Przekręciłam się na prawy bok i odruchowo wyciągnęłam przed siebie rękę, aby przytulić się do Rona. Zamiast tego poczułam, jak moja dłoń opada na pościel. Przetarłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. Okno było wciąż zasłonięte, bordowe zasłony lekko kołysały się pod wpływem powietrza, które wpadało przez uchylone drzwi. Zsunęłam stopy na podłogę, wciąż zszokowana tym, że Ron stał wcześniej ode mnie. Zwykle spał jak zabity, a obudzenie go nie należało do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych zadań.
Narzuciłam szlafrok na ramiona, zasłaniając pogiętą koszulę nocną, i zeszłam na dół. Po drodze usłyszałam dobiegające z mojego i Ginny pokoju (jednak, oczywiście w tajemnicy przed panią Weasley, to Harry bywał tam częściej ode mnie) odgłosy przepełnione radością i ulgą, które napełniły mnie nadzieją. Weszłam do kuchni, ale nie zastałam tam śniadania, co znaczyło, że wstałam o tej porze, co zawsze. Po chwili poznałam przyczynę skróconego snu reszty domowników. Na stole siedziała brązowa sowa okrążona przez zadowolonych Weasleyów.
-Hermiono! - usłyszałam swoje imię tuż nad uchem. - To sowa Kingsleya, odzyskaliśmy pracę.
Ron odwrócił mnie do siebie i porwał w ramiona. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu, przytulając go mocno. Wiedziałam, że słono zapłacę za ich szczęście, ale musiałam jakoś to przeboleć. Malfoy mnie posłuchał, to najważniejsze. Jednocześnie potwierdzało moje przypuszczenia, że to on za tym wszystkim stoi.
-Dodatkowo Minister zagwarantował im podwyżkę, przepraszając za niefortunną pomyłkę - dodała pani Weasley. Niefortunną pomyłkę, też mi coś! - Dobrze się składa, dzięki temu będziecie mogli zmienić datę ślubu na jakiś bliższy termin.
Nagle zaschło mi w gardle. Przełknęłam ślinę i odsunęłam się od Rona. Nalałam do szklanki wodę, którą wypiłam jednym haustem. To było niedorzeczne, ale obawiałam się własnego ślubu bardziej niż zbliżającego się spotkania z Malfoyem. Nie mogłam sobie wyobrazić Rona jako mojego męża. Znałam go od wielu lat, spędzałam z nim dużo czasu i po prostu przywykłam do jego towarzystwa, z czasem nawet zrozumiałam, że między nami zrodziło się uczucie. Mimo tego ciężko mi było przyzwyczaić się do naszych pocałunków, spania ze sobą. Tak wielka zmiana sprawiła, że nie byłam przekonana, czy tego właśnie chcę. Oczywiście kochałam Rona, nie wyobrażałam sobie życia bez niego, ale czy na pewno chciałam, aby między nami wytworzyła się aż tak silna więź?
Śniadanie zjadłam w milczeniu. Na szczęście nikt nie zauważył mojego wahania. Zakrywałam swoje uczucia delikatnym uśmiechem. Zdołałam nabrać ich, że wszystko w porządku. Nie było to trudne, gdyż za bardzo zajęli umysły własną radością.
Od razu po posiłku Ron i Harry zaczęli zbierać się do pracy. Pan Weasley i Percy wyszli o wiele wcześniej, a George postanowił otworzyć swój sklep trochę później, gdyż miał zamiar najpierw zrobić jakieś zakupy. Bezpieczniej było nie pytać o szczegóły.
Ubrana i w pełni wyszykowana teleportowałam się z Ronem i Harrym do Ministerstwa. Szybko się z nimi pożegnałam, starając się nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Gdy weszłam do swojego gabinetu, niemal odetchnęłam z ulgą i zaczęłam cieszyć się samotnością. Wykonywałam swoją pracę jak należy, rozkoszowałam się każdym wypisywanym słowem na pergaminie. W międzyczasie popijałam kawę, która idealnie mnie rozbudziła i pomogła się zrelaksować. Czas tak szybko mi zleciał, że kiedy spojrzałam na zegarek, wskazywał równo 15.55. Super, po prostu super.
Pędziłam na złamanie karku przez całe Ministerstwo. Mijałam tysiące czarodziejów i czarownic, którzy rzucali obelgami w moją stronę, gdy niechcący na nich wpadłam. Inni przypatrywali mi się z widocznym szokiem. Hermiona Granger biegająca jak wariatka po korytarzach Ministerstwa... miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Poddenerwowana wleciałam do gabinetu Malfoya.
CZYTASZ
Zapomniana
FanfictionPodróże uczą i kształcą osobowość. Potrafią wywrócić życie do góry nogami. Kłamstwa, intrygi, życie u boku dawnego wroga i w końcu trudny wybór to tylko część tego, z czym musiała zmierzyć się Hermiona.