Rozdział 15

2.2K 90 3
                                    

Malfoy miał zawsze dobry kontakt z profesorem Snapem, który faworyzował i chronił nastoletniego wówczas Ślizgona. Trzymałam się więc nadziei, że Draco znajdzie wspólny język z młodym Severusem i szybko dojdą do porozumienia. Nic bardziej mylnego.

Korytarz był pusty z powodu trwających lekcji, także nikt nie mógł dostrzec mężczyzny i nastolatka celujących do siebie różdżkami oraz jednej kobiety próbującej załagodzić sytuację. Ciężko było stwierdzić, który z nich denerwował mnie bardziej.

-Czy nie wyraziłem się jasno, gdy powiedziałem, że więcej ci nie pomogę? - spytał lodowatym głosem Snape.

-Rozumiem, Severusie, ale to też dotyczy ciebie - odparłam. - Jeżeli nie stworzysz antidotum, ty również na nowo poczujesz skutki eliksiru, a dobrze wiesz, że po tym ciężko jest funkcjonować. Co więcej, obawiam się, że te wszystkie objawy, jak zapachy i halucynacje, mogą się z biegiem czasu nasilić. Twój eliksir wywołał długotrwałe szkody, które może powstrzymać jedynie antidotum. - Wytrzymałam jego mroczne spojrzenie. - Proszę...

Severus prychnął, a Draco podniósł różdżkę, tym razem celując Ślizgonowi w twarz.

-Mówiłem ci w drodze do zamku, że negocjacje nie mają żadnego sensu, Granger - wtrącił z drwiącym uśmiechem. - Po prostu rzucę na niego Imperiusa i po sprawie. Nie będziesz się płaszczyć przed tym obdartusem.

Malfoy, który najwidoczniej przeliczył się co do swoich umiejętności perswazyjnych, w mgnieniu oka poleciał w tył. Gdy uderzył plecami o ścianę i zsunął się na podłogę, opanowany Snape wymierzył różdżką we mnie. Zadrżałam wystraszona tym, jak dobrze szła mu magia niewerbalna. Machinalnie zacisnęłam dłoń na własnej różdżce, nie zamierzałam jednak walczyć z Severusem.

-Twój chłopak jest jeszcze bardziej irytujący niż ty, co do tej pory uważałem za niemożliwe - stwierdził, wyraźnie zmęczony moją obecnością. - Stworzę antidotum dla własnego dobra, ale nie widzę powodów, by się nim podzielić. Nasza ostatnia rozmowa powinna ci uświadomić, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.

Opuścił dłoń i wycofał się, by odejść. W tym czasie Draco zbliżył się do mnie, zdenerwowany i zażenowany tym, jak łatwo dał się zaatakować. Ogarnięta strachem, że naprawdę nie dostaniemy tego antidotum, wycelowałam różdżką w Snape'a i zdjęłam z niego Obliviate.

Malfoy spojrzał na mnie zdziwiony, a Severus zatrzymał się, uderzony nagłym powrotem wspomnień. Mimo że nie mogłam czytać mu w myślach, wiedziałam, że pojawił się w nich obraz naszej rozmowy w kawiarni pani Puddifoot kilka dni temu. Przypomniał sobie, jak pod wpływem veritaserum wyznałam mu, że jestem z przyszłości.

W jego oczach zabłysło zrozumienie, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Draco podniósł dłoń, gotowy w razie czego stanąć po mojej stronie, lecz ja delikatnie złapałam go za nadgarstek, kręcąc przecząco głową. Nie odrywałam wzroku od milczącego Snape'a.

-Pomóż nam, a dostaniesz najcenniejszą nagrodę - powiedziałam spokojnie. - Prawdę.

***

Pokój Życzeń przemienił się w dużą pracownię eliksirów. Boczne brązowe ściany przykrywały wysokie półki wypełnione fiolkami, słoikami zawierającymi dziwne, często ruchome substancje, książkami, które najbardziej przykuły moją uwagę, oraz przedmiotami służącymi do odmierzania i mieszania składników. Na środku znajdował się stół, a na nim gotowy do użycia kocioł. Pomieszczenie wieńczyły natomiast stolik i dwa krzesła ustawione pod pustą ścianą. Całość prezentowała się lepiej, niż to sobie wyobrażałam.

Podeszłam do regału z książkami i zaczęłam przejeżdżać dłonią po okładkach, odczytując tytuły, a gdy któraś pozycja zapowiadała się interesująco, wertowałam jej treść w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby odwrócić moją uwagę od wchodzących do pomieszczenia Ślizgonów. Nie potrafiłam jednak nie spojrzeć na Malfoya, który podejrzliwie przypatrywał się Snape'owi. Wciąż trzymał różdżkę przy sobie i w porównaniu do spokojnego Severusa zdawał się wyjątkowo zdenerwowany zaistniałą sytuacją. Natomiast czarnowłosy nastolatek nie zwracał na niego szczególnej uwagi. Bez pośpiechu wyjął potrzebne rzeczy z torby i ułożył je na stole. Kiedy zainteresował się kociołkiem i postanowił w końcu wziąć się do roboty, zirytowany i znudzony już Draco przeszedł obok niego z odrazą wymalowaną na twarzy, chowając różdżkę do kieszeni. Gdy zbliżył się do mnie, udałam, że czytam trzymaną w dłoniach książkę. Z trudem powstrzymałam uśmiech.

ZapomnianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz