Za tak długą przerwę, wstawiam szybko trzeci ;)
Miłego czytania ;p
Zostawcie coś po sobie, serio to motywuje ;*___________________
Theo POV's
Zobaczyłem jak uśmiechnięte wchodzą do kawiarni w której muszę pracować. Usiadły w kącie, akurat przy stoliku, który ja muszę obsłużyć. Popatrzyłem na Caroline, była piękna. Temu nie mogłem zaprzeczyć. Aby znaleźć się z nią w jednym łóżku, marzył każdy chłopak z tego miasta i zapewne kilka dziewczyn. Ale ona jest dla wszystkich suka. Słyszałem kiedyś, że jej matka jest taka sama.
Skończyły przeglądać menu, iść. Przybrałem moją obojętną maskę i podszedłem.
-Co dla Pań? - starałem się by zabrzmiało to uprzejmie.
-Dla mnie latte bez cukru i dietetyczną babeczkę. - cała Jessica, boi się, że przytyje. Wylądowałem z nią kiedyś w łóżku, ale była kompletnie pijana więc odpuściłem. Nie jestem nekrofilem. Po złożeniu zamówienia przez dziewczynę, Caroline zaśmiała się pod nosem. Nigdy nie słyszałem jak się śmieje.
-A ja poproszę zwykłą czarną kawę i sernik. A i trzy łyżeczki cukru jeśli to nie problem. - z uśmiechem na twarzy podniosła głowę i zatrzymała wzrok na mnie a w nim malował się szok. - O cześć! Nie wiedziałam, że tu pracujesz. - gdy to mówiła, nadal się uśmiechała, ale musiałem jej odpyskować za wczorajsze piwo na mojej głowie.
-Niektórzy nie mają tyle kasy co ty. - wypaliłem.
- To nie moja wina - szepnęła ledwo słyszalnie i spuściła głowę. Nic nie mówiąc odszedłem z zamówieniem. Usłyszałem jeszcze, jak Jess pyta co się stało, a ona prosi żeby wyszły zanim się rozpłacze. Chyba dobrze usłyszałem. Zostawiły coś na stole i wyszły. Caroline Forbes prawie się przezemnie popłakała. Theo, debilu, ona była dla Ciebie miła.Poszedłem do stolika na którym Car zostawiła pięćdziesiat dolarów, to za dużo. Kończe za pół godziny i pójdę jej oddać. Pewnie są w parku. Często je tam widziałem.
Skończyłem zmiane i poszedłem ich szukać. Siedziały na ławce. Może i to było nie na miejscu, ale podsłuchiwałem ich rozmowe. Gdy Caroline się trochę uspokoiła, byłem w szoku. Nadal nie bardzo rozumiałem całą sytuacje, lecz to ogarne później...
Stanąłem na przeciwko ławki, na której siedziały. Car wyglądała okropnie i to przezemnie .
- Caroline, przyniosłem Ci resztę. - wypaliłem, bez zastanowienia.
- Theo, poważnie? Czy Ty jesteś taki tępy czy udajesz? - krzyknęła na mnie Jess.
- Nie mówiłem do Ciebie Browning, więc się zamknij. Caroline? - warknąłem na Jess, po czym chciałem zwrócić na siebie uwage drugiej dziewczyny, która oglądała swoje trampki.
Zaczęła Jess:
- Czego nie rozu... - ale przerwała jej blondynka
- Spoko Jess. Możesz nas na chwile zostawić? Masz kluczyki, poczekaj w samochodzie. - Jess nie chciała zostawić jej ze mną samą.
- Proszę, zaraz do Ciebie dołącze - przytuliła ją i szepnęła ledwo słyszalnie, że da rade i nie rozklei się przedemną. Wkońcu odeszła, a ja widziałem, jak Caroline zbiera w sobie energie, jakby płacz pozbawił ją jej doszczętnie.
- Więc, czego chcesz James? - i z kruchej dziewczynki, znowu stała się suką.
- Już mówiłem, przyniosłem Twoją resztę Forbes.- odpowiedziałem tym samym tonem co ona.
- A ja gdybym ją chciała, zostawiłabym wyliczone, więc potraktuj to jako napiwek za miłą obsługę. - Te jej cięte riposty i sarkazm. Dotknęło mnie to.
- Nie potrzebuje Twojej łaski - wycedziłem przez zęby, świadomy tego, że nie zrozumie.
- A ja wcale Ci jej nie daje, jesteś palantem. - słuchałem jej wypowiedzi, ma racje, ona była dla mnie miła, jak i wczoraj tak i dzisiaj, a ja faktycznie zachowuje się jak palant. Chciałem jej przerwać i szczerze przeprosić. Ona wcale nie jest taka zła, za jaką ją miałem. Ma problemy jak każdy inny, a ja ją oceniłem tak jak wszyscy. To ja byłem winny stanu w jakim się znalazła. i czuje się z tym... źle?
Tak, źle. Mam pieprzone wyrzuty sumienia. Wróciłem do rzeczywistości, gdy kończyła swoją wypowiedź:
-... Teraz możesz być z siebie dumny. - odwróciła się i szybko zaczęła odchodzić. Chciałem za nią pobiedz i przeprosić ale kiedy udałem się w jej strone nagle zobaczyłem jak się potyka i leci na ziemie.
Zamarłem. Jednak jakiś chłopak w ostatniej chwili ją złapał. Max, mój jedyny przyjaciel. Odetchnąłem z ulgą. Po tym jak się opamiętała i zobaczyła kto ją złapał odrazu rzuciła mu się w ramiona i zaczęła płakać jak małe dziecko. Po raz kolejny z mojego powodu.
Co się ze mną dzieje?! Nie ona pierwsza, ale nigdy dotąd tak mnie to nie ruszyło. A teraz? Boli ? Tak, zdecydowanie !
Usłyszałem jak Max próbuje ją uspokoić, trzymając w ramionach.
Chciałbym być na jego miejscu. Theo, co ty bredzisz! Ona Cię nienawidzi ! Głuchy byłeś czy co?!
- ... Ostatni raz do takiego stanu doporowadził mnie Adam! - krzyczała przez łzy.
- Jaki Adam?!- pomyślałem. I co on jej zrobił. Max nigdy nic nie mówił...
- Zostałam suką taką jak Monic - chyba mówi o swojej matce. Czy ona naprawde jest taka zła?
- Powiedz, dlaczego on mi to robi? - zapytała przyjaciela
- Nie chce Ci nic zrobić Caroline. - odparłem pod nosem.
- Nie robie tego świadomie, tak się bronie - Pomyślał Theo, wciąż podsłuchując o czym rozmawiają. Zaśmiała się przez łzy.. - był to najwspanialszy śmiech jaki w życiu słyszałem. Zniknęli mi z oczu, kierując się do samochodu. Nie zastanawiając się odrazu napisałem do Maxa, że musimy się spotkać. Natychmist odpisał:
Max :' Teraz musze naprawić to co budowałem dwa lata, a co Tobie udało się zniszczyć w niecałe dwa dni. Stary ona nie płakała na porzebie ciotki! Jesteś palantem. '
- ' Wiesz że zrobiłem to nieświadomie! Ona zawsze była suką. '
Byłem na niego zły, gdybym tylko wiedział że tak się to potoczy...
Max : 'Będe u Ciebie w nocy.'
Jak zawsze jest, kiedy go potrzebuje . Kierowałem się do domu, gdzie czekała na mnie mama.
_____________________
Mam nadzieję, że się podoba. Zostawcie po sobie jakiś komentarz z opinią na temat tego opowiadania ;)
CZYTASZ
Cichy wielbiciel
Romance-Pieprzcie się.-rzucił przez ramię Jeremy i odszedł. -Będziemy!-krzyknął Theo, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć i pacnęłam go w ramie. -W Twoich snach James, już Ci to mówiłam. Biorę udział w konkursie literackim Aleja Słów Pierwsza Edycja 2019.