Rozdział 11

35 6 0
                                    

CAROLINE POV'S

Zsunełam się z łóżka na podłogę. Nie wiem ile czasu na niej siedziałam. W głowie ciągle słyszałam słowa Theo. "Chciałem..."
Wziąłam telefon i zobaczyłam, że Maxa próbował się ze mną skontaktować.

Max: "Jak tam randka?"

"Car odpisz."

"Pozabijaliście się?"

"Kurwa! Co jest z wami nie tak? "

" Zaraz u Ciebie będę. "

Ostatnia była sprzed pięciu minut. Muszę się ogarnąć. Poszłam do łazienki, obmyłam twarz woda. Popatrzyłam na siebie w lustrze. Miałam delikatne worki pod oczami. No cóż, nie wyglądałam jakby nic się nie stało. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.

-Caroline? - krzyknął Max.

- Jestem w łazience. Już wychodzę. - ostatni raz zerknąłem w lustro i z podniesioną głową, wyszłam na spotkanie mojego przyjaciela.

- Cześć, co tam? - zapytałam z wymuszonym uśmiechem.

- Dobra, nie ściemniaj. Co się dzieje? - musiałam coś wymyślić. Mam dwa wyjścia. Albo skłamie i będę liczyć na to, że Theo poprze moja wersję i jeszcze nic mu nie powiedział, albo powiem prawdę.

- Jesteśmy parą. - czy nasz układ miał obowiązywać także naszych przyjaciół? Miało wyglądać realistycznie więc...

- Chyba Ci nie wierzę. Ty go nienawidzisz. A co z kinem? - Boże, dlaczego on tak dobrze mnie zna?

- Oglądaliśmy film tutaj. - zerknęłam na laptopa na łóżku, w którym leciał kolejny film.

- No dobra. Powiedzmy, że jednak Ci wierzę. Ale gdzie on jest teraz i dlaczego nie odbiera i nie odpisuje?

- A skąd ja mam wiedzieć? Nie dałeś mi jego numeru, a ja zapomniałam wziąść go dzisiaj. Śpieszył się do mamy. - po chwili wpadł mi do głowy pomysł. - Daj jego numer, to sama napisze. Może nie chce z Tobą gadać. - jak najszybciej muszę mu o wszystkim powiedzieć. W końcu obiecał mi pomóc. Ale zrobimy to na moich warunkach.

- Masz. - podał mi telefon, a ja szybko spisałem numer. - Car, widziałem się z Jessicą. - zamilkł, chyba czekając na moją reakcję. Ponagliłam go machnięciem reki. - Chcemy spróbować. Idziemy jutro na plażę. Może wybierzemy się wszyscy. Będę czyli się pewniej. - no to teraz wpadłam. Mam mniej niż dwadzieścia cztery godziny, aby stworzyć wyimaginowany związek z Theo.

- Pewnie! - odpalam z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Jeśli wszystko u Ciebie wporzadku, będę leciał. Muszę jeszcze wpaść do Theo i pomoc mu w ogrodzie. Do jutra. Pa. - cmoknął mnie w czoło i wyszedł.
W błyskawicznym tempie streściłam całą sytuację w esemesie i błagałam Theo o pomoc. Na koniec podpisałam się, przecież on też nie ma mojego numeru.

Theo POV'S

Znałem ten numer na pamięć. Wziąłem go kiedyś od Maxa, jak zostawił telefon i poszedł do łazienki. Już dawno chciałem do niej napisać, ale nie miałem odwagi. Kupiłem drugi numer i w końcu napisałem. Ale nie doczekałem się odpowiedzi. Za to później chciała, żebym dowiedział się kim jest nadawca. Nie miałem takiego zamiaru, ale w końcu się zgodziłem i zaproponowałem w zamian ten beznadziejny układ. Po przeczytaniu jednak esemesa, nie wydawał się już taki beznadziejny. Ale tym razem nie dam się tak łatwo. To ona będzie musiała się starać, żeby to wyglądało na prawdziwe. Ha i wcale nie musiała się podpisywać. Choć teraz miałem pewność, że nie wie kim jest osoba, która do niej napisała. Jeden zero dla mnie kotku.

Ja : "Dlaczego skłamałaś? Mogłaś mu od razu powiedzieć, że to był układ który... Hmm... Nie wyszedł?"

Forbes : "Oj daj już spokój. Sam tego chciałeś. A teraz pomóż mi, bo sama tego nie ogarnę."

Co za dziewczyna. Zastanawiałem się jaka mogę mieć z tego korzyść.

Ja: "W porzadku. Ale mam warunek."

Odpowiedź nadeszła bardzo szybko.

Forbes : " Nie wystarczy, że będziemy parą ? Mam Ci zapłacić?"

Przeczytałem jeszcze kilka razy ta wiadomość. Chciałem się zgodzić. A teraz poważnie nie mam na to ochoty. To, że ma dużo kasy, nie znaczy, że może kupować ludzi!
Położyłem się na łóżku i wyłączyłem telefon. Muzyka cicho grała, a ja zasypiałem.
Nagle wylądowałem na podłodze.

- Śpiąca królewno! Wstajemy! - zabije Maxa. Przysięgam. Zabije.

- Czego ty Kurwa chcesz? - warknąłem, próbując pozbierać się z podłogi.

- Obiecałem pomóc Ci w ogrodzie, pamiętasz? - powiedział z wielkim uśmiechem na ustach. Chciałem mu go zetrzeć z twarzy.

- Jak Ci powiem, co trzeba zrobić, przestaniesz się tak szczerzyć. - już miałem co do tego plan.

- Jeśli zostało Ci jeszcze piwo, mogę robić wszystko. Czekam w ogrodzie. - i wyszedł, zostawiając mnie na podłodze. Pozbierałem się, wziąłem browary i poszedłem w jego ślady. Było jeszcze wcześnie, więc przez następnych kilka godzin, czeka nas ciężka praca.

***

Po trzech godzinach kopania, cięcia gałęzi i grabania, usiedlismy na huśtawce z piwem w ręku. Podczas pracy mało rozmawialiśmy, a ja miałem czas, aby przemyśleć cała tą sytuacje z Caroline. Telefon nadal wyłączony, został wpokoju.

- Widziałem się z Car. - przerwał ciszę Max.

- Lepiej powiedz co tam z Jessicą. - chciałem zmienić temat. I trafiłem idealnie. Przez następne piętnaście minut słuchałem jaka to ona nie jest cudowna.

-... No i jutro razem idziemy na plażę. - mrugnął do mnie.

- Coś Ci do oka wpadło? - zacząłem się śmiać.

- Czyli Car nic Ci jeszcze nie powiedziała?

- Co miała mi powiedzieć? - chyba zapomniała o tym wspomnieć w eseju, który mi napisała kilka godzin wcześniej.

- Idziecie z nami! - krzyknął, a ja wiedziałem już, że ją zabije.

~~~~

Mało was robaczki 🤔
Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni.
Chciałam podziękować wiernej czytelniczce
00ADDA00 następny będzie dla Ciebie 😘😘😘
A tymczasem dobrej nocy 😘

Cichy wielbicielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz