Wstałem wykończony wczorajszymi przeżyciami. Tęskniłem za Samem i Casem. Tak bardzo się o nich bałem. Co Żółtooki planuje wobec mojego brata? Trzeba go odbić.
Zszedłem na dół, gdzie był tylko Bobby.
- Gdzie jest tata? -zapytałem zdezorientowany.
-Pojechał szukać Sama.
-Beze mnie?!
-Powiedział, że twoja noga nie najlepiej wygląda i tylko byś go spowalniał- usiadłem załamany przy stole. Jaki ja jestem naiwny. Ojciec nawet by nie zauważył mojego zniknięcia, a ja się martwiłem o jego uczucia. Jasne. Jak zwykle nikt się nie martwił moimi. Byłem wściekły, mogłem iść z tym, jak zwykle mającym rację aniołem. Teraz będę siedział tu bezczynnie jak kołek. Zamknąłem się w pokoju i zacząłem przeglądać najnowsze wiadomości. Może stało się coś dziwnego wczoraj w nocy. Jak na zawołanie wyskoczył filmik ze stacji benzynowej. Facet przesuwał rzeczy bez użycia rąk. Właściwie to rzucał po całym sklepie czym popadnie, machając jedynie palcem. Zaraz.. Sam! To jest On! Zerwałem się na równe nogi krzywiąc z bólu i pokuśtykałem do wyjścia.
- Młody? Gdzie ty idziesz?
-Kupić sobie różowy sweter, podczas gdy mój brat jest szkolony przez żółtookie ścierwo, Bobby- odpowiedziałem przewracając oczami i zamknąłem drzwi. Usłyszałem tylko jego typowe "kurna" za sobą. Rozejrzałem się po parkingu. Oczywiście ojciec zabrał moją dziecinkę. Wskoczyłem do jakiegoś mini vana i przerywając kilka kabli odpaliłem.
" Shake it off, shake it off.."
Zaczęła lecieć jakaś piosenka w radiu. Co to za gówno?! No dobra, nawet mi się podobała ale nikomu o tym nie powiem. Dojechałem do stacji benzynowej. Wyciągnąłem z torby garniak i odznakę. Czas na mały wywiad. Wszedłem na stację i pomaszerowałem do kasjera. Od razu Pokazałem odznakę.
- Mam kilka pytań odnośnie zdarzenia z wczoraj w nocy.
- To nawet FBI się tym zajmuje? Policja mówiła, że to zwykły żart jakiegoś fanatyka.
- Opis sprawcy pasuje do faceta, którego bardzo długo szukamy. Potrzebuje wszystkich szczegółów. Z kim był, jak się zachowywał, czy coś mówił, jakieś dziwne znaki? Wszystko, nawet jakie miał buty na sobie o ile pamiętasz. Rozumiemy się?- koleś połknął haczyk bo pokiwał nadgorliwie głową i opowiedział mi całe zdarzenie. Dał mi też kopię nagrania ze wczorajszej nocy. Wiem, że Azazel był tam wtedy ale wiedział gdzie stanąć żeby go kamery nie nagrały. Skurwysyn. Sprzedawca wspomniał coś o katakumbach, w mieście obok. Ciekawe po co się tam wybierają. Trzeba to sprawdzić. Ruszyłem mini-vanem. Wyłączyłem radio, żeby nie słuchać niektórych gównianych piosenek tam lecących. Ci ludzie naprawdę nie wiedzą co to prawdziwy rock. Dotarłem na miejsce. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym było cholernie ciemno. Posuwałem się powoli naprzód. Po pierwsze; nie chciałem narobić hałasu w wypadku gdyby ktoś tu był, po drugie; moja kostka źle znosiła jakikolwiek ruch. Nagle ktoś mnie przyparł do ściany zakrywając usta. Nie musiałem nic widzieć żeby wiedzieć, że to Cas. Pachniał tak dobrze. Położył mi palec na wargach w geście "Cii". Staliśmy więc w ciszy i nasłuchiwaliśmy.
- Dalej, Sam! Pokaż, że jesteś coś wart!- Azazel się wydzierał. Był wkurzony. Usłyszałem jakiś huk i jęk mojego brata. Chciałem tam pobiec ale anioł trzymał mnie za ramię.
- Poczekaj. Teraz nic nie zrobimy bo Azazel jest czujny- chciałem mu się wyrwać ale wiedziałem, że to byłoby głupie, dlatego tylko pokiwałem głową i odpuściłem. Słyszałem ciężkie dyszenie Sama.
- Jeb się- warknął. Moja krew. Po tym usłyszałem sarkastyczny śmiech żółtookiego i kolejny jęk mojego brata. Nie wytrzymam. Dobrze, że Cas mocno mnie trzymał. Przy kolejnych jękach Sammiego łzy pociekły po moich policzkach i mocniej ścisnąłem dłoń anioła. On mnie przytulił, a dokładniej pewnie trzymał żebym tam nie pobiegł.
CZYTASZ
Wbrew Wszystkiemu ~ Destiel
FanfictionDean jedzie z ojcem na polowanie, po którym John zaczyna szukać żółtookiego na własną rękę i nie daje znaku życia. Łowca prosi młodszego brata o wsparcie w poszukiwaniach ojca. Docierają w miejsce, w którym spotykają pewną, ciekawą postać... Akcja...