Rozdział 4

3K 124 19
                                    

Było już późno, gdy przekroczyłam próg Nory. Wcześniej nie śpieszyło mi się do wyjścia z pracy. Po podróży w czasie wolałam posiedzieć za zamkniętymi drzwiami gabinetu i na parę godzin odpocząć od tego, co związane było z przeklętymi Ministerstwem, Kingsleyem, Malfoyem, Hogwartem, Zmieniaczem Czasu... właściwie od wszystkiego. Piłam kawę, czytałam książkę i siedziałam na swoim niewygodnym fotelu, mimo że mogłam iść do domu i spędzić ten czas z Weasleyami. Jakoś nie miałam serca okłamywać ich, że cały dzień spędziłam przy papierkowej robocie. Nie mogłam spojrzeć w oczy Harry'ego, tak podobne kolorem do tęczówek jego matki. Nie byłam w stanie dotknąć Rona dłonią, którą wcześniej uścisnęli Malfoy i Remus. To wszystko ponad moje siły.

Jak najciszej potrafiłam, wspięłam się po schodach na górę. W łazience wzięłam szybki prysznic, zmieniłam ciuchy na piżamę i udałam się do pokoju mojego narzeczonego. Położyłam się do łóżka i kiedy byłam gotowa zamknąć oczy, uprzytomniłam sobie, że wchodząc, nie usłyszałam chrapania.

-Późno wróciłaś - powiedział Ron.

Po jego głosie wyczułam, że go nie obudziłam. Czekał na mnie. Ta myśl wywołała wyrzuty sumienia. Podczas gdy odpoczywałam od otaczającego mnie świata, ktoś najwyraźniej przejął się moją nieobecnością.

-Zostałam zawalona pracą, nie udało mi się wcześniej wyrwać. Przepraszam. - Ja, Hermiona Granger, okłamywałam jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Co się ze mną dzieje? - Lepiej opowiedz, jak minął twój dzień. Mam nadzieję, że był lepszy od mojego.

Chociaż w tej kwestii mówiłam prawdę. Mój dzień nie należał do najlepszych. Ha, był jednym z najgorszych.

-Nie było tak źle. Kingsley nie przyszedł dzisiaj do pracy, podobno złapało go przeziębienie. Nie miałem okazji wypytać go o przyczyny naszego wcześniejszego zwolnienia. - Prawie się zaśmiałam, gdy usłyszałam o "przeziębieniu". - Nie rozmawiajmy o pracy.

Ron przybliżył się do mnie, po czym musnął dłonią mój policzek. Zadrżałam. Jego ręka była w dotyku trochę szorstka, całkowite przeciwieństwo idealnie gładkich dłoni Malfoya. Kiedy przysunął usta do mojego ucha i ugryzł jego płatek, przeszedł mnie dreszcz. Poczułam się jeszcze gorzej niż przedtem, gdy uzmysłowiłam sobie, że moje reakcje na jego gesty wcale nie wynikają z pożądania. Ja po prostu tego nie chciałam.

-Masz rację, nie rozmawiajmy. Jestem bardzo zmęczona, śpij dobrze.

Na jednym wydechu wydusiłam te słowa. Odwróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Poczułam, jak oddech Rona oddala się od mojego ucha. Nie odpowiedział. Usłyszałam jedynie, jak lekko się odsuwa i z cichym westchnieniem zakrywa ciało kołdrą. Po paru minutach, które były dla mnie istną katorgą, dobiegło mnie zza pleców głośne chrapanie.

***

Przed gabinetem Malfoya pojawiłam się kilkanaście minut przed wyznaczoną godziną. Jako że przenoszenie się w przeszłość, obojętnie na jak długo, nie ma nic wspólnego z upływem czasu w teraźniejszości, miałam nadzieję, że uda mi się wyjść chwilę później i sprawa będzie załatwiona przed szesnastą. Potem mogę wrócić do domu, spędzić ten czas z Ronem, poudawać, że wszystko jest dobrze...

Otworzyłam drzwi i aż zdziwiła mnie moja brutalność, jakby to klamka była winna sytuacji, w jakiej się znalazłam. Prawdziwego winowajcę ujrzałam w dość niecodziennej sytuacji. Wychylił głowę znad biurka, w okolicach którego słyszałam damski głos. Blada dotąd twarz Malfoya teraz przybrała barwę różu. Jego towarzyszka wstała i, gdy w końcu jej wzrok padł na mnie, momentalnie zbladła. Szybko zakryła koronkowy stanik koszulką i nałożyła spódnicę. Złapała buty i biegiem wypadła z gabinetu. Tymczasem Malfoy nawet się nie poruszył.

ZapomnianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz