29. Ponoć całkiem dobrze się dogadujesz z Zaynem.

910 73 4
                                    

Rano, kiedy chciałam porozmawiać z Erin sam na sam, jak na złość ciągle ktoś był wokół. Przy śniadaniu byli niemal wszyscy, kręcąc się po całym domu. Po śniadaniu Lottie koniecznie musiała pogadać z blondynką o czymś, co ostatnio widziała w internecie. Potem dziewczyna poszła wziąć prysznic, po którym poinformowała nas, że idzie do miasteczka na zakupy. I chociaż oferowaliśmy, że wybierzemy się z nią, ona się uparła, że musi iść sama. 

- To chociaż odprowadzę cię kawałek. Mam do ciebie sprawę. Istotną - powiedziałam dobitnie, więc dziewczyna chyba załapała, co miałam na myśli.

- Okej, to chodźmy. - Uśmiechnęła się do mnie, po czym opuściła dom. Przez chwilę gadałyśmy o totalnych pierdołach, dopóki nie odeszłyśmy na bezpieczną odległość od domu. Dopiero wtedy przeszłam do sedna sprawy.

- Musisz mu powiedzieć, Erin - oznajmiłam stanowczo.

- Drey, przecież mu powiem...

- Teraz! - Przerwałam, bo dobrze wiedziałam, że będzie szukała jakiejkolwiek wymówki, by zwlekać z powiedzeniem Zaynowi prawdy aż do naszego powrotu z tych nieszczęsnych wakacji. - Zanim to wszystko zajdzie za daleko.

- Nie powiem mu teraz, bo...

- Erin!

- Dasz mi w końcu dokończyć?! - uniosła się, zdenerwowana moim ciągłym wchodzenie jej w zdanie. Stanęłam więc, zakładając ramiona przed sobą i czekałam na to, co ma mi do powiedzenia. - Liam dziś przyjdzie. Spróbuje pogadać z Zaynem, zobaczy na czym stoją. Jeśli pójdzie dobrze, postara się skierować tory rozmowy tak, żeby wyszło z tego, że jest moim byłym... A potem pomyślimy, jak to między naszą trojką rozegrać, żeby nikt nie ucierpiał i...

- Nikt? - przerwałam jej z drwiną. - Jak dla mnie to jedyną stroną, która na tym ucierpi jest Zayn. Bo to jego wszyscy oszukujemy.

- Drey, mi też nie jest z tym lekko - westchnęła, patrząc przy tym na mnie tak, jakby prosiła o wyrozumienie. - Tym bardziej, że przez to mogą spieprzyć się całkowicie szanse Liama na dogadanie się z Zaynem.

- I tylko dlatego nie jest ci lekko! Ze względu na Liama. Nie ze względu na to, że okłamujesz swojego wciąż-jeszcze-chłopaka.

- Och, przestań mi już prawić morały - jęknęła niezadowolona. - Możesz wrócić do domu i upewnić się, że ci dwaj się nie pozabijają? - Zniecierpliwiona machnęła ręką w stronę budynku.

- A ty sobie znikasz, żeby...

- Żeby w razie kłótni, czy bójki, nie stanąć po stronie Liama i nie wydać nas wszystkich - przerwała mi. - Tobie też powinno na tym zależeć, bo ponoć całkiem dobrze się dogadujesz z Zaynem. A jeśli dowie się, że ty też jesteś częścią tego kłamstwa to chyba powinnaś się domyślić, że stracisz jego zaufanie.

Poczułam się, jakby mi ktoś wiadro lodowatej wody chlupnął w twarz. Poczułam się, jakby mi coś zarzucała i jednocześnie mnie szantażowała. Moja najlepsza przyjaciółka. A co gorsza, poczułam, że jej groźba naprawdę na mnie podziałała. Naprawdę przestraszyłam się, że ma rację i kiedy to wszytko się wyda, Zayn będzie miał do mnie pretensje, że przez ten cały czas go okłamywałam. Być może pomyśli nawet, że specjalnie spędzałam z nim czas, żeby jakoś go zająć, kiedy jego dziewczyna będzie spotykała się z jego bratem. Cóż, tu by się nie mylił...

- Nie powinnaś mnie była nigdy w to gówno wplątywać - warknęłam, a potem po prostu odwróciłam się na pięcie i skierowałam z powrotem do domu. 

