Caroline
Wstałam, gdy jeszcze za oknem było ciemno. Nie wiem która była godzina, ale nie mogłam już zasnąć. Od niechcenia wzięłam telefon do ręki. Theo nadal się nie odzywał. Napisałam do Maxa.
"Hej, jak tam?" mimo tak wczesnej godziny, odpisał mi.
"Właśnie wszedłem do domu. Idę spać. Pogadamy potem." No to się dowiedziałam...Postanowiłam napisać do mojego wielbiciela.
"Czemu przestałeś się odzywać?" nawet nie łudziłam się, że odpisze. Jest w końcu 4 nad ranem. Jednak odpowiedź nadeszła natychmiast:
"Nie mogę spać, właśnie miałem do Ciebie napisać." , ja już też.
"Ja właśnie się obudziłam. Dlaczego nie możesz spać?"
"Sam nie wiem. Co u Ciebie?" - u mnie? Chujowo... Nie mam z kim nawet porozmawiać... Rodzice i brat pomogli ile mogli. A ja potrzebuje tylko jego.
"Dobrze, a u Ciebie?" nie będę obcej osobie żalić się ze swoich problemów.
"Nie najgorzej. Ostatnio rzadko pisaliśmy..."
"Tak jakoś wyszło. Koniec wakacji, każdy korzysta."
"Taa, ja jakoś słabo. Już prawie szkoła. Będę mógł Cię widywać codziennie."
"Jak to?! To chodzisz ze mną do szkoły?" Nie pamiętam żeby o tym wspominał, ale chciałam też trochę się dowidzieć. Może chociaż do której klasy chodzi.
"Tak, ale spokojnie, nic ze mnie innego nie wyciągniesz." Czy każdy musi mi robić pod górkę? Spróbuje inaczej...
"Spotkamy się?"
"Nie minął jeszcze miesiąc."
"Więc powiedz mi chociaż jaki masz kolor oczu."
"Brązowe, ale czy to jest ważne?" zbieg okoliczności?
"Włosy?"
"Brąz. Do czego zmierzasz Caroline?"
"Chcę sobie Ciebie wyobrazić. Postura?"
"Postawny. Wysoki."
"Pasja?"
"Motocykle."
Nie wiedziałam co myśleć. Z jednej strony to mógł być Theo. Z drugiej, sporo do mnie pisze jako cichy wielbiciel, dlaczego ignoruje mnie jako Theo. To się nie trzymało kupy. Nie odpisałam już nic.
Udałam się do kuchni, byłam głodna i chciało mi się pić. Zrobiłam płatki i kawę. Ostatnią sobotę wakacji spędzę pod kocem...
***
Koło dwunastej zadzwoniła Jess:
-Jak się trzymasz? - zawsze wiedziała kiedy jestem w rozsypce.
-Jak ktoś ignorowany. Jess co myślisz o tym, że mój wielbiciel to Theo? - zapytałam w nadziei, że potwierdzi moją teorię.
-Car, to niemożliwe. Po co miałby to robić. Jest z Tobą w niby związku, może w każdej chwili to zmienić. Po co ma robić jakieś dziwne podchody? - chyba miała rację. Ale ja nie mogłam się pozbyć uczucia, że to jednak on.
-No tak. Gadałaś z Maxem?
-Tak, ja wiem, że to głupio wyglądała, ale zrozum, stracił matkę, a Max jest bardzo bliską osobą. A wasz związek jest na niby, niestety z jego strony... - w tej chwili postanowiłam wziąć się za siebie. Płakać będę jutro, jest sobota!
-Jess? Zakupy i impreza? - wiem, nie powinnam tak robić, ale skoro on ma mnie w dupie? Dlaczego ja mam się przejmować. Fakt, polubiłam Dianę... Ale...
-Jesteś pewna?
-To ostatni dzień wakacji. Jess proszę, potrzebuje tego... Muszę o nim zapomnieć.
-Będę za piętnaście minut. - rozłączyła się, a ja zwlekłam się z łóżka i poszłam się ogarnąć.
***
Theo
Widziałem Car. Przyjechała do mnie. Wesprzeć mnie. Ale ja nie mogłem nawet na nią spojrzeć.
Nie chciałem żeby widziała mnie w tym stanie. Załamany. Rozbity. Bez chęci do życia. Zapłakany.
Nie to jej chciałem pokazać.
Jestem silny!
Nie, wcale nie jestem...
Jestem słaby.
Zostałem sam.
Całkiem sam.
Nie radzę sobie.
Odeszła.
Już na zawsze.
A ja?
Nie będę już taki sam.
T.
CZYTASZ
Cichy wielbiciel
عاطفية-Pieprzcie się.-rzucił przez ramię Jeremy i odszedł. -Będziemy!-krzyknął Theo, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć i pacnęłam go w ramie. -W Twoich snach James, już Ci to mówiłam. Biorę udział w konkursie literackim Aleja Słów Pierwsza Edycja 2019.