Rozdział 27

44 4 1
                                    


Caroline

Jak się czuje? 

Jak szmata...

Jak wykorzystana jebana szmata. 

Wybacz? 

Zawsze mu wybaczę. Kocham go. Co innego mi pozostało.

Jess widziała co się dzieje. Złapała mnie pod rękę i poszłyśmy do baru.

-Będę Cię pilnować. Obiecuje. - kocham ją.

-To koniec. Już nigdy się nie zakocham. - zamówiłam kolejnego szota. 

-Car... 

-Nie, Jess ja już nie mogę... On znika. Ja jestem w rozsypce. Mam dość... Tak się kurwa nie robi. - oparłam głowę o bar. Ktoś stawia coś obok mnie. Podnoszę wzrok i spotykam tam kogo? No jasne, Luck...

-Ciężkie zakupy? - pyta z tym jebanym wielkim uśmiechem. 

-Śledzisz mnie? - może i był przystojny. No dobra mega przystojny ale ja mam dzisiaj dość...

-Nie, pracuję tu. - dopiero teraz zauważam jego koszulkę z logo baru. 

-Car, może pójdziemy do domu? - zapytała Jess wyczuwając nadchodzącą burze.

-Kochana, jest ostatnia sobota wakacji. Mam ochotę się zabawić. - i nagle zaczełam mieć wszystko w dupie. Cały ten syf w którym jestem. Jutro będę myśleć, czas zaszaleć. Choć mój stan może być spowodowany alkoholem to mam to gdzieś. 

-Kelner?! - krzyknęłam w stronę Luka.  - Jess napij się ze mną. Wrócimy taksówką. Nie daj się prosić kobiecie w potrzebie.  - uśmiechnęłam się słodko. 

-Dobra, ale uważaj co robisz, żebyś jutro nie żałowała. 

-I tak wiem że będę a ty będziesz przy mnie. - Nic więcej nie powiedziałam, bo podszedł do nas chłopak.

-Dwa szoty. A na rachunku Twój numer słodziaku. - w życiu nie spodziewałam się, że powiem coś takiego. Ale raz się żyje nie? Popatrzył na mnie wielkimi oczami, ale tylko się uśmiechnął i poszedł przygotować nasze zamówienie.

-Car ty do reszty oszalałaś! - syknęła Jess. - Co z Theo?

-Theo nie ma. I już nigdy nie będzie. Zostawił mnie, nie pamiętasz? Wyjechał, zniknął, odszedł. Nazwij to jak chcesz, ale nie ma go. - jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją otarłam i odwróciłam wzrok od mojej przyjaciółki. Za chwilę Luck podał nasz alkohol i szepnął w moją stronę.

-Kończę o 18, zabieram Cię na imprezę. 

-Sama z Tobą nie pojedzie. O 20 widzimy się w Nokturnie. - nie odezwałam się słowem, ale się przyzwoitka znalazła. Choć może mieć rację, nie puszczając mnie samą... Na twarzy chłopaka zobaczyłam jakiś grymas, ale tak szybko zniknął, że nie mogłam odgadnąć co to do końca było, a alkohol mi w tym nie pomagał. Na razie już dość. Czas wracać do domu, przespać się i przygotować na imprezę. 

***

Theo

Okłamałem ją. Choć wiedziałem, że będzie chciała przyjechać. Teraz mam to gdzieś.

Jestem mało świadomy tego co robię. 

Gdy tylko Max wyszedł, spakowałem się i odjechałem. 

Gdzie? 

Sam nie wiem.

Zatrzymuje się w bardzo dobrze znanym mi barze. 

Nie wiem czemu tu jestem. To było silniejsze ode mnie. Choć wiem, że mama nie była by dumna, że do tego wracam.

Ale jej już nie ma. Więc się nie dowie.

Siadam w barze tam gdzie zawsze. Kelnerka patrzy na mnie jakbym był jakimś jebanym duchem.

-Miło Cię widzieć Cat.

-Nie powiem tego samego o Tobie, Theo. Co ty tu robisz? Przecież skończyłeś z tym.

-Właśnie do tego wracam. 



T.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 05, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Cichy wielbicielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz