Rozdział 14.

28 6 0
                                    

Caroline POV'S

Gdy się obudziłam, było jeszcze ciemno. Nie wiedziałam gdzie jestem. Poczułam oplatające mnie ramiona. A moja głowa leżała na ciepłym torsie. Nagle wydarzenia z nocy uderzyły we mnie z taką siła, że omal nie zerwałam się na równe nogi. Przy okazji pewnie budząc Theo.

Podniosłam delikatnie głowę i patrzyłam na jego śpiąca twarz. Zniknęły wszystkie maski. Był cholernie przystojny. Uśmiechnęłam się sama do sobie. To była świetna noc. Nie czułam nawet skrępowania gdy uświadomiłam sobie, że jesteśmy nadal bez ubrań. Od dawna nie byłam taka szczęśliwa. I to nie takie szczęście, jak zjedzenie całej czekolady. To było prawdziwe.
Wtuliłam się w niego, myśląc, że tak właśnie powinno być.

Zrobiło się jasno, gdy znów otworzyłam oczy. Zegar na ścianie wskazywał ósmą. Delikatnie wysunęłam się z objęć chłopaka i zeszłam z łóżka. Znalazłam swoje majtki i stanik. Na krześle leżały jakieś koszulki, więc wzięłam jedna i ubrałam się. Szybko odnalazłam łazienkę. Obmyłam twarz, umyłam zęby palcem i postanowiłam zrobić nam śniadanie.

W kuchni już byłam więc szybko ja znalazłam. Wstawiam wodę na kawę i zaczęłam robić kanapki. Nuciłam pod nosem jakąś melodie, gdy poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Pewna, że to Theo, obróciłam się z szerokim uśmiechem. I w tym samym momencie mój uśmiech zgasł.

- O mój boże.!- tylko tyle udało mi się wykrztusić.
-Ciebie też miło widzieć Caroline. - uśmiechnęła się do mnie mama Theo. Zapanowałam nad sobą i tymczasowo odzyskałam głos.

- Panią też oczywiście! Bardzo przepraszam. Theo mówił, że jest pani u siostry. Nie chciałam obudzić. Jezu panosze się w pani kuchni jak u sobie. Bardzo przepraszam. - dostałam jakiegoś pieprzonego słowotoku. Mama Theo znów się uśmiechnęła.

- Kochana, spokojnie. Zrób mi kawę i zapomnę o sprawie. A tak poza tym nie mam siostry. - jej uśmiech jest zaraźliwy i identyczny jak u syna. Wiedziałam już, że zabije Theo. I to w najbliższym czasie.

-Oczywiście już robię i jeszcze raz przepraszam. - wstawiam wodę na jeszcze jedną kawę. - A zje może pani coś? - zapytałam.

-Skoro już robisz, to z miłą chęcią. Pomogę Ci. - zrobiłam jej miejsce obok siebie i razem zabrałyśmy się do pracy.

- Czy Theo mówił coś Pani o mnie?
- Po pierwsze mów mi proszę Diana, a po drugie Theo to skryty chłopak, nie wiele mówi mi o znajomych. Ale odkąd się pojawiłaś stał się bardziej otwarty. A o tobie mówił niewiele. Głównie, że go nienawidzisz.

-Teraz wiele się zmieniło. Bynajmniej z mojej strony. Fakt, kiedyś nie mogłam znieść nawet jego obecności. Raz nawet wylałam mu piwo na głowę. - zaśmiałam się przypominając sobie tą kosmiczna sytuację. - jednak jak widzisz, jestem tu. A ma dodatek w jego koszulce. Jezu jak ja mogę z tobą tak swobodnie rozmawiać. Jesteś mama mojego chłopaka. - złapałam się na tym, że powiedziałam to szczerze i z wielkim uśmiechem na twarzy.

Powoli zdawałam sobie sprawę, że ja wcale nie chce tego głupiego układu. Ale jak mam mu to powiedzieć. Muszę się chociaż dowiedzieć ile chce to ciągnąć. Wracając do rzeczywistości, popatrzyłam na Dianę.

-Jedyne co chce teraz powiedzieć, to, to że życzę wam szczęścia. I widzę jak śmieją Ci się oczy gdy o nim mówisz. To piękne. A teraz chodźmy zjeść śniadanie, zanim wstanie mój syn i wszystko pożre. - kiwnęłam głową, wzięłam talerz z kanapkami, postanawiając po kawę wrócić za chwilę. Jednak Diana mnie uprzedziła.

-Daj ten talerz, poradzę sobie a ty weź nasza kawę. - zabrała z moich rąk śniadanie i już jej nie było. Pełna podziwu, wzięłam dwa kubki i ruszyłam za nią.

Cichy wielbicielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz