[różowa choinka, zakupy i świąteczna loteria]
"Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób"
-Oscar Wilde
Wiele osób brało prefektów za przykładnych, uczciwych i bystrych uczniów, którzy nie mają problemów w nauce i życiu osobistym, a już w ogóle nigdy się z nikim nie kłócą. Oczywiście cała ta teoria była bzdurna, a prefekci różnorodni do zaskakującego stopnia, ponieważ dyrektor nie dokonywał jakieś selekcji, który kandydat spełnia podane wyżej warunki. Jedyną cechą, którą wszyscy z nich dzielili, był ośli upór i brak tolerancji do cudzych racji i przekonań. W ciągu ostatnich lat nie da się znaleźć zebrania prefektów, które nie zakończyłoby się awanturą.
Funkcję prefekta naczelnego pełnił Frank Longbottom, chłopak dość uprzejmy i zdyscyplinowany, ale kompletnie pozbawiony jakichkolwiek cech przywódczych. Nie potrafił przekonać swoich „podwładnych" do przejęcia dodatkowych obowiązków, nie wiedział, jak załagodzić spór między nimi, nie miał pojęcia, jak znaleźć we wszystkim kompromis i złoty środek. Jednym słowem- mimo tego, że spełniał wszystkie warunki, które zdaniem uczniów charakteryzowały typowego prefekta, jako lider wśród nich wszystkich, wypadał beznadziejnie.
Drugim prefektem naczelnym była Larissa Richardson, również Gryfonka, w dodatku dziewiętnastoletnia, gdyż zawaliła jakiś rok, oraz dumna członkini grupy wielbicielek dwóch najpopularniejszych Huncwotów. Nikt jeszcze nie widział jej bez tapety na twarzy i szalonej ilości szminki do ust. Sama nie odznaczała się charyzmą, ale potrafiła świetnie podbuntować albo przekupić najsłabsze ogniwa na zebraniach, dlatego w wyniku jakiś głosowań, jej strona prawie zawsze zwyciężała.
Pozostali prefekci dzielili się na dwie grupy- sojuszników Franka i sojuszników Larissy. Właśnie te dwie nieoficjalne partie nieustannie darły ze sobą koty i robiły sobie na złość. Mało tego, na znak swojej wzajemnej dezaprobaty, zajmowały dwie kanapy naprzeciw siebie, a stolik w jednej z pustych sal użyczonych prefektom oddzielał ich wzajemnie i równocześnie powstrzymywał przed rzuceniem się z pazurami.
Obecnie wszyscy prefekci zajmowali się uzgadnianiem kolorystyki choinek w poszczególnych pokojach wspólnych. Jako, że w poprzednich domach poustalano wszystko bez problemów pomiędzy ścisłym kręgiem prefektów danego domu, tak w Gryffindorze zgodna passa się przerwała (jak zwykle) i trzeba było uzgadniać kolorystykę z całym kompletem prefektów (oprócz Ślizgonów, bo ci sobie poszli okazując tym samym swój wybitny brak zainteresowania). Dyskutowali o tym już pół godziny i wszyscy mieli na tyle dość, że mogliby zgodzić się nawet na różowe bombki. Tylko jedna osoba dalszym ciągu nie odczuwała podobnego zmęczenia.
-Różowe bombki?- powtórzyła Lily, kilkakrotnie mrugając powiekami. –Żartujesz, prawda?
Lily Evans, ze względu na to, że nienawidziła dziewczyn rodem Larissy Richardson, od zawsze we wszystkim brała stronę Franka. Zdaniem wielu była jego prawą ręką, a raczej gardłem- nikt nie potrafił tak huknąć jak ona, a po podobnym podniesieniu głosu mało kto ośmielił się sprzeciwić. Niestety, każde prawe ręki, czy nawet gardła, prowadziły własne życie, a w przypadku Rudej bardzo awanturnicze życie, dlatego nie zawsze mogły przybyć z pomocą zrozpaczonemu prefektowi naczelnemu, bo zbyt zajęte były wykłócaniem się na własną rękę.
-Czemu nie?- wtrąciła jakaś puszczalska dziewczyna z piątego roku. –Byłoby ładnie.
-ŁADNIE?! Powariowałyście wszystkie już do reszty?
Gryfonka zaśmiała się głośno chcąc ukazać komizm całej tej sytuacji, ale nikt nie poszedł w jej ślady. Różowe bombki? To nie mieściło jej się w głowie! Przecież tak obskurna dekoracja wywołałaby powszechny bunt! Gryfoni patrząc na zakałę choinki w swoim pokoju domagaliby się zmian w kadrze prefektów! Wyszliby na ulicę z wielkimi transparentami i głowami ich wszystkich w wielkim, czerwonym, przekreślonym kole! Czy oni wszyscy chcieli tak ryzykować, żeby tylko pójść już włóczyć się gdzie indziej? Według Lily było to bulwersujące.
CZYTASZ
Hogwart z tamtych lat (1)
Фанфик"Mówi się, że kobiety kochają tych, którzy je kochają. To nieprawda. Ulegają one temu, który mówi im, że ulegną" - Lew Tołstoj. Pierwsza (poprawiana!) z trzech części prawdopodobnie najdłuższego opowiadania o Huncwotach na polskim Wattpadzie. Lily...