójka spojrzała na mnie z nadzieją.

- Naprawdę? - zapytał Louis. Oczy aż mu się zaświeciły.

- No przecież mówię. Dajcie mi tylko samochód - powtórzyłam i wstałam, gotowa do drogi. - No i kogoś kto będzie mi robił za pilota, bo nie wiem, gdzie tu szukać sklepu z wystarczającym dla was zaopatrzeniem.

- Ja pojadę - zaoferował się Zayn niemal od razu. - Najlepiej znam okolicę - dodał, jakby tłumacząc swoją chęć towarzyszenia mi.

- No to chodźmy - powiedziałam, łapiąc jeszcze gryza szaszłyka. A potem drugiego. Tyle będzie musiało mi na teraz wystarczyć. - Louis. - Skierowałam się do niego z poważną miną, trzymając w dłoni dopiero napoczętą butelką piwa, a chłopak w tym czasie podniósł się z kolan. - Zaopiekujesz się nią? - zapytałam, wręczając mu naczynie. On złapał się za serce, udawanie pociągając nosem ze wzruszenia.

- Dziękuję, Audrey! - wyszlochał, biorąc mnie w swoje ramiona i ściskając mocno. - Właśnie tak rozpoznaje się prawdziwych przyjaciół - powiedział, zakleszczając ręce wokół mnie tak mocno, że niemal czułam jak oczy zaczynają robić mi się w wytrzeszcz, zupełnie jak w kreskówkach. Chwilę później oderwał się ode mnie, obrócił mnie o sto osiemdziesiąt stopni, obejmując ramieniem, drugą ręką wskazując na mnie. - Panie i panowie! Właśnie tak poznaje prawdziwych przyjaciół. To jest moja prawdziwa przyjaciółka! - krzyknął, pokazując mnie wszystkim.

- Okej, przyjacielu, okej - zaśmiałam się, kręcąc głową i poklepując chłopaka po plecach, jednocześnie próbując wyswobodzić się z jego uścisku.

- Drey, idziesz? - zawołał z domu Zayn. Lou szybko mnie puścił i niemal wepchnął do środka.

- Leć! - pospieszył mnie. - I uwińcie się szybko! - dodał. - Nie zajeżdżać nigdzie po drodze, tylko prosto do sklepu i z powrotem, jasne? - mówił dalej. - Macie pół godziny!

- Lou, ściśnij poślady i poczekaj. Z braku alkoholu jeszcze nikt nie umarł - wtrąciła jego siostra, rozpoczynając tym samym zagorzałą dyskusję.

- A chcesz, żebym był pierwszy?!

Nie słuchałam już tej kłótni, tylko wzięłam z kanapy swoją torebkę, którą wcześniej tu porzuciłam jak tylko wyczułam zapach grillowanego mięsa po wejściu do domu i udałam się do Zayna, który czekał już przy głównych drzwiach z kluczykami w dłoni.

- Tylko nas nie rozbij. - Wręczył mi klucze do auta.

- Postaram się - mruknęłam, wywracając oczami i wyszłam na zewnątrz, a on zaraz za mną.



Wstawiony Zayn i trzeźwa Drey. Co z tego wyjdzie? ;)

Twisted [z.m. ff] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz