-Granger, obudź się wreszcie. Nie pora na wylegiwanie się, mamy misję do wykonania.
Mozolnie powracałam z krainy Morfeusza, w której było mi tak dobrze. Czułam się wspaniale. Śniłam o tym, że kiedyś zostanę okrzyknięta najmądrzejszą czarownicą na świecie. Nie chciałam pozbywać się tych myśli, wolałam zostawić w głowie obraz mnie podziwianej przez wszystkich czarodziejów. Wśród tłumów przepychających się w moją stronę, aby porozmawiać z tak ważną osobistością, zauważyłam znienawidzonego mężczyznę. Złapał mnie za ramiona i zaczął mną brutalnie potrząsać.
-Cholera jasna, Granger, otwórz oczy. Oni tu zaraz wrócą, a ja...och, jeżeli cię zabiłem, to zniszczyłem również przyszłość. Chrzanić przyszłość, oni wsadzą mnie do Azkabanu. Obudź się!
Jego słowa były chaotycznie, nie widziałam w nich żadnego sensu, tak samo jak wtedy, gdy wypadliśmy ze składziku na miotły.
Składzik. Ministerstwo. Hogwart. Huncwoci.
Kiedy dotarło do mnie, gdzie się znajduję i dlaczego śpię, zamachnęłam pięścią w powietrzu. Ku mojej radości, wyczułam pod nią nos mojej ofiary, która wydała z siebie przeraźliwy jęk. Otworzyłam oczy i od razu usiadłam, popychając tym samym pochylonego nade mną Malfoya, który zatoczył się i upadł na podłogę. Korzystając z jego nieuwagi, rozejrzałam się. Siedziałam na jednym z łóżek w skrzydle szpitalnym Hogwartu. Zerwałam się na nogi. Zlekceważyłam zawroty głowy. Podniosłam różdżkę ze stojącej obok łóżka szafki i wycelowałam nią prosto w twarz mężczyzny, którego miałam w tamtej chwili ochotę zabić.
-Ty egoistyczny, nieczuły dupku! - warknęłam. - Potraktowałeś mnie drętwotą! Czy jest coś, co chcesz mi powiedzieć, zanim użyję na tobie Zaklęcia Niewybaczalnego?
-Oboje dobrze wiemy, że nie odważysz się - odpowiedział beztrosko, wycierając krew cieknącą mu po ustach. - Mam jednak świadomość, że znasz wiele zaklęć, które skutecznie mogą zranić moje atrakcyjne ciało, więc spokojnie, nie chcę z tobą walczyć. Jesteśmy w tej samej drużynie, pamiętasz? - Potarł ręką obolały nos. - Zrobisz coś z tym czy mam tak chodzić po korytarzach Hogwartu?
-Episkey - szepnęłam.
Malfoy zabrał dłoń z twarzy i uśmiechnął się radośnie. Na ten widok coś mnie skręciło w żołądku. Wyjęłam z jednej z szafek miseczkę. Następnie zanurzyłam kawałek waty w wyczarowanej wodzie i przyłożyłam ją do naprawionego nosa mężczyzny. Zdziwiony Malfoy przyglądał mi się, kiedy ścierałam z jego twarzy plamy krwi. Po chwili wyglądał tak, jak zawsze, pomijając fakt, że był zmieszany. Odchrząknął i podwinął mankiety marynarki.
-Teraz wyglądasz o wiele lepiej - pisnęłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Od razu postanowiłam się zrehabilitować. - Jesteś chamem, ale mógłbyś mi przynajmniej podziękować.
Mężczyzna wybuchnął śmiechem, a ja zacisnęłam rękę na różdżce. Wszystko powróciło do normy, znów miałam ochotę go zamordować.
-Podziękować? Prawie złamałaś mi nos, Granger, nie mam zamiaru ci... - zamilkł, nasłuchując. - Szlag, wracają.
Miał rację, ktoś kierował się w naszym kierunku. Po kilkunastu sekundach ujrzałam Poppy Pomfrey w towarzystwie McGonagall i Dumbledore'a. Na widok dyrektora wstrzymałam oddech. Odwróciłam wzrok na Malfoya, który patrzył na mnie - o nie, to niemożliwe - z troską w oczach. Co jest grane?
-Och, widzę, że panna Granger doszła już do siebie. - Łagodny głos Dumbledore'a sprawił, że podskoczyłam. - Wszystko w porządku, Hermiono?
Nie mogłam zrozumieć zaistniałej sytuacji. Malfoy udawał, że mu zależy na moim zdrowiu, Dumbledore znał moje imię i nazwisko. Posłałam blondynowi pytające spojrzenie. Wywrócił oczami prawie niezauważalnie i odwrócił się do dyrektora.
CZYTASZ
Zapomniana
FanfictionPodróże uczą i kształcą osobowość. Potrafią wywrócić życie do góry nogami. Kłamstwa, intrygi, życie u boku dawnego wroga i w końcu trudny wybór to tylko część tego, z czym musiała zmierzyć się Hermiona.