Byłam wściekła. Nie podobało mi się to, jak Erin się zachowywała a jeszcze bardziej to, że jej na to przyzwalałam. Byłam wściekła na siebie, że dałam się w to wplątać. Na to, że Erin miała gdzieś to, jak poczuje się Zayn kiedy dowie się, że jego dziewczyna zdradzała go z jego bratem. Byłam wściekła, że ciągle zwalała coś na mnie. Zajmowanie Zayna, pilnowanie by nie została przyłapana, pilnowanie by Zayn i Liam się nie pozabijali. Najbardziej jednak wkurwiło mnie to, że mnie szantażowała. Bo moja przyjaciółka nigdy się tak nie zachowywała. A ta laska, z którą właśnie rozmawiałam? Nie miałam pojęcia, kto to był.

Ale miałam to w dupie. Nie zamierzałam kolejnego dnia spędzić na pilnowaniu kogokolwiek. Wściekła wkroczyłam do domu i ignorując wszystkich po kolei od razu poszłam do swojego pokoju, żeby przebrać się w strój do biegania. Włożyłam słuchawki w uszy podkręcając mocno dźwięk i wyszłam na zewnątrz, udając się w stronę lasku. Wbiegłam między drzewa, gdzie zrobiłam szybką, intensywną rozgrzewkę, a potem puściłam się biegiem przed siebie. Chciałam wysiłkiem fizycznym wyzbyć się tego całego gniewu, który coraz bardziej się we mnie zbierał. Jeszcze chwila, a bym po prostu wykipiała. Dlatego biegłam ile sił w nogach, uważając na nierówne podłoże leśnej ścieżki i wystające konary. Dopiero kiedy dobiegłam do rozwidlenia dróżki zatrzymałam się, żeby trochę odetchnąć. Nie miałam pojęcia, ile czasu biegałam, ani jaki dystans przebiegłam. Czułam tylko tyle, że jestem naprawdę zmęczona. I cholernie mnie to zadowalało. Nie chciałam jednak zbytnio przegiąć, więc zamiast biec dalej, zawróciłam i już nieco wolniej, ale wciąż szybko i intensywnie skierowałam się do domu. Ostatkiem sił wybiegłam z lasu na brzeg polany dzielącej dom od jeziora. Będąc jeszcze w cieniu drzew oparłam dłonie na kolanach i wzięłam kilka głębokich wdechów, próbując choć trochę uspokoić oddech. Wykonałam jeszcze kilka ćwiczeń, by rozluźnić mięśnie, a potem już spacerem skierowałam się do środka.

- Patrzcie, kto wrócił! - zawołał entuzjastycznie Niall, kiedy pojawiłam się w dużym salonie w piwnicy, gdzie zebrani byli wszyscy, oglądając jakiś przesadnie krwawy horror na wielkim telewizorze.

- Nie tylko widać, ale i czuć - stwierdziła Lottie. - Wybacz, kochana, ale jedziesz.

- Ludzie po wysiłku fizycznym raczej nie rozprowadzają wokół siebie woni bzu, róż i fiołków - odpowiedziałam, sięgając po wodę, która stała na komodzie niedaleko mnie. 

- Wiedziałabyś, gdybyś kiedykolwiek ruszyła tyłek i zaczęła coś robić - dodał Louis, rzucając w siostrę chipsem, na co blondynka jedynie fuknęła z obrazą. - Przeszedł ci już wkurw, czy lepiej się od ciebie odizolować? - zwrócił swoje pytanie do mnie, szczerząc się głupio.

- Chyba już mi przeszło. Idę zmyć smród i resztę wkurwu zimnym prysznicem, żeby już nic Tomlinsonom mnie przeszkadzało. - Mówiąc to wstałam i skierowałam się schodami na górę. A potem kolejnymi schodami dalej na górę, aż do mojego pokoju. Na przebranie wybrałam sobie krótką, letnią sukienkę. A co, można zaszaleć. Może nawet trochę się opalę... Wzięłam też bieliznę, mój ulubiony owocowy peeling do ciała i balsam. Z taką wyprawką skierowałam się do łazienki na długi, dłuuuugi prysznic. 


Walczę z weną. Albo o nią. Czuję, że kiepsko mi to idzie, ale czuję też, że jak będę czekać aż sama wróci, to sobie tak poczekam do usranej śmierci... Więc oto kolejny, nie najwyższych lotów rozdział. Z nadzieją, że będzie lepiej ;)

Notka wyżej z czasów pierwszej publikacji opowiadania. Niewiele się zmieniło. Chyba jedynie to, że wtedy walczyła z weną, a dziś walczę z wattpadem 😂

Twisted [z.m. ff] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz