"You're cold as ice! You're willing to sacrifice our love"
Zacząłem śpiewać na całe gardło, jadąc czarną Impalą. Uwielbiałem tą piosenkę.
-Co ty do jasnej cholery odpierdalasz?- zaspany głos ojca przerwał mój koncert. Zapomniałem, że śpi na tylnym siedzeniu.
-Ee.. Chciałem Ci kołysankę zaśpiewać- odpowiedziałem i uśmiechnąłem się chytrze.
-Boże. Nie wierzę, że masz już 26 lat. Polowanie z tobą to jak niańczenie piętnatostolatka.- warknął na mnie rozdrażniony. Zawsze gdy go budziłem był zły. Pewnie dlatego, że mało spał, więc gdy mu się udało zdrzemnąć to chciał to robić jak najdłużej. Przeciągnął się i wgramolił na przednie siedzenie. Popatrzyłem na niego po czym znowu zacząłem wyć na refrenie.
"You're cold as Ice!!!!"
Ojciec z rezygnacją westchnął i puknął się w głowę. Kocham tego staruszka. Dużo razem przeszliśmy. Nie zawsze przy mnie był ale nigdy tak naprawdę nie zostawił. Mój brat to inna bajka... Dojechaliśmy na stację benzynową. Tata tankował, a ja rzuciłem przez ramię, że pójdę zapłacić i kupię jakiś obiad. Wróciłem z colą i paczką chipsów.
-Co to kurwa jest?- zapytał.
-Obiad. Jak nie chcesz to będzie więcej dla mnie. Nie mamy czasu na postój w restauracji jeżeli chcemy dopaść tego demona- odpowiedziałem, napełniając usta chrupkami. Ojciec znowu westchnął i zaczął jeść to co było. Chyba się starzeje bo coraz częściej narzeka. Przed północą dojechaliśmy na miejsce, gdzie ostatnio działo się wiele podejrzanych rzeczy. Zameldowaliśmy się w motelu. Rano zaczniemy ogarniać temat, teraz muszę się przespać chociaż 4 godzinki. Spojrzałem na ojca, który otwierał laptopa.
-Co ty wyprawiasz?- zapytałem sennym głosem.
-Szukam ostatnich miejsc aktywności naszego, rzekomego demona.-powiedział skupionym głosem.
-Nie chcesz iść spać?
-Nie, spałem w samochodzie. Może później- mruknął i czytał dalej. Wzruszyłem ramionami i wtuliłem głowę w poduszkę. O tak skarbie, przytul przystojną twarzyczkę Deana... Rano albo raczej o świcie zostałem obudzony przez tatę. Tak jak myślałem nie spał całą noc. Jęknąłem, a on rzucił do mnie, żebym przestał się mazgaić.
-Musimy jechać do przytułku dla bezdomnych, to pół godziny drogi stąd. Przez noc wszystko rozszyfrowałem. Bułka z masłem. Demon jest tam.
- Czyżby zawierał umowy, że wpadnie na domówkę za 10 lat w zamian za Wille z basenem?- prychnąłem, a ojciec walnął mnie w potylicę. Przewróciłem oczami, na brak choć odrobiny poczucia humoru u tego człowieka. Dobrze, że wdałem się w mamę. Wziąłem ze sobą spray, książkę z egzorcyzmami i pistolet nafaszerowany nabojami z wyrytymi pentagramami. Rzadko ich używamy, bo jeżeli demon jest dość silny to może wywalić je ze swojego ciała ale czasem są przydatne. Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu. Wyciągnęliśmy z bagażnika przebrania sanepidu i fałszywe legitymacje.
-Dobra synu, słuchaj. Wchodzimy tam i przedstawimy się jako kontrola i dezynfekcja pomieszczenia. Zaczniemy spryskiwać wodą tych ludzi. Oczywiście z tego urządzenia-pokazał mi pompę ciśnieniową.- jest tam woda święcona. Jeżeli ktoś zareaguje strzelaj.- plan słaby, nawet jak na mojego ojca. Mam nadzieję, że bezdomni nie są zbyt inteligentni. Weszliśmy do pomieszczenia. Tata nas przedstawił jako "ekipa sprzątająca". Nie wierzę, że kierowniczka to kupiła i wpuściła nas do środka. Szła przed nami. Coś mnie tchnęło i wyjąłem z kieszeni małą buteleczkę po czym ochlapałem ją. Jej skóra zaczęła skwierczeć a ona wydała z siebie dziki ryk. Ojciec niewiele potrzebował i potraktował ją wodą ze spryskiwacza abym miał czas na odblokowanie pistoletu. Strzeliłem, a kobieta leżała nieruchomo. Darła się coś w obcym języku. Zapewne były to jakieś obelgi. Powinniśmy kiedyś zapolować na chińskiego demona. Jestem ciekawy jak brzmią przekleństwa po chińsku. Ojciec wziął krzesło, przywiązał kobietę do niego, a mi na wszelki wypadek kazał narysować pentagram. Zrobiłem co kazał. Postawiliśmy sukę na samym środku mojego arcydzieła.
- Łowcy! Mogłem się domyślić!! Zobaczycie co się z wami stanie jak się stąd uwolnię! Nie tak łatwo mnie wykurzyć!- demon się wydzierał. Kobieta miała czarne oczy. Jak ja nie lubię tego obrzydlistwa.
- Stary, nie mogłeś opętać faceta? Chyba, że przed snem patrzysz na siebie w lustro, żeby się masturbować. W takim razie szacun- powiedziałem do demona, a ten zaczął miotać się wściekle. Chciałem jeszcze coś dodać ale ojciec znowu mnie walnął w potylice.
- Skup się idioto- warknął na mnie. No tak. Odchrząknąłem i zapytałem.
- Jakie jest twoje imię?
-Pierdol się! -wrzasnęło to głupie ścierwo. Nie lubię nie współpracujących kutasów.
- Dobrze Mr. Pierdol Się- syknąłem i już chciałem wbić w to dziadostwo swój anty-demoniczny nóż olewając całe te egzorcyzmy, kiedy ojciec położył mi dłoń na ramieniu.
- Poczekaj. Ten demon... Nie ważne. Muszę się coś dowiedzieć.-zamrugałem zszokowany. Co on znowu odwala?
- Współpracuj, to może Cię wypuszczę- powiedział do unieruchomionej tak jakby kobiety. Ojciec chce demona wypuszczać? Coś tu jest nie tak.
- Dobrze wiemy, że tego nie zrobisz pieprzony łowco!- wysyczał demon. Ojciec tylko stał z kamienną twarzą.
-Może zrobię, może nie. Masz jeszcze trzecią opcję. Widzisz ten nóż? Tak, ten w dłoni tego idioty za mną. Powiedz, wolisz być unicestwiony przez niego czy odesłany do cieplutkiego piekła? Jeżeli mnie nie zdenerwujesz to masz szansę na długi urlop tam na dole- to coś mrugnęło zszokowane i przyjrzało się temu co mam w dłoni. Nieco złagodniał. Skurwysyn.
- No to czego chcecie?
- Powiedz mi co wiesz o Żółtookim- a więc tata coś zwęszył. Żółtooki... cholera, już 2 lata nie słyszałem nic o nim. Nawet ojciec ze mną o tym nie rozmawiał.
- Ha! Możecie mnie od razu dźgnąć! Jak coś wam powiem to w piekle czeka mnie gorszy los niż tu.
- Dobra- powiedziałem i ruszyłem w jego kierunku. Kutasowi mina zrzedła kiedy podniosłem rękę celując w jego serce.
-Czekaj, chwila!- zatrzymałem rękę w locie, patrząc na niego wściekle.
- Żółtooki zbiera armię, teraz może jest- i w tym momencie spojrzał na mojego ojca.- tam gdzie był 30 lat temu. Pamiętasz? Pamiętasz jak swoją żonę poznałeś?- spojrzałem na Jona. Poker face. Czyli go to zszokowało.
-Czy to wszystko?- wydarłem się poirytowany całą sytuacją.
-Tak, wszystko. Zróbcie już te cholerne egzorcyzmy!- więcej mi nie trzeba było. Wbiłem nóż w pierś tego sukinsyna. Wkurzał mnie. Wydał z siebie potworny dźwięk po czym "zgasł". Spojrzałem na tatę.
-Wszytko gra?
- Tak, Dean ja.. Muszę.. Ja.. Przepraszam. Nie jedź za mną.- po tych słowach wybiegł z pomieszczenia. Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia. Nigdy go nie widziałem aż tak rozbitego. Pobiegłem za nim i zobaczyłem odjeżdżające, skradzione przez ojca auto. Zajekurwabiscie.
******
Witam wszystkich. Powiem szczerze, że jest to moje pierwsze opowiadanie dlatego liczę na wyrozumiałość. Zachęcam do komentowania i poprawiania ewentualnych błędów ;)
Piosenka do rozdziału:
CZYTASZ
Wbrew Wszystkiemu ~ Destiel
FanfictionDean jedzie z ojcem na polowanie, po którym John zaczyna szukać żółtookiego na własną rękę i nie daje znaku życia. Łowca prosi młodszego brata o wsparcie w poszukiwaniach ojca. Docierają w miejsce, w którym spotykają pewną, ciekawą postać... Akcja...