45. Nic ci nie jest?

923 89 10
                                    

Siedzieliśmy pod drzewami niedaleko parkingu przy polu do paintballa, dopóki któryś z chłopaków nie rzucił pomysłu z urządzeniem imprezy wieczorem. Nikt nie protestował, więc pozostało nam tylko wrócić do domu, zrobić zakupy i jakoś ogarnąć w środku, bo trochę wstyd było kogokolwiek zapraszać do domu w takim stanie, w jakim był obecnie. A okazało się, że oprócz Camerona, jest tu też paru innych znajomych Lou i Lottie, a także Nialla, których również postanowiliśmy zaprosić. Jak wyjaśnili chłopaki, wśród ich znajomych było to dość popularne miejsce na wakacjowanie. Nie tracąc czasu zebraliśmy się sprawnie i wróciliśmy do domu. Cameron wrócił do siebie jak tylko Tomlinsonowie wysiedli z auta, dzięki Bogu. Niestety, miał wrócić wieczorem. Lottie sprawiedliwie podzieliła zadania i od razu wzięliśmy się za robotę. Nie mieliśmy jakoś przesadnie dużo czasu, ale ostatecznie zdążyliśmy ze wszystkim. Nawet z wystrojeniem się. 

- No już się tak nie przeglądaj, bo pęknie - zaśmiała się Maya, kiedy zatrzymałam się przy lusterku, poprawiając się. - A ciekawe dla kogo się tak stroisz. Dla swojego byłego, czy dla swojego obecnego faceta - dodała, głupio się uśmiechając.

- Zamknij się, May. - Szturchnęłam ją, kiedy poprawiała sobie usta błyszczykiem, przez co wyjechała za linię ust.

- Ej noooo!

- I pamiętaj, masz się dzisiaj nie spić! Będę cię pilnować! - upomniałam ją, wracając do salonu na dole, gdzie było centrum imprezy. Od razu udałam się do domowników, a konkretniej do mojego udawanego chłopaka, przysiadając mu na kolanach.

- Camerona jeszcze nie ma - powiedziała od razu Lottie. Och, okej. Chciałam wstać, ale Harry mnie powstrzymał.

- Siedź. Przyzwyczajaj się. - Puścił mi oczko. - Piwa? 

Od razu się zgodziłam i za chwilę dostałam nową butelkę zimnego alkoholu, którym ugasiłam pragnienie. Maya pojawiła się przy nas niedługo później, patrząc na mnie i Stylesa z rozbawieniem. Miałam ochotę rzucić ją czymś w głowę, żeby przestała, ale niestety poza butelką z piwem nie miałam pod rękę nic innego, co by się mogło nadać, a alkoholu było mi jednak szkoda.

Mimo, że w domu było dużo innych osób, większość czasu i tak spędzaliśmy w naszym stałym składzie. Pojedyncze osoby do nas dołączały, lub ktoś z domowników odchodził, ale i tak trzymaliśmy się raczej razem. 

W końcu pojawił się też i Cameron, więc już prawie w ogóle nie odstępowałam Harry'ego na krok. Głównie po to, by uniknąć rozmowy z byłym, a wyczuwałam, że jak tylko zostanę sama to właśnie do tego dojdzie.

- Chcesz, żebym do niego podszedł i grzecznie poprosił, żeby się odjebał? - zapytał Harry, kiedy po raz kolejny przyłapałam swojego byłego na gapieniu się na nas.

- Wiesz, nie wydaje mi się, żebyś miał to zrobić jakoś przesadnie grzecznie - zaśmiała się May, jakby czytając mi w myślach. W odpowiedzi chłopak tylko uśmiechnął się do mojej siostry, a potem spojrzał na mnie wyczekująco. Z jednej strony miałam ochotę zobaczyć, jak ktoś porządnie daje mu w ryj. Ale z drugiej nie chciałam mieszać Harry'ego w swoje sprawy... Cóż, mieszać go jeszcze bardziej, niż już to zrobiłam. No i wolałam nie prowokować żadnej burdy w domu Zayna.

- Dziękuję, ale nie trzeba - odpowiedziałam, całując chłopaka w czoło. W końcu trzeba było zachowywać pozory bycia parą, nie? - Jakoś to przeżyję. Mam nadzieję, że niedługo stąd pójdzie. A jeśli nie, to ja sama pójdę.

- Nie ma mowy. Nigdzie nie pójdziesz. - Styles objął mnie mocniej. - Jeśli ktoś pójdzie, to on. Zawsze możemy poprosić Lou, żeby go stąd wykopał. To w końcu jego kuzyn. 

Twisted [z.m. ff] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz