XXX. Epilog.

1.2K 95 14
                                    

Wracałem z Samem z udanego polowania. Siedzieliśmy, ja wyłem razem z Bon Jovim.

"It's my live.."

Mój brat był chyba w dobrym nastroju bo nawet nie próbował ściszyć radia.

- Hej, będziemy przejeżdżać obok Ellen i Jo, tak?- zapytał, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.

- Chciałeś zapytać raczej; hej będziemy przejeżdżać obok Jo, którą chciałbym przelecieć jak diCaprio Kate Winslet, racja?

- Jesteś idiotą i... Titanic? Serio stary?

- O nie mów, że na tym nigdy nie płakałeś! Albo.. Mniejsza, zapomnijmy o tym- uciekłem przed jego rozbawionym spojrzeniem i odchrząkając zmieniłem temat.- no, nie mamy do końca po drodze ale czego się nie robi dla młodszego brata, nie?- spojrzałem na niego i oboje parsknęliśmy śmiechem. Po niecałej godzinie byliśmy pod zajazdem. Wysiedliśmy. Gdy wróciliśmy z wojny w niebie postanowiliśmy poinformować dziewczyny o śmierci Johna. Nie najlepiej to zniosły. Teraz pewnie już się lepiej trzymają.

- Dean! Sam!- Ellen nas od razu zobaczyła i doskoczyła, przytulając się. Zaraz po tym zbiegła Jo i przytuliła mnie szybko, a na Sama się niemal rzuciła. On ją podniósł i po chwili się pocałowali. Widząc minę Ellen o mało bym nie parsknął śmiechem.

- Daj się dzieciakom wyszaleć-Poklepałem ją po ramieniu a ona odwróciła wzrok.

- Gdyby to nie był twój brat to..- zaśmiałem się, a po chwili oporu Ellen do mnie dołączyła. Cała Ona. Nigdy się nie zmieni.

- A co z tobą słońce?- zapytała patrząc na mnie uważnie.

- Co masz na myśli?

- Dobrze wiesz co- oczywiście, że wiem. Wzruszyłem ramionami.

- Nie mam pojęcia. Od pół roku żadnych wieści od niego nie miałem. Pewnie o mnie zapomniał- chciałbym. Pewnie mnie nienawidził ale Ellen nie musiała o tym wiedzieć.

- Dean. Obserwowałam was obydwu. On patrzył na Ciebie tak.. Nie wiem.. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Na pewno o tobie nie zapomniał, przekonasz się jeszcze.

- Niektóre okoliczności się zmieniają- uśmiechnąłem się krzywo.- ale zobaczymy. Dzięki El- zerknęła na mnie i pokiwała głową.

- Słuchaj, przekażesz to Bobbiemu?- spojrzałem na nią zaintrygowany. Postawiła przede mną butelkę jego ulubionego trunku. Obejrzałem ją dokładnie i dostrzegłem jej numer telefonu wsunięty pod etykietkę. Spojrzałem na nią z szerokim uśmiechem.

- I to jest, mój człowiek! Masz klasę Ellen!-znowu się śmialiśmy, a ja sobie obiecałem, że zabije tego starego durnia jeżeli do niej nie zadzwoni. Będą do siebie pasowali.

- Ej gołąbeczki! Musimy się zbierać, chyba że chcecie jakiś pokój czy coś...- krzyknąłem do obściskującej się pary i dostałem w łeb od Ellen, a Jo pokazała mi język. Uniosłem ręce w obronnym geście i biorąc butelkę trunku dla Bobbiego podszedłem do brata.

- Wpadajcie częściej chłopcy!- mamuśka uścisnęła mnie mocno.

- Zakładam, że teraz będziemy tu dość często wpadać- poruszyłem sugestywnie brwiami a brat przyrąbał mi piąchą w żebra. Serio ludzie? Serio? Dziewczyny zaczęły się śmiać. Pożegnałem się też z młodą i ruszyliśmy w stronę dzieciny. Odwiedzanie zajazdu zawsze jest bezbłędne. Miło mieć takich przyjaciół jak one. Nadal myślałem o tym co El powiedziała. Według niej Cas o mnie nie zapomniał.

- Wszystko gra?- zapytał Sam, a ja przytaknąłem.

- Jasne, będziecie z Jo super parą.

- Dean, nie martw się... Cas jakoś się z tym w końcu upora..

Wbrew Wszystkiemu ~ DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz