Rozdział 4

76 12 1
                                    

Theo POV'S

- Już jestem!- krzyknąłem, wchodząc do małego domku i ściągnąłem skórzaną kurtkę. Mimo iż było lato, wieczory były chłodne. Do przedpokoju wjechała na wózku inwalidzkim mama.

Była sparaliżowana od pasa w dół, a do tego była nieuleczalnie chora. Zostało jej kilka miesięcy życia.

- Witaj synu. Gdzie Ty byłeś? Już dawno powinieneś być w domu. Martwiłam się o Ciebie.

- Musiałem jeszcze porozmawiać ze znajomą mamo. – powiedziałem, kierując się do kuchni.

- Z dziewczyną? A już myślałam, że jesteś gejem – zaśmiała się, czego ostatnio nie robi za często.- Powiedz mi jaka jest? Poznam ją kiedyś? – Mama nigdy nie daje za wygraną.

- Raczej nie, mamuś. Jest piękna, ale mnie nienawidzi. Spieprzyłem to. Jestem dupkiem. – odparłem zrezygnowany.

- Nie jesteś! Ułoży się, zobaczysz. – Ciepły uśmiech mamy podniósł mnie na duch, lecz zaraz później przypomniało mi się jak przeze mnie płakała.

- Doprowadziłem ją do łez. – mogła tego nie usłyszeć.

- Postaraj się. Wiesz, że nie zostało mi za dużo czasu. Chcę zdążyć poznać choć jedną Twoją dziewczynę. A teraz wybacz, ale położę się, jestem zmęczona. – Odjechała, udając się do sypialni.

- Pomogę Ci – ruszyłem za nią.

- Nie trzeba, kochanie nie rób ze mnie jeszcze większej kaleki – pocałowałem ją w czoło jak małą dziewczynkę i życzyłem spokojnej nocy.

Zrobiłem kanapki i poszedłem do siebie czekać na Maxa.

Caroline POV'S

- Max, powiedz mi coś o nim – poprosiłam. Chciałabym chociaż trochę zrozumieć jego zachowanie.

- Cóż Ci mogę powiedzieć... Nie ma ojca, a matka jest niepełnosprawna i śmiertelnie chora. Zostało jej kilka miesięcy życia.Pracuje, bo leki są drogie i to one przedłużają jej czas do końca. Jego siostra wyprowadziła się jak miała 18 lat. W sumie to tyle musisz wiedzieć .

- Teraz już trochę go rozumiem.

- Theo nie toleruje łaski, ma dużo problemów.

Jess odpadła po trzech godzinach i poszła do domu. Max też niedługo musi iść, więc znowu zostanę sama.

- Caroline, dochowasz tajemnicy? – zapytał.

- Pewnie, nikomu nie powiem o Theo. – zapewniałam go.

- Nie chodzi mi o to. Choć też proszę, żebyś zachowała to dla siebie.

- Więc o co? Wal śmiało – zachęcałam go .

- Chyba zakochałem się w Jessice. – powiedział na jednym oddechu i zamknął oczy, jakby bał się mojej reakcji. Wybuchłam śmiechem

- To nie jest śmieszne Car ! – krzyknął , a ja starałam się uspokoić.

- Gdybyś widział swoją mine! Dobra, a teraz poważnie. Serio ? – byłam zaskoczona.

Ale nie spodziewałam się tego. Często razem imprezujemy, siedzimy po nocach. W końcu musiało się tak stać.

- Nie śmiej się ze mnie. Zależy mi na Twoim zdaniu. – udawał obrażonego. Kocham go bardziej niż rodzonego brata.

- Max, przecież ja nie mam nic do gadania. To zależy od was. – Śmieszyła mnie ta sytuacja, że on pyta mnie o zgodę.

- Czyli nie masz nic przeciwko? – Jego oczy się cieszą.

- Oczywiście, że nie! Życzę tylko powodzenia z jej humorkami – czasami ciężko z jej nastrojem, ale niech się pomęczy.

- Dziękuje Ci mała. – pocałował mnie w czoło.

- Muszę już lecieć, mam coś jeszcze do załatwienia.

- Ty wiesz która jest godzina? Co Ty musisz załatwiać o trzeciej nad ranem? – byłam bardzo ciekawa.

- Tajemnica kotku – uśmiechnął się i wyszedł.

Cały Max. Znika jak kamfora.

Wykąpałam się i położyłam się do łóżka. Wzięłam telefon, w celu sprawdzenia reszty wiadomości z poranka. Było kilka od Jess i dwa od nieznajomych mi numerów.

Pierwszy : „ Jesteś piękna, Caroline „ . No nie, tego już za wiele. Najpierw ten liścik, teraz wiadomość? Skąd w ogóle ma mój numer i zna samochód rodziców? Mam dość. Aż boję się sprawdzić drugą wiadomość. No cóż, jednak ciekawość wzięła góra.

Nieznajomy: " Przepraszam..."

No super. Ktoś mnie przeprasza, ale podpisać się i podać powód dlaczego to już nie łaska?

Odpisałam szybko, świadoma tego która jest godzina:

Ja: „Za co? „

Tak wiem, bardzo twórcze. Odpowiedź uzyskałam niemal natychmiast:

Nieznajomy: „ Nie zapytasz kim jestem, tylko za co przepraszam? Aż taką suką się stałaś, Caroline? „

Po przeczytaniu tego sms'a w oczach znowu stanęły mi łzy. Już wiedziałam, kto to napisał.

Ja: „Wiesz co, Theo? Odwal się ode mnie! Mało Ci jeszcze po dzisiejszym dniu? „

Co ja mu takiego zrobiłam? Dlaczego jest taki? Mój telefon zawibrował. Nie miałam ochoty nawet sprawdzić, czym znowu chce mnie zdołować.

Palant: „ Moja słodka Caroline. To teraz zadajesz się z tym idiotą? Już nie pamiętasz, co zrobił Emily? „

Kim Ty kurwa jesteś? Jeśli to nie Theo, to kto?

Ja: „Kim jesteś?"

Tylko tyle byłam w stanie napisać. Ciągle zastanawiałam się, kto to może być.

Palant: „Domyśl się skarbie „

Nie wytrzymałam. Nie zwracając uwagi na godzinę, a było sporo po czwartej, zadzwoniłam do Maxa. Odebrał po trzech sygnałach.

- Boże, Caroline. Dlaczego Ty jeszcze nie śpisz? Wyszedłem ponad godzinę temu. – Nawet nie był zaspany.

- Max, proszę Cię, spotkajmy się, gdzie jesteś? Zaraz przyjadę. – byłam przerażona całą tą sytuacją.



_______________________


I jak wam się podoba? Następny jak będzie 10 gwiazdek i 7 komentarzy ;p jakoś muszę was motywować.

T.

Cichy wielbicielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz