Rozdział 15

36 6 0
                                    

Theo


Usłyszałem jakiś hałas tuż za moimi drzwiami. Jak oparzony rzuciłem się na korytarz z myślą, że coś się stało mamie. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem Car, leżącą na podłodze. 

Byłem pewny, że ucieknie w nocy. Chciałem jej pomóc ale uprzedziła mnie mama. Dopiero teraz, zdałem sobie sprawę, że nie ubrałem się po zabawie z moją niby dziewczyną. Wymaszerowałem do siebie i szybko się ogarnąłem. 

Słyszałem śmiech Car, później grobową ciszę. Popędziłem jej na ratunek. Stanie się to chyba moim nowym hobby. 

-Ja to posprzątam i zrobię nam kawę. - zaśmiała się i uśmiechnęła tak słodko, że chciałem ją już tylko całować. 

- Wybacz, że Cię obudziłem i za ten bałagan. - a ja nie był bym sobą gdybym czegoś nie palnął. Zrobiła się czerwona i w momencie gdy otworzyła usta wiedziałem, że tego pożałuje. Wytknęła mi moje kłamstwo i z uśmiechem na ustach i kilku słowach do mamy, wymaszerowała dumnie do pokoju. Panie zawarły sojusz. Diana skomentowała sytuację.

- Oczywiście mama, przepraszam. - szepnąłem i poszedłem po ręczniki. Gdy już posprzątałem i zrobiłem kawę usiadłem z mamą, czekając na Carolin. 

-Synu, bardzo się cieszę, że masz kogoś. To bardzo miła i ułożona dziewczyna. Mam nadzieję, że będzie Cię wspierać, gdy mnie już nie będzie.- otarła pojedynczą łzę, spływającą po policzku. Złapałem ją za rękę.

-Mamo, będę z Tobą szczery. Między nami nic nie będzie. To nie wypali. Jesteśmy z innych światów. - uśmiechnąłem się słabo. 

-Nie wydaje się inna. Ani trochę nie przypomina swojej matki. - Diana była romantyczką. Jednak ja tego po niej nie odziedziczyłem. Poczułem na sobie wzrok Car, ale nie miałem odwagi się odwrócić. 

-Kochanie, usiądź z nami. Kawa Ci wystygnie. Nie stój tam tak. 

- Ja tylko podziwiam widoki. Zazdroszczę wam takich relacji. - Carolin weszła do pokoju i usiadła obok mamy. 

-Wybacz, że pytam. Ale jestem pewna, że znam Twoją mamę i bardzo miła z niej kobieta. - Do czego ona zmierza...

- O tak, bardzo. - Odparła z sarkazmem. - Ale nie za dużo ze sobą rozmawiamy. - Poczułem, że ta rozmowa może się źle skończyć, więc chciałem szybko zmienić temat. No i na szczęście udało się. Po zjedzeniu i wypiciu kawy, poszliśmy do mojego pokoju. Chciałem z nią porozmawiać. Mama wyszła do ogrodu. Przejąłem inicjatywę.

- Car, chyba powinniśmy porozmawiać. - chciałem jej powiedzieć, że to było dla mnie coś więcej niż sex.

-Biorę tabletki. Nie bój się. - że co kurwa? I sobie przypomniałem. Faktycznie się nie zabezpieczyłem, ale ja nie o tym. Podniosłem głos, aby na mnie spojrzała. 

-Nie o to mi chodziło. Fakt, zachowałem się jak nieodpowiedzialny gówniarz. Ale nie myślałem. Wiem, poniosło mnie, chciałem przeprosić. - ale nigdy nie cofnął bym tego, co się stało. 

- Spokojnie, nic się nie stało. - jak to nic się nie stało? Kurwa, wiedziałem, że będę żąłował. Car oblał rumieniec. Była jeszcze piękniejsza. 

-Skarbie, chciałem tylko powiedzieć, że to była najpiękniejsza rzecz jaka spotkała mnie w życiu. - klęknąłem między jej kolanami i wziąłem jej twarz w dłonie. - nie spodziewałem się, że nasza umowa, będzie obejmować również nieziemski sex. - chciałem jej powiedzieć co czuje, lub to co mi się wydaję, że czuje. Ale mi przerwała.

- No tak, umowa. Będę się zbierać. - chciałem ją chociaż pocałować, ale zadzwonił jej telefon. Widziałem jak walczy z chęcią odrzucenia połączenie. Kto dzwonił?

- Mama? - usłyszałem. A jednak mówiła prawdę, że nie często rozmawiają. Później słyszałem tylko krzyk i kłamstwo Car.

-Będę za piętnaście minut. - rozłączyła się i popatrzyła na mnie. Znałem ten ból w jej oczach, widziałem go za każdym razem gdy popatrzyłem w lustro, po odejściu ojca. 

-Wybacz, muszę już iść. - chciała wyjść bez pożegnania? po moim trupie. Nie po tym co stało się w nocy. Złapałem ją i popatrzyłem znów w te smutne oczy.

- Obiecaj mi, że porozmawiamy. Dzisiaj na plaży. - szepnąłem. I gdy zmienił się jej wyraz twarzy, wiedziałem, że znów wzniosła mur.

- Theo, to tylko układ. - pieprzony układ! Nie pociągnę tego długo, bo inaczej nigdy się nie pozbieram. 

-Tak, układ. Odprowadzę Cię. - wziąłem bluzę, mimo iż było lato. Ale nie chciałem już na nią patrzeć. Po je słowach poczułem okropny chłód. Nie mogłem zebrać myśli. Jak mam ją do siebie przekonać? Ostatnią nadzieją będzie "Cichy wielbiciel". 

-Do widzenia! - krzyknęła do Diany,czym wyrwała mnie z moich myśli. 

-Mam nadzieję, że do zobaczenia!

Doszliśmy do jej auta, a ona patrzyła na swoje buty. Przytuliłem ją i szepnąłem "Mama patrzy", po czym nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją. Po chwili wsiadła, pomachała mi i ruszyła do domu. A razem z nią odjechał kawałek mojego serca. 

Podszedłem do mamy i mocno ją przytuliłem. Życzyłem miłego dnia i poszedłem zbierać się do pracy. Planowałem zerwać się z niej wcześniej, żeby udać się z nimi na plaże. 

* * *

O czternastej dostałem wiadomość od Maxa. 

"Za 20 minut będę po Ciebie. Dziewczyny przyjadą razem, bynajmniej Jess. Z Car nie ma kontaktu. Zadzwoń do niej."

Niewiele myśląc, wybrałem numer i zadzwoniłem. Sygnał, drugi, trzeci.

-Theo, to nie jest dobry moment. Kurwa! Chaining zostaw mnie! To moja koszulka!. - kim jest do cholery ten koleś? Rozłączyłem się, oddałem strój służbowy i pojechałem do Car. Gnałem po ulicach jak wariat. Nie wiem co się działo, ale moja dziewczyna była wkurwiona. A tylko ja mogę doprowadzać ją do takiego stanu.



T.



Cichy wielbicielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz