Nie mogłam ochłonąć, zdziwienie i strach na chwilę sparaliżowały moje ciało. Przed oczami mimowolnie ukazywały mi się obrazy przedstawiające torturowanych rodziców Draco. Lucjusz krzywiący się z bólu, Narcyza szlochająca nad cierpiącym mężem. Ciemna postać przypatrująca im się z triumfującym uśmieszkiem, prawie idealnie skrytym pod ciemną maską. A gdzieś o wiele dalej, nawet w odległości kilkuset kilometrów, syn uwięzionych czarodziejów pochylający się nade mną z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Zadrżałam.
Malfoy rozsiadł się wygodnie. Nie zdejmował ręki z mojego ramienia. Pereryna Niewidka nie była w stanie chronić przed jego niemal parzącym dotykiem. Blondyn błądził oczami w poszukiwaniu twarzy kobiety, która śmiała obserwować go z ukrycia. W końcu wyraźnie znudzony zacisnął palce i pociągnął. Przeszedł mnie dreszcz, a niewidzialny materiał opadł mi na kolana.
-Naprawdę ciekawe wdzianko. Z wielką chęcią zagłębiłbym się bardziej w jego pochodzenie i niekulturalny sposób użytkowania, ale nie to jest teraz najważniejsze. - Przejechał wierzchem dłoni po moim policzku. - Och, Granger, nie wyglądasz za dobrze. Te dwa tygodnie wolnego nie były dobrym pomysłem. Domyślam się, że towarzystwo rudzielców nie wpływa na ciebie kojąco. Hm, a może te potargane włosy to zasługa twojego męża? Czyżby lubił takie...
-Zamknij się! Twój irytujący głos przeszkadza mi w myśleniu!
Draco ucichł, ale raczej nie z powodu mojej złości. Obiektem jego chwilowego zainteresowania okazał się Tom, który wyłonił się z zaplecza. Blondyn podszedł do niego i zamówił kolejną dawkę alkoholu. Śpiącą staruszkę obudził mój ton. Od razu wyszła z pubu, na odchodnym posyłając mi pełne dezaprobaty spojrzenie. Barman również wrócił do porządków, choć mogłam się założyć, że sprząta jedynie w obawie przed potraktowaniem paskudnym zaklęciem karzącym za podsłuchiwanie.
Świadomość, że zostaliśmy sami w tym cichym pomieszczeniu, spowodowała kolejną dawkę nieprzyjemnych dreszczy, które jak stróżka wody spłynęły po moim ciele. Okropne samopoczucie potęgowały wyobrażenia z porwanymi rodzicami Malfoya w rolach głównych. Wiedziałam, co znaczy być uwięzionym i torturowanym. Sama przeżywałam niegdyś dramatyczne chwile, gdy Bellatrix Lestrange starała się wyciągnąć ode mnie informacje. Odczuwanego wtedy bólu nie zapomnę do końca życia.
Spojrzałam na blondyna i po raz pierwszy zauważyłam coś, na co wcześniej nie zwracałam uwagi. Pod głupim uśmieszkiem i obraźliwymi docinkami dostrzegłam zranionego mężczyznę martwiącego się o rodziców. Po raz pierwszy nie widziałam w nim egoisty, ale prawdziwie zmartwionego, kochającego człowieka. Oczy byłego Ślizgona, mimo że bardzo starał się to zamaskować, odzwierciedlały smutek i bezradność. Cierpiał bardziej niż wtedy, gdy Voldemort zmuszał go do okrutnych czynów. Znów znalazł się w trudnej sytuacji bez wyjścia, które uszczęśliwiłoby wszystkich. Dla niego wojna jeszcze nie dobiegła końca.
-Pomogę ci - szepnęłam - ale pod jednym warunkiem. Od tej pory naprawdę współpracujemy.
Malfoy nawet nie próbował ukryć zdziwienia. Wzrok mężczyzny był nieufny, ale przepełniony nadzieją. Przez chwilę przypatrywał mi się tak, jakby myślał, że zaraz zachichoczę i obrócę wszystko w żart. Kiedy jednak zrozumiał, że jestem śmiertelnie poważna, jego zmęczoną twarz rozjaśniła autentyczna radość. Skutecznie dodała mi pewności siebie, oboje w mgnieniu oka staliśmy się optymistami wierzącymi w dobre zakończenie.
-Ale dlaczego? - spytał Draco. - Dlaczego postanowiłaś pomóc znienawidzonemu, arystokratycznemu dupkowi? Och tak, uwielbiam, jak mnie tak nazywasz. Wracając do tematu, spójrzmy prawdzie w oczy. Podczas szkolnych lat traktowałem cię paskudnie. Nawet teraz, potrzebując twojej pomocy jak niczego innego, potrafię jedynie dokuczać ci kąśliwymi uwagami. Mimo wszystko jesteś gotowa znów cofnąć się w czasie, ukrywać to przed rodziną, wziąć udział w niezbyt bezpiecznym zadaniu... dla mnie. Dlaczego?
CZYTASZ
Zapomniana
ספרות חובביםPodróże uczą i kształcą osobowość. Potrafią wywrócić życie do góry nogami. Kłamstwa, intrygi, życie u boku dawnego wroga i w końcu trudny wybór to tylko część tego, z czym musiała zmierzyć się Hermiona.